Rozdział 23

464 73 11
                                    


Przepraszam, zapomniałam, że w czwartek miałam wstawić bonusowy rozdział ( brawo ja), więc dodaję go dzisiaj, a jutro widzimy się w kolejnym <3

*********

Whitney próbowała zrozumieć własne uczucia, które od zeszłego wieczoru wywróciły się do góry nogami. Próbowała zająć się myśleniem o czymś, co nie miało nic wspólnego z balem, który był taki dziwny.

Obecność markiza nie pozostała niezauważona przez innych i już przed herbatą dostała kilka wiadomości od dawnych przyjaciółek, które pod pretekstem odnowienia kontaktów, próbowały wybadać sytuację z Anglesey'em. Nie odpisała im, ale czuła się przez to okropnie rozdrażniona i nie mogła znaleźć sobie miejsca, więc wyszła do ogrodu.

Dzisiaj Victoria nie przyjechała. Mówiła, że chciała odpocząć trochę, bo córeczka wymagała od niej nieustannej uwagi. Nie oddała własnego dziecka pod opiekę niani, a jedynie z pomocą służącej zajmowała się Cassie, co Whitney uznała za dziwne. Inne damy wolały zatrudnić opiekunkę, która odciążyłaby je przy opiece nad niemowlęciem, ale najwidoczniej starsza siostra postępowała według własnych zasad.

Ponieważ siedzenie w domu stało się niemożliwe i nawet ogród nie dał jej wytchnienia od rozbieganych myśli, uznała, że może lepiej będzie, jeśli uda się na długi spacer.

Zostawiła więc wiadomość, że wychodzi i wróci za godzinę i po prostu wyszła. Rześkie powietrze wdzierało się do płuc i sprawiło, że wszystko nabrało wyrazistości, a uczucia, dziwne i pokręcone, w końcu przestały ją przerażać.

Nie mogła jednak wyprzeć z głowy tamtej sceny, kiedy razem z markizem słuchali, jak para kochanków oddaje się cielesnym przyjemnościom.

Zacisnęła usta, bo nie mogła znieść myśli, że... Że w tamtej chwili też tego pragnęła, chciała poznać męskie ciało — całe. To, co powiedziała jej kiedyś Victoria i to, z czym miała do czynienia ostatniej nocy, obudziło w niej nieposkromioną wyobraźnię. I chęci.

Jakoś tak nogi same poniosły ją do Brytyjskiego Muzeum, które znajdowało się ledwie dwie mile od Regent Street, tak więc bardzo szybko dotarła na miejsce. Dzięki tej wycieczce poczuła się lepiej, a fakt, że była całkowicie sama, znacznie poprawił jej humor. Wszystkie te nieprzyzwoite myśli wyparowały z głowy i mogła po prostu podziwiać obrazy, rzeźby i mapy, które zgromadzono w tych obszernych murach.

Wszędzie wokół tłoczyły się mniej lub bardziej znajome twarze, ale ona nie reagowała, skupiła się bowiem na tym, by zobaczyć kilka męskich rzeźb.

Spacerowanie po muzeum wśród starożytnej historii zawsze wprawiało ją w zaskakującą ekstazę. Uwielbiała patrzeć na piękne obrazy czy artefakty, które przywieziono z wielu zakątków świata, dziś jednak jej entuzjazm podyktowany był czymś innym. Kiedy tylko stanęła przed rzeźbą upamiętniającą mężczyznę rzucającego dyskiem, nie mogła oderwać od niego oczu. Miał napięte mięśnie, które prężyły się pod marmurową skórą i wabiły do siebie ciekawskie damy. Usłyszała za sobą cichy chichot.

Odwróciła się i dostrzegła trzy, pewnie dopiero co debiutujące panny, które po chwili uciekły smagane przez surowy wzrok dostojnej matrony. Whitney absolutnie nie dziwiła się takiej reakcji na widok nagości, sama czuła jak się rumieni, patrząc na mięśnie brzucha i ramiona pokryte żyłami.

Męskie ciało okazało się zdecydowanie zbyt fascynujące, aż zapragnęła je dotknąć, poczuć pod palcami fakturę i zobaczyć, czy wywoła w niej takie same uczucia, co zwykłe patrzenie. Zagryzła wargę i przymknęła oczy, przywołując w myślach dźwięki, jakie miała okazje wczoraj usłyszeć.

Znajdziesz mnie o północy✓ [Blizny#2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz