Rozdział 26 - Zatańcz ze mną

142 16 3
                                    

Catherine czekała na Polly ze zniecierpliwieniem, zmieszanym z niepokojem. Zastanawiała się, czy za nagłym spotkaniem kryło się coś jeszcze? Stwierdziła, że niebawem wszystkiego się dowie; ktoś zapukał do drzwi. Poszła otworzyć. Blondynka spojrzała na nią zdumiona.
- Ty bez kul? – zauważyła, wskazując na nogę, na której nie było buta ortopedycznego. Catherine uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Kyle powiedział, że po domu mogę poruszać się normalnie, ale tak, żeby nie nadwyrężać nogi – oznajmiła, po czym przesunęła się, by jej gość mógł wejść do środka. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
- Cieszę się, że zastałam cię w coraz lepszym zdrowiu – powiedziała i weszła do środka.
- Napijesz się czegoś? – spytała pani kapitan, gdy Polly zasiadła na kanapie. Ta natychmiast pokręciła głową.
- Nie, siadaj – poklepała miejsce obok siebie. Catherine spełniła prośbę. Zasiadła obok niej i rzuciła jej wyczekujące spojrzenie. Widziała na twarzy koleżanki, że ta nie wie jak zebrać słowa. Co powiedzieć, by po raz kolejny nie oddalić się od przyjaciółki? Chciała dla niej jak najlepiej. Chciała, żeby wyszła na prostą bez niepotrzebnych zauroczeń, których się bała. Co prawda osobiście nie znała Masona, ale po wszystkim, co się wydarzyło, nie miała o nim dobrego zdania. Chciała uchronić Cathy od najgorszego. Pan Tornes przekazał Polly to, czego się dowiedział a czego tak bardzo obawiała się blondynka. Dziewczyna nie zastanawiała się, postanowiła sprawdzić to u źródła.
- Polly, co cię sprowadza? – spytała w końcu piłkarka, gdy cisza trwała zbyt długo.
- Musi być jakiś powód mojego przyjścia? – odpowiedziała dziewczyna pytaniem na pytanie, wzruszając beztrosko ramionami. Tornes uniosła brew z powątpiewaniem.
- Po wszystkim, co ostatnio się stało, myślę, że tak – wyznała ciemnowłosa. Polly ujęła dłonie koleżanki i ścisnąwszy je, spojrzała jej uważnie w oczy.
- Wiesz, że zależy mi na twoim szczęściu.
- Nie podoba mi się sposób, w jaki zaczynasz to zdanie – oznajmiła od razu Catherine. Na twarzy Polly zagrał nieśmiały uśmiech.
- Jesteś mądra, piękna i rozważna.
- To jest jeszcze gorsze.
- Catherine, dasz mi skończyć? – bąknęła blondynka.
- Do brzegu. Mów, o co ci chodzi – ponagliła ją pani domu, czując podskórnie, do czego zmierza ta rozmowa. Polly wzięła głęboki wdech, na chwilę uciekając wzrokiem.
- Przyszłam cię tylko ostrzec – powiedziała w końcu. Cath zmarszczyła brwi.
- Przed czym?
- Raczej przed kim.
- Rany, Polly, naprawdę przyszłaś tu, by po raz kolejny nastawiać mnie przeciwko Masonowi? – zapytała rozdrażniona Cathy. Polly całą sobą pokazywała, że chce przeprowadzić tę rozmowę najłagodniej, jak się dało, ale Catherine nie dbała o to. Nie podobały jej się podchody, które robiła ona i jej ojciec.
- Okazał ci mnóstwo zrozumienia i pomocy. Za to będę mu wdzięczna, bo gdyby nie on, nie wiem w jakim miejscu teraz byś była – wygłosiła, na co Catherine trochę złagodniała po twarzy. – Jednak proszę cię, żebyś panowała nad uczuciami.
- Jakimi znowu uczuciami? – Cath po raz kolejny się zdenerwowała. Polly uważnie się jej przyjrzała, po czym skrzywiła ledwo zauważalnie.
