ROZDZIAŁ 1.

426 24 9
                                    


JOETTE. ֶָ֢⊹𐙚

Wdech, wydech. Przymknęłam oczy, chcąc pozbyć się łez, które mimowolnie napłynęły do powiek.

Wystarczyło pstryknięcie palca żeby znaleźć się w miejscu o którym marzyłam od kilku lat. Wystarczyła chwila, by moje życie wywróciło się do góry nogami.

Stoję właśnie na chodniku, który kieruję prosto do Crestwood Academy. Uśmiecham się na samą myśl, że za kilka minut będę się nim kierować właśnie do budynku.

Spoglądam z ukosa na moją mamę, która opiera się o maskę samochodu i przeciera mokre policzki od łez.

– Czy ty płaczesz? – spytałam zdezorientowana – Nie żegnamy się na wieki, mamo.

— No wiem, ale.. – na chwilę się zatrzymała i wydmuchała nos w chusteczkę – Moje dzieci tak szybko dorastają!

Kane parsknął pod nosem, podając jej kolejny papier do smarkania, a mój ojciec, stojący obok kobiety, patrzył na nią z politowaniem.

Patrzyłam na mamę i w tym momencie pragnęłam być jak ona. Może nie chciałabym być blondynką, ale marzyłam o tym, żeby być silna jak ona. Pomimo wielu zmartwień i stresu, potrafi zadbać o siebie. Czasami także pokazuje swoje humorki, które doprowadzają ojca do szału, ale ja za to podziwiam jej twardy charakter.

Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek, który rozległ się po całym dziedzińcu. Na sam jego dźwięk, uśmiechnęłam się szeroko. Motylki pojawiły się w brzuchu, dłonie delikatnie swędziały, a to wszystko wina myśli, że zaraz wkroczę na korytarze Crestwood.

– No dobra, lećcie już, bo spóźnicie się na przemowę – oznajmił ojciec, obejmując nas – I pamiętajcie żeby do nas dzwonić.

Tata zawsze był spokojny i wyluzowany. Zawsze podchodził do wszystkiego ze spokojne, co moim zdaniem było przezabawne. Zdecydowanie to właśnie Kane jest jego małą wersją.

– Kane, masz uważać na swoją siostrę – blondynka wskazała na niego palcem – Jak będzie się coś działo, to razem z Andersonem, macie wziąć sprawy w swoje ręce.

Przewróciłam oczami, mając ochotę uciec od nich jak najszybciej. Hawke Anderson to najlepszy przyjaciel mojego brata, który traktował mnie jakbym była duchem. Raz ze mną gadał oraz nawet spędzał czasem ze mną czas, a na następny dzień przechodził obok mnie, jakbym była dla niego kimś obcym.

Nie przeszkadzało mi to, ale jednak przez takie zachowanie, zastanawiałam się czy przypadkiem nie zrobiłam czegoś złego. Jest to trochę trudne dla mnie, ponieważ nie potrafię pozbyć się tego natrętnego myślenia. Czuję się wtedy, jakbym żyła cały czas w bańce, w której panuje burza i chaos.

– Ziemia do Joette – przede mną stanął Kane, machający przed moją twarzą dłonią – Rodzice już pojechali, a my jakieś pięć minut temu mieliśmy wejść do Crestwood.

– Wiesz jak to rodzice, rozkazują nam iść, a później na kolejne dziesięć minut nas zatrzymują.

Ciemny blondyn się zaśmiał, lekko popychając mnie do przodu, dając mi znak żebym przestała gadać i zaczęła iść. Wywróciłam oczami, śmiejąc się pod nosem.

W Crestwood panuje pewna zasada, której uczniowie nie mogą złamać. A mianowicie, musimy nosić mundurki na terenie akademii. Poza nią, możemy nosić co chcemy.

Szara spódnica jest obcisła w talii i sięga mi do kolan. Białe podkolanówki podkreślają moje zgrabne nogi, a koszula akcentuje mój biust. Dodatkowo zawinęłam wstążkę wokół szyi, jako upodobnienie do krawatu. W dłoni trzymałam marynarkę, która jest obowiązkowa w Crestwood, ponieważ miała ona wyszyte logo Akademii. Więdnący kwiat, aparaty i napis dodany nad symbolami.

Maze Of Love | 16+ NA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz