WIKTORIA
Uśmiechnięta powiedziałam moją obietnicę. Patrzyłam jak z jego oczu uciekać blask. Tak złamałam go. Mam w dupie jego uczucia. Jest dla mnie tylko mordercą.
Spuścił głowę nisko i zaczął się podnosić. Odwrócił się do mnie tyłem. Widziałam, że miał zamknięte oczy. Podszedł do okna i patrzył się w gwieździste niebo. Ja też spojrzałam. Dzisiaj księżyc wyjątkowo pięknie wyglądał. Jego blask mnie nie dosięgał. Zasłaniał mnie cień mężczyzny.
- Piękna noc...
Usłyszałam jego zachrypnięty głos.
- Tak jak ty.... - Westchnął.
- Gdy byłem mały, co noc siadałem na parapecie i patrzyłem w gwiazdy... Czekałem, jak jakaś spadnie, żebym mógł wypowiedzieć życzenie. Zawsze życzyłem sobie to samo....
"Chcę odnaleźć moją różyczkę..."
- Od jakiegoś czasu przestałem to robić. Nie wyczekiwałem, jak spadnie. Patrzyłem się tylko i wspominałem twój zapach, głos, dotyk i spojrzenie. To się stało dla mnie nawykiem. - Zamilkł na chwilę, a ja się nie odzywałam. - Ale gdy teraz patrzę się w niebo. Nic już nie czuję. Wszystko, co o tobie pamiętałem, zniknęło...
- To mnie tak boli... Nigdy nie czułem takiego bólu....
Słyszałam, jak jego głos się łamie.
- Jesteś dla mnie wszystkim...
- A ty jesteś dla mnie nikim...- Przerwała ponieważ, miałam już tego dość.
Odwrócił się w moją stronę. Musiałam, zamkną oczy. Bo blask księżyca mnie oślepiał. Usłyszałam szelest, przybliż się do mnie. Uchyliłam, powieki i spojrzałam w jego oczy.
- Zapamiętaj jedno bydlaku... - Powiedziałam wściekła. - Tak wygląda twoja śmierć. Przypatrz się dobrze, bo to będzie...
Przerwał mi donośny śmiech. Patrzyłam zdziwiona, jak głośno się śmieje. W jednej chwili zamilkł i poczułam na szyi uścisk. Nie mogła wziąć węchu. Docisnął mnie do materaca i przybliżył się do mnie najbliżej jak mógł. Poczułam jego zapach. Pachniał papierosami i wodę kolońską. Wyczułam jeszcze delikatny słodki zapach czekolady. Patrzyłam się w jego dwu kolorowe tęczówki, przerażona.
Próbowałam wyrwać się z jego uścisku. Czułam ból w klatce piersiowej. On próbował mnie udusić. Jego palce wbijały się w moją skórę. Nie zwróciłam nawet uwagi, jak jego usta były niebezpieczne blisko moich.
- Możesz być moją śmiercią...- Powiedział spokojnie. Poluźnił chwyt. Mogłam wziąć wdech. - Możesz być, kim zechcesz...
Nie wiem, co się stało, bo gdy chciałam złapać go za dłoń, odskoczył ode mnie. Zacisnął dłonie w pięści, aż leciała mu krew. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Ja jestem twoją bestią a ty moją Bellą.- Z jego oczu leciały łzy. - Nie mogę się doczekać dnia, aż uwolnisz mnie od tej klątwy promyczku...
Wybiegł, zostawiają mnie samą. Nie wiedziałam, co się przed chwilą stało. Patrzyłam się przez dłuższy czas w uchylone drzwi. On uciekł. Usiadłam i spojrzałam na dłonie. Trzymałam naszyjnik. Przejechałam delikatnie palcem zarysy różyczki.
- Chyba zrozumiałam, o co ci chodziło staruszku...
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na szafce nocnej stał bukiet czerwonych róż. Przybliżyłam się do nich. Przychylam się najbardziej, jak mogłam. Pachniały pięknie.
- Kiedyś mi ktoś powiedział, że jestem jak róża. Piękna, ale i też niebezpieczna... Może miał rację?
Oparłam się i spojrzałam na krople krwi na podłodze.
- Nie zabiję cię bestyjko...
Ścisnęłam dłoń. Czułam, jak łańcuszek wżyna mi się w skórę.
- Śmierć byłaby dla ciebie wybawieniem a ja tego nie chcę... Musisz jeszcze pocierpieć... Może jestem teraz bezduszna, ale zbiłeś dla mnie bardzo ważną istotę...
- Tak jak ja jestem dla ciebie wszystkich, tak to on był dla mnie...
