rozdzial 2

11 1 0
                                    

Wpadlam z otwarte wrota do zamku i runelam na zimna, twarda posadzke. Stracilam przytomnosc. Gdy sie ocknelam nadal lezalam na posadzce, tyle ze obok mnie stal duch, ten ktorego szukalam. Podnioslam sie i wtedy go ujarzalam, zjawa wygladala jak bog smierci w prawdziwej swej okazalosci. Ciemne jak smola wlosy oraz biala jak kreda twarz. I co najwazniejsz brak oczu. Odsunelam sie od niego na wieksza odlegloesc i pobieglam w strone schodow. Dalej ryszylam schodami w kierunku jednej z wiez. Slyszalam ze duch podazyl za mna. Nie mialam drogi ucieczki.stal tuz kolo wejscia i zaczal miezyc mnie wzrokiem, choc mial puste oczodoly.
- nie wiem czemu, ale nie chce cie zabic, i chyba nie musze - powiedzial i gestem wskazal bym usiadla. Nie zrobilam tego.
Podszedl do mnie i odwrocil mnie do sibie plecami aby miec wglad na rane w mojej glowie. Nagle poczulam ze spadam i spadam ale nie moge spasc do konca i czemu nie moge umrzec. Obudzilam sie jakies 15 minut po zapasci, lezalam na lozku w wiezy. Na krzesle obok lozka siedzial duch..dotknelam glowy. Nie bylo nawet sladu po ranie, tak jakby nigy tam jej nie bylo.
- jak masz na imie - spytalam ,choc malo mnie to obchodzilo
- rony - odpowiedzial i spjrzal na mnie, w miejscu gdzie byly ziejace czernia oczodoly miescily sie teraz cudowne blekitne i pielne smiechu oczy. Wygladal tak ja za zycia. Wstal, podszedl do mnie i spytal:
- przyszlas tu aby mnie zabic? -zapytal patrzac mi prosto w oczy.
- tak, po to tu przyjechalam ale jeszcze nie teraz - powiedzialam bez ogrodek - wiesz kto rozbil mi glowe?
- nie wiem - usiadl kolo mnie i zaczelismy gadac o czym i o niczym.
Kolo 20 wychodzilam z tamtad, on jednak przytrzyaml mnie za nadgarstek i zza ucha wycianal zza ucha czarna roze,podal mi ja i powiedzial:
-do zobaczenia, albo zegnaj - mowiac to odwrocil sie i odszedlw strone sali tronowej, a ja wyszlam i zmierzalm w kierunku domu. Weszlam na werande, zauwazylam ze w koszyku z karteczka i z napisanym moim imieniem jest tuzin czarnych roz. Mamy nie bylo choc bylam przygotowana na kazanie. Jednak na lodowce byla karteczka z tak oczywistym poleceniem podgrzej sobie obiad. Mama. Weszlam na gore do mojego pokoju. Na lozko rzucilam tulipana, tamte zostawilam na werandzie. Polozylam sie na lozku i zasnelam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 27, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

zlaczeni klatwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz