Podbój kosmosu. Największe marzenie ludzi odkąd udało im się opanować ziemskie niebo. Trudny, długotrwały, kosztowny i wiekopomny wysiłek dziesiątków pokoleń dość odważnych, by lecieć w bezkresną otchłań widoczną niemal każdej nocy. „Ostatnia granica", jak mawiano. Cel romantycznej podróży całej cywilizacji, miejsce, gdzie otworem stawały niezliczone możliwości i szanse na przygody i doświadczenia, tylko czekające, by głodna wrażeń ludzkość po nie sięgnęła.
Kto by pomyślał że okaże się to tak koszmarnie nudne?
Anton Lesmicki często łapał się na tego typu przemyśleniach w czasie służby na pokładzie OZS „Pionier". Masywny, walcowaty okręt wisiał na orbicie Tytana, tkwiąc w bezpiecznych objęciach jednego z punktów Lagrange'a. Dzięki tak szczególnemu miejscu silniki jonowe zostały wyłączone, kapitan mógł więc zagonić całą sekcję techniczną do przeglądów wszystkich instalacji. Bez napędu, z wyłączoną częścią arsenału i załogą zajętą ćwiczeniami, krążownik Związku Solarnego stanowił w tej chwili niewiele więcej niż sześciuset metrowy kawałek metalu tkwiący w zapomnianym kącie Układu Słonecznego.
Minęło sześć ziemskich miesięcy od czasu, gdy okręt dostał rozkaz udania się na Tytana jako „ jednostka do zwalczania aktywności pirackiej" jak to ładnie ujęło dowództwo. Pięknie brzmiące słowa oznaczały, że „Pionier" większość czasu spędzał tkwiąc w miejscu, obserwując trasy przelotu frachtowców i – jeżeli by im się poszczęściło – pomaganiu miejscowej policji w zwalczaniu przemytu. Jednak w ciągu ostatniego pół roku stróże prawa ani razu nie prosili o pomoc, a wszystkie transportowce podróżowały bez zakłóceń. Jeżeli w sektorze byli jacykolwiek piraci, musieli opanować sztukę kamuflażu do perfekcji.
W chwilach takich jak ta Lesmicki poważnie kwestionował swoje wybory życiowe. Wszystkie spoty zachęcające do wstępowania do marynarki przedstawiały zupełnie inny obraz rzeczywistości. „Podróżuj po całym Układzie Słonecznym!". „Odkrywaj nowe perspektywy rozwoju!". „Znajdź swoje miejsce we wszechświecie!". Obrazy okalające te slogany też wyglądały inaczej: ciężko pracujący ale szczęśliwi oficerowie w błyszczących mundurach (wszyscy bez wyjątku piękni, młodzi i zdrowi), mężczyźni i kobiety, Ziemianie, Marsjanie, Księżycowcy razem wykonujący fascynujące misje w imię rozwoju i postępu.
Jedyne co się zgadzało, to to że faktycznie służyło się z przedstawicielami obydwu płci.
To nie tak, że Anton ślepo wierzył propagandówkom. Wiedział doskonale, że rzeczywistość nigdy nie jest taka, jak malują ją w reklamach. Zdążył nauczyć się, że nic nie może być nigdy tak łatwe, gładkie i przyjemne. Kiedy decydował się na wstąpienie do floty, spodziewał się wszelkiej maści problemów. Był gotowy na niewygodne warunki mieszkalne, długie, wyczerpujące zmiany i wymagające rozkazy. Na irytujących oficerów i załogantów, rezygnowanie z przyjemności życia cywilnego. Ba, próbował się nawet choć powierzchownie przygotować na możliwość własnej śmierci!
We wszystkich swoich rozważaniach nigdy nie pomyślał, że jego największymi zmartwieniami będą najzwyczajniejsze w świecie nuda i monotonia.
Miał akurat kilka godzin czasu wolnego w przerwie między wachtami. Normalnie wykorzystywał by je na odsypianie, ale z jakiegoś powodu nie był dziś w stanie zasnąć. Próbował, starał się zmusić organizm do snu, lecz ten niemniej uparcie odmawiał przejścia w stan spoczynku. Tak więc, po długiej sesji przewracania się na drugi bok na koi i liczeniu baranów, marynarz postanowił spędzić resztę zluzowania w mesie dla załogi, oczekując na swoją zmianę w ciszy.
Pomieszczenie jako jedno z niewielu na pokładzie było wyposażone w okna. Jedno z nich, panoramiczny wizjer ze wzmocnionego szkła zajmowało znaczną część prawej ściany pokoju. Można było powiedzieć, że w zasadzie stanowiło jedną z głównych atrakcji. Po stalowo-białej mesie porozstawiano kilka stołów i krzeseł, a nieco dalej zawieszono pojedynczy ekran vidowy.
CZYTASZ
Gambit Ganimedes
Science FictionMoże nie w pełni krótkie, ale treściwe opowiadanie w konwencji hard-sci-fi, traktujące o tym, jak maluczcy mogą nagle znaleźć się w sytuacji od nich niezależnej, pchnięci przez siły większe od siebie w wir nieprzewidywalnych wydarzeń. Wir, który mo...