Prolog

454 25 8
                                    

   Festiwal. Koncert. Backstage. Głośna muzyka w tle, nagle wydaje się cicha, kiedy zbliżyła się ta wspaniała chwila. Ona, piękna jak zawsze stoi przed nim z skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej. Patrzy na kwiaty, które trzyma w ręce, widzi jak klęka przed nią.
  — Nie bądź śmieszny. — wydobywa się z jej ust. Chwila zwątpienia, niepewność narasta.
  — Nie żartuje. — chyba inaczej zrozumiał jej słowa. Nie potrafił zobaczyć w niej wroga, złości. Ideał. — Naprawdę. Zechciałabyś zostać moją...
  — Nie. W życiu. — uderzenie, jakby z liścia. Tylko mocniej. — Nienawidzę cię, rozumiesz? Teraz jesteś dla mnie nikim. Nie mam już ochoty zmagać się z tak irytującą osobą jak ty. To koniec. — drugie uderzenie. Boli w cholere. Próbuję wstać, ale nogi nie słuchają się mózgu. Upadam, tuż pod jej nogami. Wyrywa mi kwiaty i zaczyna mnie nimi okładać. — Jesteś dupkiem. Egoistycznym, narcystycznym debilem! — krzyczy w euforii.

   Jej twarz już nie przypomina najcudowniejszego anioła. Zaczynają wyrastać jej rogi, a oczy wydają się czernieć z każdą wypowiedzianą sylabom.  Obraz się rozmywa. Widzi - jak przez mgłe - jak jej usta otwierają się i zamykają. Otwierają, zamykają... ale nic nie słychać. Kwiaty lądują na mej twarzy i rozsypują się na kawałki, tak jak moje serce. Odchodzi i znika...

   Próbuję wstać. Wychodzi dopiero za trzecim razie. Po policzku i z wargi spływa mi szkarłatna ciecz. Idę przed siebie. Nic nie widzę, chwieję się na lewo i na prawo. Ciężko mi utrzymać równowagę. Zderzenie. Czerwona ciecz wylewa sie na mój biały podkoszulek.
  — O matko! Przepraszam cię, zaraz to wytrę. — mówi mi kobiecy głos. Ledwo słyszalny.
  — Odpierdol się. — nie wiem co mówię.

   Nagle słyszę coś jakby głośniejszego. Przepycham się przez tłum ludzi skaczących i dobrze bawiących się pod sceną do jakiegoś artysty. Słysze krzyki.
  — Chivas! — ignoruję. Serce zaczyna kłuć.

   Czuję chłód uderzający w moją twarz. Jestem na zewnątrz. Słyszę głośne samochody. Próbuję iść ale... ale już nie mogę. Upadam. Czuję zimny chodnik. Świat znika.

𝘽𝙡𝙤𝙤𝙙 𝙍𝙤𝙨𝙚𝙨 | ChivasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz