17 sierpnia 2025 roku.
Abella
Uczucie satysfakcji towarzyszyło mi od czasu rozpoczęcia rozmowy, którą prowadziłam z moim ojcem. Miałam pojęcie, iż działanie mu na nerwy nie daje mi żadnych korzyści, aczkolwiek uwielbiałam obserwować, gdy pewna osoba powoli traci kontrolę nad sobą. Każdy przechodzi przez dokładnie cztery oznaki złości. - Najpierw rozdrażnienie, zaciskanie szczęki, potem czerwona twarz i reakcja fizyczna. U niektórych, w tym przypadku również u mego ojca, jest widoczna na czole jedna żyła, która niemiłosiernie pulsuje. Jednakże Tommaso De Vitelli nigdy nie mógłby wykazać na kimś z rodziny przemoc. Stroił od tego, jak najbardziej, by uniknąć problemów w świecie mafii, ale też, aby nas - Mnie, mamę i moje rodzeństwo, nie krzywdzić.
Kochał każdego z naszej rodziny, tylko tego nie okazywał. Wiem, na ile mogło go stać i wiem, co by zrobił, a czego nie.Próbowałam go w jakiś sposób pocieszyć, co wychodziło mi katastroficzne, ważne, że próbowałam. Z naciskiem na ostatnie słowo. Moje wszelakie próby wynikały z ogromnego spadku ludzi oraz broni, natomiast wyszła na świat informacja, która zawierała bardzo straszne skutki. Ta wieść, to to, iż nie mam męża, a powinnam go mieć po ukończeniu osiemnastego roku życia, gdyż mam na liczniku już dziewiętnaście. Zasada ta, zastała ustanowiona od samego początku organizacji mafii w naszym kraju, Włoszech. Zaś, jeżeli był to mężczyzna starszy od kobiety o kilkanaście lat, nie miało to znaczenia. Sama nie chciałabym trafić pod rękę jakiegoś starego psa, który szczekał by do mnie z rozkazami.
Właśnie przez moje nieposiadanie męża inna organizacja stworzyła plan rabunku na nasze magazyny przepełnione wyposażeniem. Ojczym był na mnie straszliwie zdenerwowany, oskarżając mnie o powód tego tragicznego wydarzenia.
- Wiesz, może po prostu wystarczy, żeby pójść do sklepu z zabawkami i kupić taki pistolecik na wodę! - Zaproponowałam, ukrywając rozbawienie. - Jeśli trochę wystraszymy pracowników, to jestem pewna, że dadzą nam te lepsze, z nabojami. - Podniosłam palec wskazujący do góry. - Koniecznie te piankowe. - Dodałam, skinąwszy głową na moje ojca, który przypatrywał mi się zza biurka z miną, wyrażającą irytację.
- Abella, do cholery! - Krzyknął w końcu, wyrzucając ręce w górę i stanął na równe nogi, nerwowo zaczynając chodzić po ciemnym pomieszczeniu, które oświetlała tylko lampka na biurku z ciemnego drewna. - Przestań mówić takie brednie i skup się na skutecznym sposobie powstrzymania ciągłych rabunków. - Warknął.
- Przepraszam, ale już trochę mi się zaczyna nudzić. - Jęknęłam przeciągle z niezadowoleniem. - Wolałabym iść pobawić się Barbie, bo mogę spóźnić się na urodziny Stelli. - Rzuciłam sarkastycznie, prychając z pogardą.
- Dobrze wiesz, że Matilde, Federico i Antonio są od myślenia, a ja od działania. - Dodałam, wymieniając imiona mojego starszego rodzeństwa i pokiwałam sama do siebie głową w zrozumieniu, gdyż Tommaso po chwili przetarł twarz dłońmi, wzdychając ze zrezygnowaniem.
Następnie spojrzał na mnie z politowaniem, po czym pokręcił głową na boki. Przypatrywałam się ostrożnie ruchom ojca, które prowadziły go w stronę okna, znajdującego się w rogu biura. Przybliżał się powolnymi i ciężkimi krokami do szyby z rękami za swoimi plecami. Zaś głowę pozostawił wysoko uniesioną do góry, taką zawsze miał postawę. Dzięki mojemu ojcu nauczyłam się pokazywać wyższość i pewność siebie, która spowodowana była podobnymi ruchami. Przez to, słabsi wiedzą, by zważać na to, co robią i mówią w towarzystwie mojej rodziny De Vitelli. Przepuszczalne było również spojrzenie pełne złowrogości i dumy, aż po wyprostowane plecy i klatkę piersiową wypięta do przodu. W ten sposób okazywano przewagę oraz brak jakiegokolwiek strachu.
W końcu zauważyłam ojca, stojącego przy samym oknie, który wpatrywał się w ciemne, zachmurzone niebo, tego dnia. Jego sylwetka była postawna, a oświetlał ją blask księżyca, który wparował do środka. Patrząc na mego rodzica czułam przepełniającą mnie dume, ona stawała się coraz to większa, gdy uświadamiałam sobie, iż należę do najbardziej postrzeganej rodziny w tym kraju.
- Posłuchaj mnie, córko. - Zaczął nagle, przerywając ciszę. Upewniając się, że nie mam zamiaru się odezwać kontynuował - Trzeba będzie znaleźć tobie, jak najszybciej męża. Niestety, żaden nie będzie cię chciał, gdy wciąż zachowujesz się nieodpowiedzialnie. - Powiedział ostrym, jednocześnie spokojnym tonem głosu.
- Taka jest moja natura, Tommaso. - Odpowiedziałam mu, akcentując każde słowo po kolei. - Umiem zachować się dobrze do danej sytuacji. Odpowiedzialnie i ostrożnie, lecz jak narazie wolałabym mówić głupoty, niż formalności. Dlaczego?
- Dlaczego? - Powtórzył.
- Ponieważ, nie chciałabym mieć takich zmarszczek, jak ty. - Podniosłam kącik swych ust, czekając na jego reakcje.
- Zważaj na słowa. - Ostrzegł.
- Dobrze, ale wiedz, że jako Abella De Vitelli, preferuję krew na rękach, niżeli bóle głowy. Jeżeli, to wszystko będę wychodzić i poinformuję innych, aby zaczęli się zastanawiać nad planem. - W odpowiedzi nie dostałam nic, dlatego też podniosłam się na równe nogi i zarazem ostatni raz zerkając na ojca w garniturze, podeszłam do drzwi i wyszłam, zostawiając go samego.
CZYTASZ
The loss od The dignity [18+]
Action~ Albo wychowasz się w rodzinie zwyczajnej, kochającej i niczym się nie różniącej od innych, albo w rodzinie, która zamiast pluszaka, wkłada ci do ręki pistolet. ~ Abella De Vitelli urodziła się w świecie niebezpiecznym, sprawiającym szybkie bicie...