- Nie mogę się zgodzić z tym, że jestem twoją Bellą, ale mam nadzieję, że ją kiedyś znajdziesz...
Spojrzałam się na bukiet.
- Dopóki róże nie uschną, zostanę tutaj...
- Muszę wrócić do piekła, aby zemścić się na moim ojcu, bo tak naprawdę to wszystko przez niego...
Westchnęłam i się położyłam. Szkoda, że tego wszystkiego nie słyszał.
Moja babcia powiedziała, że nic się nie dzieje bez przyczyny, ale czy na pewno? Może właśnie zrobiłam największy błąd w życiu?
NIEZNAJOMY
Stoję w miejscu, gdzie powinna mieszka moja przyszła żona. Nie było mnie tylko kilka dni a tu taka niespodzianka. Mój przyszły teść leży przede mną nieżywy. Wszędzie był tylko popiół i jego kości. A gdzie jest ona? Mieliśmy umowę. Gdy skończy osiemnaście lat, będzie należeć do mnie. A jej nie ma.
- Szefie przeszukaliśmy wszystko. Nie ma więcej ciał, oprósz szczątek psa.
- Zaprowadź mnie tam.
- Tak jest.
Poszedłem za moim człowiekiem. Przystaliśmy gdzie, kiedyś był salon. Na środku leżał znany mi pies. Podszedłem do niego.
- Musiała bardzo cierpieć Karmel. Byłeś dla niej wszystkim...
Zdiołem marynarkę i uklękłem. Zacząłem zbierać jego kości. Nie wiem ile mi, to zajęło. Zwinąłem marynarkę i poszedłem do ogrodu.
- Przynieś mi szpadel.
Spojrzałem na mojego żołnierza. Kiwnął głowę i odszedł.
Trzymałem na rękach jej reszki sensu życia. Nie wiem, co tu się stało, ale wiem jedno. Ona Sylwka nie zabiła. Wiem, że planował stąd odejść. Wszystko o niej wiedziałem. Była moją obsesją od dziecka. Próbowałem nawet się leczyć, ale to było na marne. Tylko ją miałem w głowie.
- Proszę szafie.
Odwróciłem się do niego i dałem mu do trzymania marynarkę. Wziąłem szpadel i zacząłem kopać.
Zrobiłem mały dół. Zabrałem od niego marynarkę, włożyłem do środka i zasypiałem. Poszedłem do kwitnących Chryzantem, urwałem kilka i wróciłem. Położyłem kwiaty na środku.
- Żegnaj przyjacielu...
Odeszliśmy w stronę auta. Miałem dzisiaj ją stąd zabrać a ktoś mi ją odebrał. A może uciekła? Nie wiem, ale się dowiem.
- Gdzie jedziemy szefie?
- Na lotnisko.
Zaczęliśmy się oddalać. Jechaliśmy znanymi uliczkami. Mijaliśmy znany mi budynek. Na trasie siedziała znana mi osoba. Kiwnąłem głowę ona również z uśmiechem. Niebawem znowu się spotkamy.
Sięgnąłem po mój neseser. Wyjąłem znany mi notes. Otworzyłem i wyleciało z niego zdjęcie. Przedstawiło przytulonych do siebie przyjaciół. A w środku nich karmelowy szczeniak. Czwórka przyjaciół uśmiechających się do zajęcia. Już na zdjęciu widać, że tylko na nią patrzałem. Byłem nastolatkiem a on jeszcze dzieckiem. Wmawiałem sobie, że to tylko zauroczenie, ale gdy zaczęła dorastać zrozumiałem, że to nie jest tylko to. Straciłem dla niej głowę i zrobiłem coś, co dało mi gwarancję, że będzie moja. Umowa z jej ojcem miała mi to zagwarantować, a jak widać, chuja to dało. Jebany kutas musiał mieć z kimś na pieńku albo miał długi, znając go.
- Kurwa...
Oparłem głowę i zamknąłem oczy.
- Obiecuję, że cię odnajdę za wszelką cenę... my love.
Nieświadomy, że los go również dotknie. Bo miłość i śmierć to nierozerwalny taniec. A każdy gest, każde spojrzenie, to krok w labiryncie, który prowadzi ku przepaści...

CZYTASZ
Niechciana
RomanceZAKOŃCZONE Historia o dziewczynie co straciła wszystko. Wiktoria była normalną dziewczyną, która miała wszystko, tak myśleli wszyscy, ale to nieprawda nie wiedzieli, co skrywa pod maską... Pojawił się w jej życiu nie wiadomo skąd. Nie wiedziała wt...