Veronica
Spięłam mięśnie ramion czując, że ten dzień nie przyniesie niczego dobrego. Będzie długi, mozolny i co najważniejsze, stresujący. Znowu.
Od rozpętania wojny na stołówce minęło czterdzieści osiem godzin. I dokładnie tyle spędził za to w izolatce jeden z osadzonych. A to, jak na mnie patrzył te dwa dni temu... Zupełnie tak, jakby obciążył mnie winą za to, do czego sam doprowadził.
Baker ostrzegał mnie właśnie przed nim, ale nie miałam zamiaru dać mu wejść sobie do głowy. Żadnemu z nich bym na to nie pozwoliła. I tego musiałam trzymać się jak ognia. Najważniejszym było zachować dystans, nie wchodzić w dyskusje i po prostu zająć się pracą. Problem w tym, że ta właśnie praca wykluczała każde poprzednie postanowienie. Trzymanie dystansu z dwumetrowymi facetami, którzy na śniadania jedli więcej niż ja podnosiłam na siłowni.
Poprawiłam okulary, bo jak zwykle zsuwały mi się z nosa. Czekałam, opierając się o ścianę. W duchu nuciłam piosenki mojej ukochanej Beyonce. Wgapiałam się w głąb korytarza, coraz mocniej zaciskając palce na notesie. Im dłużej bezczynnie czekałam na idącego z obstawą strażników Lancastera, tym bardziej to wszystko wydawało się jednym wielkim skazaniem.
Tyle, że moim.
Kiedy tylko do moich uszu dotarły dźwięki butów uderzających o posadzkę, odwróciłam wzrok. Oczywiście, że wokół mnie nie było nic oprócz pieprzonych białych ścian. Kto by się spodziewał, że w więzieniu nie będzie na czym oka zawiesić.
Westchnęłam głośno, przy czym kątem oka zauważyłam mój notes, a raczej mojego zbawiciela. Otworzyłam go zwinnym ruchem i przekartkowałam, aż nie zatrzymał się mniej więcej w połowie. Kliknęłam długopisem o brodę, po czym przyłożyłam do kartki.
Kroki były coraz głośniejsze i coraz bardziej dudniły mi w uszach. Chcąc skupić się na swoich myślach, zacisnęłam palce wąsko na długopisie i zapisałam kawałek piosenki, która utkwiła mi w głowie.
My haunted lungs
Ghost in the sheets
Strażnicy rozkazali rozejść się współwięźniom Lancastera, od razu potem otwierając drzwi celi. Wtedy poczułam chłód przelatujący po moim karku. Z automatu sięgnęłam ręką do tyłu, żeby przetrzeć gęsią skórkę. Robiąc to poczułam, jak z drugiej ręki wysuwa mi się notes. Przekrzywiłam się, próbując jakoś złapać go i uratować przed upadkiem, ale bezskutecznie. Kartki pofrunęły na różne strony, lądując na posadzce razem z długopisem.
Przeklęłam pod nosem dzień, w którym wsadziłam do niego wszystkie swoje notatki z wykładów luzem. Teraz strażnicy i koledzy Lancastera razem z nim na czele mogli oglądać moje powykrzywiane rysunki kwiatów, pozakreślane różowym pisakiem tematy, a co najgorsze, pieprzone kutasy nabazgrane na marginesach. Świetny sposób na nudę, Ronnie, naprawdę.
Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Schyliłam się i czym prędzej zaczęłam zbierać wszystkie papiery na jedną kupkę, którą później co najwyżej wsadziłabym pod spódnicę.
Biorąc do ręki ostatni papier, spojrzałam w górę chcąc określić status tego, jak bardzo miałam przejebane. A moje oczy spotykające się z unoszącym się kącikiem ust Lancastera, który ewidentnie patrzył przez ramię na jeden z moich kompromitujących rysunków, były definicją słowa przejebane.
I know if I'm haunting you, you must be haunting me
Boże.
Dosłownie w sekundę przytuliłam wszystkie swoje papiery tak, żeby już nikt nie widział ich zawartości. Niby drzwi celi zdążyły zostać już zamknięte, ale mój mózg nie potrafił pozbyć się widoku więźnia patrzącego się na mnie jak na idiotkę.
![](https://img.wattpad.com/cover/353659907-288-k957021.jpg)
CZYTASZ
Tied with Lancaster [JUŻ W SPRZEDAŻY]
RomanceDwudziestodwuletnia Veronica Harris, studentka resocjalizacji penitencjarnej, rozpoczyna praktyki w zakładzie karnym Harp Prison. Tuż po przekroczeniu bramy więzienia dociera do niej, z jak trudnym zadaniem będzie zmuszona się zmierzyć. Mimo że zost...