- Powiedz mi, że nic do niego nie czujesz – poprosiła cicho. Catherine zawiesiła się po tych słowach. No właśnie, co czuła? To było dobre pytanie, którego dawno sobie nie zadawała. Jakie były jej uczucia względem Masona Bennetta? Miała go za przyjaciela. Był przy niej wtedy, kiedy tego potrzebowała. Stał się nieodzowną częścią jej rehabilitacji, bez jego osoby wiele ćwiczeń zakończyłoby się fiaskiem. Potrafił ją rozbawić, zająć dzień, sprawić, że się uśmiechała i nie myślała o nieszczęściu, które ją spotkało. Mimowolnie cofnęła się myślami do ich pocałunku. Z jakiegoś powodu robiło jej się gorąco, gdy o nim myślała. Iskierki w niebieskich oczach Masona, które tak dobrze zapamiętała, jego rozpalający zmysły dotyk i usta, które nigdy jej tak nie całowały. Znała jego nastawienie. Nie raz powtarzał jej, że jakiekolwiek uczucie między nimi jest niemożliwe, podobno była dla niego za dobra. Rozumiała jego tok myślenia, dlatego nigdy nie przeciwstawiła się tym słowom. Miał sobie za złe jej stan i było to całkowicie zrozumiałe. Poza tym nie miała pojęcia, co tak naprawdę czuł. Czy to, co wydarzyło się między nimi, było tylko chwilowym zapomnieniem?
- Nie wiem, co czuję – przyznała w końcu. Polly zacisnęła usta, na jej twarzy pojawiła się rezygnacja.
- Zakochałaś się?
- Nie.
- Jak nie, jak tak, przecież widzę.
- To po co pytasz?
- Żebyś zaprzeczyła, dziewczyno! – zawołała.
- No przecież to zrobiłam! – odpowiedziała Cath, również podnosząc głos.
- Ale to nie było szczere zaprzeczenie.
- Chryste... - rozdrażniona Catherine przetarła dłońmi twarz. – Czego wy ode mnie chcecie?
- Prawdy, Catherine – odpowiedziała z naciskiem Polly. Pani kapitan miała już serdecznie dość, rzuciła przyjaciółce gniewne spojrzenie.
- Chcesz prawdy? Proszę bardzo. Uwielbiam jego towarzystwo. Mason stał się moją bratnią duszą od kiedy poznałam go lepiej. Jest przy mnie ciągle, wspiera mnie i mogę na nim polegać. Codziennie zaskakuje mnie czymś nowym, nie pozwala się nudzić. Zabiera mnie na cmentarz, na treningi dziewczyn, zajmuje mój czas. Czuję się przy nim swobodnie i kocham to uczucie. Ubóstwiam spokój, jaki we mnie wlewa. Jest wspaniały – wygłosiła z mocą. Z każdym jej słowem oczy Polly przybierały coraz większy kształt.
- Zdajesz sobie sprawę, że to przez niego nie możesz wyjść teraz na boisko? – spytała Polly jadowicie.
- Tak. Na każdym kroku mi o tym przypominasz.
- I mimo to pasuje ci jego osoba?
- Oczywiście! Znam go i wiem, że jest ze mną szczery.
- Znasz go... - mruknęła Polly, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- W porównaniu do ciebie. Stąd z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że nie masz prawa wypowiadać się o Masonie – syknęła, gromiąc ją niedobrym wzrokiem. Polly odsunęła się, odwracając wzrok. Znowu pokręciła głową.
- Ten chłopak zrobił ci sieczkę z mózgu – burknęła, na co jej przyjaciółka oburzyła się. – Federacja przyparła go do muru a ty myślisz, że on to wszystko robi z dobroci serca – parsknęła z kpiną.
- Nic o nim nie wiesz, Polly – wycedziła przez zęby Cath, zaciskając dłonie w pięści. – Znasz go tylko z niepochlebnych artykułów czy innych serwisów plotkarskich.
- Jeszcze będziesz przez niego płakać – rzuciła, wstając. Catherine powiodła za nią złowrogim spojrzeniem.
- Ja myślałam, że przyszłaś się pogodzić – wyznała chłodno.
- Bo taki miałam zamiar. Ale ty jesteś tak zafiksowana tym Bennettem, że nic do ciebie nie dociera! – zawołała, wyrzucając ręce w górę.
- Do mnie nie dociera? Spójrz na siebie! I najlepiej wyjdź z mojego mieszkania. Nie chcę słyszeć już nic na temat mój i Masona. – Catherine odwróciła głowę i machnęła niedbale ręką w stronę drzwi. Polly zacisnęła zęby ze złości. Chciała coś jeszcze dodać, ale zrezygnowała. Warknęła coś jeszcze pod nosem i, trzaskając drzwiami, wyszła z mieszkania.
Catherine czuła się źle. Buzowała w niej mieszanka złości i rozdrażnienia. Nie potrafiła usiedzieć na miejscu, miała po dziurki w nosie morałów przyjaciółki, która podobno robiła to dla jej dobra. Ale to nie ona spędzała każdy dzień z Masonem, nie ona zauważyła zmianę, która pojawiła się w chłopaku. Niestety, jak każda taka rozmowa, zasiała ziarno niepewności w sercu piłkarki.

Poza boiskiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz