I

9 2 0
                                    

Faith otworzyła oczy, obudzona przez promienie światła, które wpadały do pokoju motelowego przez stare, zakurzone zasłony w kolorze czegoś co kiedyś być może można było określić jako krwawa czerwień, lecz teraz, wyblakłe i zabrudzone, przypominały bardziej kolor zwiędłych kwiatów, leżących na zapomnianym przez ludzi grobie. Westchnęła nawet nie podnosząc głowy z poduszki, dziś mija rok odkąd straciła swojego ukochanego tatę.

Dean bywał niedostępny emocjonalnie, potrafił się zdenerwować czy nawet zdarzało mu się lekceważyć swoją córkę, ale w gruncie rzeczy był dobrym ojcem. Faith kochała go jak nikogo innego i świadomość, że już go więcej nie zobaczy, powodowała u niej fizyczny ból. Powoli usiadła na łóżku, ból w krzyżu od spania na tanich, niewygodnych materacach stawał się powoli nie do zniesienia, ale Faith nie miała w planach użalania się nad sobą.

Od roku była w trasie polując, tak jak wcześniej jej ojciec i wujek, a przed nimi jej dziadek i pradziadek, na potwory. Spojrzała na stolik przy jednoosobowym łóżku, telefon, laptop i dziennik jej dziadka. Przez ostatnie miesiące analizowała go strona po stronie, z cichą nadzieją, że chociaż to odda jej namiastkę bliskości za jaką tęskniła. Na ścianie wisiała mapa, gdzie dziewczyna zaznaczała miejsca, w których była, Sama czy jego żonę Ellieen nie zaskoczyłby fakt, że Faith od roku podąża śladami Deana, tak jak on przed laty kiedy to razem z Samem wyruszli na poszukiwania ojca, jednak gdyby ktoś zwróciłby jej na to uwagę, ta spojrzałaby się na tą osobę jak na jakiegoś wariata. Powoli wstała z łóżka, zimna podłoga pod jej stopami sprawiała wrażenie wilgotnej i lepistej, Faith wolała o tym za długo nie myśleć.

W pokoju panował czysty chaos, broń leżąca na stole, puste opakowania po fastfoodach rozproszone po podłodze, notatki i wycinki z gazet o śmierciach, które nie mogły być czymś naturalnym. Faith nie zwróciła uwagi na bałagan, jeśli chodzi o unikanie i bagatelizowanie rzeczy była taka sama jak Dean. Spojrzała na swój telefon, na którym wyświetlała się wiadomość od Sama

"Proszę Faith, wróć do nas. Dean by tego nie chciał"

Faith poczuła nagły przypływ gniewu któremu towarzyszył także żal, smutek oraz rozgoryczenie, ale także coś co starała się trzymać zamknięte jak najgłębiej w swoim umyśle- strach i wszechogarniająca samotność. Przez jej głowę przelatywały różne myśli o powrocie do Sama i rozpoczęciu nowego życia, normalnego życia, którego tak bardzo pragnął dla niej Dean. Na myśl o tym, do jej oczu napłynęły łzy. Tak bardzo za nim tęskniła, oddałaby wszystko aby móc go znowu zobaczyć, przytulić czy nawet wysłuchać jego krzyków o tym, że ma się skupić na nauce, a nie włóczyć się z koleżankami po centrum handlowym.

- Tęsknię.

Wyszeptała do pustego pokoju i zalała się łzami. Jedyne co mogło ją teraz usłyszeć to myszy i inne żyjątka zamieszkujące ściany i podłogi taniego motelu gdzieś na obrzeżach Jefferson City w Missouri.

Dean zmrużył swoje oczy ze złością obserwując jak jego trzynastoletnia córka wybiega z kuchni w Bunkrze i zatrzaskuje drzwi do swojego pokoju. Kochał ją, ale nie potrafił tego okazywać, tak jakby chciał. Był zły, ale nie na Faith, był zły na siebie. Miał dość samego siebie i tego, że przerastało go wychowanie nastoletniej dziewczynki. Kiedyś było łatwiej, była mała i jedyne czego chciała to puszczanie bajek i zabawa lalkami. Nawet nie wie dlaczego zaczął na nią krzyczeć, od rana był podminowany, a ona chciała tylko aby podwiózł ją do centrum miasta, żeby mogła spędzić czas ze swoimi koleżankami, przecież tego zawsze dla niej chciał, prawda? Chciał dla niej normalnego życia, bez pakowania się w to bagno, w które wpakował go jego własny ojciec. Powoli wstał i podszedł do jej drzwi.

- Faith?

Zapukał, starając się mówić jak najłagodniej jednak było to ciężkie.

- Faith, zbieraj się, zaraz odpalam samochód.

Drzwi od jej pokoju otworzyły się. Faith stanęła w drzwiach, z rękami skrzyżowanymi na piersi.

- Serio?

Zapytała nie pewnie.

- Nie będę na ciebie czekał.

Dean wymamrotał pod nosem i bez patrzenia na nią ruszył w kierunku garażu. Faith uśmiechnęła się szeroko.

W drodze do centrum miasta jedynym dźwiękiem słyszalnym w starej Impali były stare przeboje Led Zeppelin, zespołu, który Dean tak uwielbiał. Kiedy zaparkował pod centrum handlowym, Faith otworzyła drzwi żeby wyjść, jednak Dean złapał ją za ramię.

- Będę po ciebie o dziewiątej. Lepiej się nie spóźnij bo nie będę na ciebie czekał.- po chwili ciszy, wyciągnął swój portfel i wręczył jej dwudziesto dolarowy banknot.- Tylko nie wydaj na jakieś bzdety.

Faith uśmiechnęła się szeroko.

- O kurde! Dzięki tato!

Dean uśmiechnął się tylko i z powrotem włączył muzykę.

- Baw się dobrze, dzieciaku.

Wspomnienie tego wiosennego dnia wywołało kolejną falę łez. Przecież miała tylko szesnaście lat, to nie powinno tak wyglądać. Po paru minutach uspokoiła się i otarła zaschnięte łzy z policzków. Nie powinna się nad sobą użalać, to nic nie da. Pociągając nosem podeszła do stolika i zaczęła przeglądać notatki i gazety w poszukiwaniu poszlak, co zabijało mieszkańców tego zapomnianego przez Boga miejsca. Na myśl o Bogu, którego tożsamość przecież znała, to przez niego Dean nie żył, poczuła jak uderza ją kolejna fala gniewu. Zacisnęła ręce i pijąc wczorajszą kawę zabrała się do pracy. Nie zwróciła uwagi na dziwne uczucie, jakby ktoś, lub coś, ją obserwowało.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 27 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

FaithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz