Ruar drżał zarówno od zimna, jak i wrażeń ostatniej nocy. Skoro zaś od dłuższego czasu brakowało mu boskiej opatrzności, postanowił poprosić o pomoc kogoś, kto także miał z nim niewiele wspólnego.
– Widziałem... Widziałem upiora – wysapał zagłuszany bębnieniem deszczu.
Młody mężczyzna we wnętrzu chaty nie wydawał się zaskoczony przybyciem Ruara. Nie zaalarmowały go nawet emocje malujące się na jego twarzy.
Awarn powolnym gestem dłoni pozwolił gościowi wejść do środka. W milczeniu zaprowadził go na jedną z dwóch płóciennych mat, które oddzielała mosiężna misa z geometrycznymi wzorami.
Mrok sączył się ze ścian, a powietrze wypełniał zapach słodkich ziół. Ruar nie lubił tu przychodzić nawet w czasach, gdy jego wioską opiekowała się matka druida. Ta zaś nie pozostawiała wątpliwości względem swoich przyjaznych intencji, gdy jej syn przypominał bezlitosnego kata.
Pomimo jednak obawy jaką darzył Awarna, musiał przyznać, że wolał już zostać w tym ponurym miejscu niż wracać do domu, jeśli miałby zobaczyć...
– Jak wyglądał ten duch? – zapytał chrypliwie młodzieniec, odrywając Ruara z chaotycznych myśli.
Nieśpiesznie sięgnął po małą buteleczkę na swojej szyi. Trzymał ją przez chwilę w dłoni, nim wyjął szklany koreczek w kształcie kruczego dzioba i wlał zielonkawą zawartość do misy.
Ruar przełknął ślinę. Zapiekło go w gardle, które zdarł sobie poprzedniej nocy, gdy krzyczał przerażony.
– To... Była cała zakrwawiona – mówił, zaciskając ręce w pięści, aby nie było widać, że dygoczą jak u starca. – A jak strasznie krzyczała...
– Czy poznajesz, kto to jest? – ciągnął nieludzko spokojnie.
Ruar ważył w sobie, czy powiedzieć prawdę Awarnowi. Czy to by coś w końcu zmieniło? To było tak dawno temu...
Mężczyzna pokręcił głową do własnych myśli. Może i kiedyś miał powiedzieć wszystko, ale nie druidowi.
– To Lota – wydusił. – Była moją pierwszą miłością. Wielu się w niej kochało, ale trudno było jej nie uwielbiać.
Awarn ściągnął brwi, opierając dłonie na obu kolanach. Naszyjnik z kłów i obsydianu zadzwonił, gdy zajrzał do misy. Ruar nie widział w cieczy nic interesującego, ale był przecież w emocjach. Mógł nie dostrzegać oczywistości, chociaż druidzi rzadko robili coś „oczywistego".
– Czemu ten duch jest przy tobie?
Ruar spojrzał na druida zagubiony. Ten mu popowiedział, dodając:
– Czy zrobiliście coś razem zanim umarła? Coś istotnego dla jej życia? Nie wiem... Uprawialiście miłość? Złożyłeś jej jakąś przysięgę? Pokłóciliście się?
– Pokłóciliśmy – odparł krótko mężczyzna w tempie pędzącej strzały. –Obiecałem jej wtedy, że zawsze będę jej wierny.
Awarn wystawił dłoń w stronę Ruara, a ten z opóźnieniem odwzajemnił gest. Wtedy sięgnął po szpilę spinającą jego tartan i nakłuł mu palec. Przybysz krzyknął, ale za nic nie mógł wyrwać ręki. Druid, choć drobniejszy, był nadludzko silny.
– Czyli o to poszło – mruknął, puszczając Ruara. Przyglądał się z niebywałym u siebie zainteresowaniem jak kropla szkarłatu kształtuje linię. – Nie podkreśliłeś zapewne, że będziesz wierny aż do śmierci któregoś z was. Dlatego karze cię za łamanie obietnicy.
Ruar nie wiedział, czy się cieszyć, czy wściekać. Wolałby już, gdyby Lota karała go za coś innego niż za tak głupiutką przysięgę złożoną w przypływie gniewu i desperacji, aby zatrzymać ją przy sobie.
CZYTASZ
Obietnica [Oneshot]
Kinh dịZmarli nie milczą z przymusu, lecz z dobrej woli. Kiedy Ruara odwiedza duch jego pierwszej miłości, nie waha się zwrócić czym prędzej o pomoc. Dobrze wie, że z żądnym zemsty duchem nie ma żartów. To go kieruje ku chacie pewnego niepokojącego samotni...