PROLOG

6 1 0
                                    

09.10.1999r. Hamillton City

Wczoraj Mark przyszedł tu do laboratorium aby zbadali jego nasienie czy jest płodny, ponieważ od jakiegoś czasu staramy się o dziecko, jednak nie udaje nam się. Więc mój mąż stwierdził, że to pora aby się przebadać bo bez sensu jest żyć z złudnej nadziei. Weszłam do dużego i stosunkowo nowoczesnego budynku a następnie odszukałam recepcję. Mark zapłacił pokaźną sumę za to żeby wyniki były już dzisiaj do odbioru więc po to przyszłam. Nie chciałam mieć z nim dziecka bo nie był on moją miłością życia. Chociaż mówiłam inaczej. Moja miłość życia siedziała właśnie we Włoszech i czekała, aż przylecę do niego nawet na jebane dwie minuty.

-Dzień dobry -odezwałam się do recepcjonistki, a ta podniosła głowę i się do mnie uśmiechnęła. - Przyszłam odebrać wyniki męża na płodność Mark Woller.

-Oczywiście, proszę poczekać chwilkę. -powiedziała a następnie zniknęła gdzieś za ścianą. Wróciła po chwili i podała mi kartkę z wynikiem a następnie się uśmiechnęła. Odeszłam trochę dalej aby spojrzeć na wynik.

Wynik: negatywny

Kurwa.

Spojrzałam jeszcze raz na kartkę dla pewności a następnie na recepcjonistkę, która wypełniała jakieś dokumenty. Nie mogłam zniszczyć marzeń Marka o posiadaniu dziecka, a do niego nie chciałam wracać na stałe. On niszczył mnie kawałek po kawałku. Fragment po fragmencie. Moja dusza należała do niego, jednak to Mark był tą odpowiednią opcją dla mnie. Był dobry, nie niszczył mnie.

Podeszłam do kobiety za ladą a ona od razu zwróciła na mnie uwagę.

-W czymś problem proszę pani?

-To aby na pewno są wyniki mojego męża? - zapytałam z niedowierzaniem.

-Tak, Mark Woller przyszedł wczoraj w godzinach porannych około ósmej rano. - powiedziała a mi do głowy wpadł genialny pomysł. - Przykro mi ale pani mąż jest bezpłodny.

-A mogłaby pani wydrukować jeszcze jedną taką kartkę tylko z pozytywnym wynikiem? - powiedziałam a następnie zaczęłam wyciągać z torebki portfel aby odszukać w nim banknot, który następnie położyłam na ladzie tak aby nikt inny nie mógł tego dojrzeć. Kobieta spojrzała na banknot na którym położyłam kartkę z wynikami męża.

-Zobaczę co mogę zrobić. -powiedziała a następnie sięgnęła po kartkę przy okazji zgarniając banknot. Odeszłam kawałek dalej i czekałam na kobietę, w międzyczasie oglądałam ściany. Były białe a na niektórych widniały jakieś certyfikaty. Minęło kilka minut nim kobieta wróciła uśmiechnięta a ja do niej podeszłam.

-Proszę o to pani wyniki. - powiedziała a następnie mi je podała. Podziękowałam jej i spojrzałam na wynik. Pozytywny. I to był może jeden z moich błędów życiowych, ale mnie to nie interesowało. Ważne było to, aby nic mnie nie trzymało przy Marku za kilka lat. Ważne żebym kiedyś mogła wrócić do niego.

14.01.2000r. Hamillton City

Wychodziłam właśnie od ginekologa. Byłam w ciąży. Nie z Markiem. Z nim. On nie mógł się o tym dowiedzieć. Wsiadłam do samochodu a następnie ruszyłam do domu. Mark od momentu odebrania przeze mnie wyników żył w przekonaniu, że jest płodny i może mieć dzieci.

Gdy byłam już w domu Mark wybiegł z kuchni ze szmatką w rękach a w domu unosił się zapach spaghetti.

-I co? - zapytał na wejściu podchodząc do mnie i ściągając mi płaszcz i odwieszając go na wieszak przy drzwiach.

- Będziemy mieć dziecko. - powiedziałam a mężczyzna mnie podniósł a następnie zaczął nami kręcić ze szczęścia.

-Cudownie. Tak się cieszę – powiedział odstawiając mnie na ziemię a następnie złożył milion pocałunków – Chodź jeść. -powiedział i zaczął mnie prowadzić do kuchni gdzie były już ustawione dwa talerze ze spaghetti. Byłam cholernie głodna.

W mojej głowie pojawił się też strach. Przecież mu nie powiem, że to nie jego dziecko. Zbyt bardzo go to uszczęśliwiło bym mu odbierała to szczęście. Nie mogłam mu powiedzieć że to jego dziecko. Jemu też nie mogłam powiedzieć, że to jego dziecko. Jedyną osobą była Eva.

***

-I co teraz zrobimy Em? - zapytała Eva gdy jej wszystko opowiedziałam.

-Kiedyś on się dowie, to na pewno.

- Tyle to i ja wiem. -patrzyłyśmy na siebie z wyraźnym zakłopotaniem i myślałyśmy nad tym co może się wydarzyć.

-Słuchaj Eva. Jeżeli będę musiała kiedyś do niego wrócić i zostawić dziecko z Markiem. Będę ci wysyłać pieniądze, które będziesz jej odkładać na studia czy mieszkanie dla niej. A jak uznasz, że to odpowiedni moment, aby jej je dać to to zrobisz. - powiedziałam a z moich oczu zaczęły płynąć łzy, na co przyjaciółka do mnie podeszła i mnie przytuliła i złożyła obietnicę.

01.07.2000r. Hamillton City

- Spójrz jaka śliczna. - powiedziała Emmy. Faktycznie nasza córeczka była prześlicznym dzieckiem. Nie myślę tak dlatego, że yo moje dziecko a dlatego, że nigdy nie widziałem tak prześlicznej i malutkiej istotki, która na dodatek nosiłaby moje geny.

-Zobacz ma twoje oczy – powiedziałem patrząc na małą. Miała śliczne zielone oczy, które odziedziczyła po swojej mamie. Emmy zdecydowanie była materiałem na żonę i na matkę. Los chciał, że akurat mi przytrafiło się to że ją miałem. Nie on. Ja. Nienawidziłem go, przysporzył jej tyle płaczu i bólu. Jednak dalej się bałem. Bałem się, że ona go dalej kocha.

-Jak jej damy na imię? - zapytała moja cudowna żona i aktualnie matka mojego dziecka. Boże dziękuję ci za moją cudowną kobietę i naszą córkę. Oczy zaszły mi łzami patrząc na ten widok jednak szybko je odgoniłem.

- Może Melody – powiedziałem. Bardzo podobało mi się to imię, jednak nie byłem co do niego przekonany. - Albo wiesz co, ty jakieś wybierz ja jestem słaby w imiona.

- Melody. - powiedziała Emmy a ja na nią spojrzała jednak ona patrzyła na nasz skarb. -Ślicznie. Cześć Mel, witaj w rodzinie skarbie.

Boże mieliśmy dziecko, nie mogłem w to uwierzyć. Byłem wręcz przekonany, że jestem bezpłodny. Jednak wtedy gdy Emmy wróciła z pozytywnymi wynikami, czekałem tylko na ten moment w którym znajduje się teraz.

Obiecuję być najlepszym ojcem na ziemi. Takim jakiego ja nie miałem. 

BLOODLUSTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz