Rozdział 21

431 28 4
                                    

WIKTORIA

Leżę i patrzę na latające za oknem motyle. Były takie piękne. Nie wiem, ile już dni minęło. Nie wiem, która godzina, jaki dzień tygodnia. Jedynie co wiem to, kiedy jest dzień, a kiedy noc. Codziennie robię to samo. Patrzę przez okno.

- Chciałabym być na waszym miejscu...- Wyszeptałam.

Spojrzałam na swoje dłonie.

- Ja jestem w kalce...

Podniosłam dłoń i pod nią leżał naszyjnik. Nie wiem, dlaczego go ukrywam. Od tamtej nocy nie przyszedł do mnie ani razu. Pamiętam wszystko, jakby to było wczoraj. Jego łzy na policzkach. Zapach. Dotyk. Pusty wzrok.

Westchnęłam i spojrzała na bukiet uschniętych róż.

- Najwyższy czas się uwolnić...

Miałam wszystko przemyślane. Wystarczyło, poczekaj na odpowiedni moment.

Czekam cierpliwie, jak przyniosą mi jedzenie. Tak jak codziennie starsza kobieta przynosiła mi obiad z uśmiechem na twarzy.

- Buongiorno.*¹

Nic się nie odzywałam. Spojrzałam na mężczyznę, który patrzył się na mnie. Dzisiaj jakiś nowy przyszedł.

Kobieta podeszła do mnie i podała talerz zupy. Wzięłam od niej.

- Gustoso.*²

Uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam jeść. Boże jak dobra! Była to chyba zupa dyniowa.

Czułam na sobie ich wzrok. Czekali jak słoneczne. Jadłam spokojnie. Musiałam być spokojna.

Zabrała ode mnie pusty talerz i wyszli. Położyłam się na boku i patrzyłam w niebo.

- Niedługo zapłacisz za wszystko ojcze...

....

Księżyc pojawił się na niebie.

- Nareszcie... - Wyszeptałam.

Zamknęłam powiek i nasłuchiwałam kroków. Było słychać coraz bliżej. Otworzyły się drzwi. Szelest był coraz bliżej mnie. Poczułam na nadgarstku dotyk. Odpięła pas. Dłoń delikatnie położyła z powrotem na miejsce. Końcówki włosów musnęły mnie po ręce.

W końcu.

Otworzyłam oczy i złapałam ją za gardło, mocno ściskając. Zaczęła drapać i wbijać paznokcie mi w dłoń. Próbowała się wyrwać, ale złapałam ją nogami w pasie. Robiła się czerwona na twarzy.

- Wybacz...

Uśmiechnęłam się do niej. Leciały jej łzy, rozmazując tusz.

- Kolorowych snów...

Przymykała powieki. Ciało robiło się wiotkie. Runęła na podłogę nieprzytomna.

Odpięłam pas z drugiej ręki. Wstałam z łóżka i podeszłam do kobiety. Miała na sobie czarną bluzę i jeansy.

- Chyba będą pasować...

Niechciana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz