Prolog

257 22 6
                                    

Już za Safony było wiadomo, że rzeczy same się z siebie nie wzięły. Miło sobie wyobrażać, jak to współcześni mają w zwyczaju, że patroni i bóstwa to taka bajka dla tych, którzy dopiero odkryją naukę i wszystkie jej dobra od szczepionek po hot-dogi. Platon nie pomylił się wiele mówiąc o prawdzie schowanej w naszych głowach. Ci, którzy zadali sobie odpowiednie pytania, jak "Kto to tu do kurwy położył?", albo "Boże, czemu tak drogo?" w odpowiednich warunkach i przy sprzyjająco pustym stołku mogli odkryć, co kryje się za zasłoną poznania. A skrywa się za nią fakt, że personifikujemy rzeczy, my, ludzie współcześni, bo zawsze kryje się w nich pierwiastek człowieczy. 

Nie, serio mówię.

Nie chodzi mi o pierwiastek człowieczy odbiorcy i interpretatora. Opowiadam wam tu historię człowieka który stoi po drugiej stronie.

Dwóch człowieków, tak właściwie. Ludzi. Osób.

Jedną z tych osób była Patricia Joaninha Martines, która po rodzicach odziedziczyła portugalskie korzenie, a po samym ojcu pieczę nad polską siecią sklepów Biedronka. Pieczę nie w znaczeniu posady dyrektorki, ale kogoś jeszcze większego. Sklepowego bóstwa-opiekuna, patronki dyktującej wszystko, na co nie wpadnie zwykły człowiek. Miała tę fuchę od dziecka, więc wiele rzeczy robiła po swojemu, inaczej, niż większość kolegów po fachu. Wielu zarzucało jej lenistwo, czy zaniedbanie, ona zasłaniała się zdaniem, że taki ma styl pracy i już. Styl ten polegał głównie na zasypianiu z głową opartą o blat zasyfionego biurka. Mimo wielu kontrowersji wobec swoich praktyk, żadna zwierzchność nie zgłaszała zastrzeżeń, a ona już solidne 20 lat utrzymywała się na swoim. Czasem dla rozrywki wdawała się w waśnie z Lidią Schwarz, pedantyczną Niemką, która, gdyby tylko mogła, skoczyłaby z ojcem Pio na herbatkę i wymusiła na nim przemocą lekcję bilokacji. Tak bardzo zależało jej, by załatwiać wszystko, wszędzie, w jednej chwili. Zaczęła pracę w tej branży tuż po uzyskaniu pełnoletniości, była więc wtedy dwa razy starsza, niż Patricia na początku swojej kariery, pięła się jednak na szczyt w zastraszającym tempie. Ich spory nigdy nie miały większego znaczenia, póki Joaninha Martines nie odkryła, że w lidlowskiej gazetce promocyjnej Niemka porównuje ich oferty.

Tej samej, niedzielnej nocy do telefonów bezmyślnych konsumentów spłynęły SMSy

W BIEDRONCE PAPIER TOALETOWY 25,99! W LIDLU 11% DROŻEJ!

W BIEDRONCE MASŁO 2,95/szt! A W LIDLU 16% DROŻEJ!

Reakcja nadeszła już w poniedziałek.

- Patricia Joaninha Martines. - Rzuciła Lidia, budząc kobietę z drzemki na firmowym biurku.

Dzięki swoim pozycjom, którym nie wolno odmówić magii, mogły dogadać się w każdym języku, nawet, gdyby nie mówiły obie po polsku, ale akcent dalej potrafił zniekształcać słowa. Portugalka skrzywiła się na germańskie nuty pobrzmiewające brzydko w jej nazwisku.

- Nie tak... - wymamrotała, nie podnosząc na nią wzroku - początek bardziej miękko...

- Co to ma znaczyć? - Schwarz uderzyła pięścią tuż bok jej głowy, zmuszając do podniesienia się z blatu. Podsunęła jej pod nos ekran telefonu, z frustracją wypisaną na twarzy. Czerwieniła się tak bardzo, że jej rude włosy zdawały się coraz bardziej pomarańczowe.

- O mój boże, masz aplikację bierdonki.

- Nie odbiegaj o tematu.

- Nie odbiegam. To... niesamowite, ja w życiu nawet nie weszłam do Lidla...

- Ale wydaje ci się, że możesz porównywać nas w taki sposób bez konsekwencji?

Patricia zamrugała skonsternowana, przekrzywiając lekko głowę. Brązowe fale włosów opadły na jedną stronę, odsłaniając wyraziste kości policzkowe opalonej, piegowatej twarzy.

- Tak. W sumie, to tak... prawo tego nie zabrania.

- Dobry smak powinien powstrzymywać cię przed tak tanimi posunięciami...

- Tanimi jak masło w mojej ofercie, w porównaniu z waszą?

- To nie jest śmieszne.

Perlisty śmiech wypełnił salę, zwracając uwagę wszystkich innych pracowników. Patricia śmiała się Lidii w twarz, bezwstydnie, nieco jadowicie. Maria Świtalska, opiekunka Żabki śledziła tę dyskusję z zapartym tchem, swoimi podkrążonymi od nieprzespanych nocy oczami. Od niej nikt nie oczekiwał, że będzie tanio, wycwaniła się niehandlowymi niedzielami. Mogła więc obserwować całe zamieszanie z daleka. Konflikt eskalował ku uciesze tłumu.

lidronkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz