Rozdział 1

16 2 0
                                    

-Allison! Gdzie ty u diabła jesteś?! - usłyszałam z głośników auta sekundę po odebraniu połączenia zdenerwowany głos przyjaciela.- Zane, jestem w aucie już jadę, po drodze weszłam na małe zakupy, wiesz wyprzedaże były. - odpowiedziałam mu rozbawiona - Miałaś być 10 minut temu na sali!! Ja ci dam wyprzedaże były! - przewróciłam oczami ale też się zaśmiałam pod nosem na kolejne krzyki - Czekam na ciebie pospiesz się ja nie mam całego dnia, gdybyś miała wykupić trenera sam by zrezygnował przez twoje spóźnialstwo!! - za każdym razem to samo, ale doceniam go. Dziwię się że nadal toleruje moje spóźnienia. - Już jestem prawie na miejscu zaraz będę wjeżdżać na parking, nie unoś się już tak złość przyspiesza starzenie. - odpowiedziałam dalej rozbawiona skręcając w lewo na parking. - za minutkę się widzimy. - Rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź, to go pewnie rozdrażni nie cierpi kiedy tak robię. Coś czuję że da mi dzisiaj niezły wycisk.
Idąc korytarzem na salę już słyszałam jego nerwowe chodzenie w kółko. Zawsze tak robił kiedy chciał choć trochę rozładować nerwy. - Masz 3 dni do walki, to ostatni trening przed walką a ty po wyprzedażach ganiasz! - A ten dalej swoje. Uhh, jakoś muszę to przeboleć, zasłużyłam. - Zane, przecież wiesz że jestem najlepsza, w ciągu 5 ostatnich lat przegrałam tylko dwie walki. Dam radę, mam najlepszego trenera pod słońcem! - odpowiedziałam już ściskając go. - Zrobię 5 minut rozgrzewki i oddaję się w twoje ręce. - posłałam mu najsłodszy uśmiech na jaki mnie stać i wzięłam się za rozciąganie. - Alli, wiesz że martwię się o ciebie. To będzie trudniejsza walka od pozostałych i zdajesz sobie z tego sprawę, że jeśli odpowiednio się nie przyłożysz, nie wygrasz. Twoja przeciwniczka przewyższa Cię doświadczeniem i wagą, wierzę w Ciebie oczywiście, ale łatwo nie będzie. - zobaczyłam w jego oczach troskę, wewnętrznie trochę głupio się poczułam bo wygląda to tak jakby jemu zależało na tym bardziej niż mnie. - Wiem że łatwo nie będzie, ale uważam że jestem odpowiednio przygotowana, nastawiona i poradzę sobie. - Posłał mi nie do końca przekonujące spojrzenie ale w milczeniu pozwolił mi się do końca rozgrzać.
Po prawie dwóch godzinach treningu byłam cała zlana potem a moje mięśnie błagały wręcz o zimny prysznic. Od razu poszłam do auta bez zbędnych rozmów z przyjacielem, marzyłam o tym żeby znaleźć się już w domu. Powrót nie zajął mi dużo czasu obyło się bez korków na ulicach. Wchodząc do domu usłyszałam dźwięk telefonu, spojrzałam na wyświetlacz to Stella, jest do mnie prawie jak siostra, taki mój anioł stróż który czuwał nade mną.
- Co tam piękna? Coś ważnego? Właśnie weszłam do domu po treningu i jestem wykończona.
- Idź się ogarnąć, będę za 20 minut z twoim ulubionym makaronem. Ktoś musi o ciebie dbać, mogłabyś poznać jakiegoś fajnego kolesia.. - błagam litości, nie dziś takie tematy. Facet w moim obecnym życiu to ostatnie czego bym chciała. Tak też myślałam w tamtej chwili że nie jest mi potrzebny do szczęścia żaden mężczyzna, gdybym tylko wiedziała w jak ogromnym błędzie byłam. - Stella proszę cię, nie w tej chwili.. Zamykam drzwi na dolny zamek, masz klucze, jak będziesz na miejscu otwórz sobie i zaczekaj na mnie w salonie, do zobaczenia niedługo.
- Okej to do zobaczenia. - Od razu ruszyłam prosto do łazienki. Wzięłam szybki rozluźniający prysznic, zawinęłam się w ręcznik i poszłam do szafy zerkając na zegarek w telefonie dochodziła już 20:00 . Założyłam biały krótki top, dresowe spodenki, włosy zawinęłam w ręcznik i zeszłam do salonu. Już na schodach wyczuwałam zapach makaronu z szpinakiem w sosie serowym, przysięgam dałabym się pokroić za to danie w wykonaniu Stelli. - Witam moją najlepszą zawodniczkę, podano do stołu. - wyszczerzyła do mnie swój śnieżnobiały uśmiech wyczekując aż zabiorę się za potrawę. Stella ma idealną figurę modelki, jej opalenizna cały rok ma kolor brązu, może to też zasługa jej soczków marchewkowych które wypija litrami, a może to geny? Jej korzenie są pół na pół ojciec był hiszpanem, zaś jej matka pochodzi z francji. Opaleniznę ma z pewnością po ojcu ale cała reszta zwłaszcza jasnoniebieskie oczy ma po matce. - Umarłabym bez ciebie z głodu. Najlepsza kucharka na świecie! Dziękuję ci. - posłałam jej zadowoloną minę po czym zabrałam się za jedzenie.
- Widziałam torby w przedpokoju, czyżbyś znowu wpadła na wyprzedaże?
- Ani nie mów.. Nie mogłam przejechać obojętnie obok tych cudownych butów i torebek które wręcz wołały mnie zza szyby sklepu żebym je kupiła. Zane nie rozumie, przedłużył mi trening i miał mniej litości niż zwykle przez moje spóźnienie. - Zaczęłam pochłaniać dalej porcję ulubionego jedzenia.
- Ahh, co do treningu.. w sumie do walki.. Rozmawiałam z Hydem.. - Co jest? Nie chcę żadnych komplikacji, wszystko dopięłam na ostatni guzik od przygotowań, treningów po nastawienie psychiczne. Hyde to organizator nielegalnych walk, to on ustala wszelkie zasady, czas, miejsce i zawodników. Nerwy zaczynały buzować a jeszcze nawet nie wiem o co chodzi, mam taki charakterystyczny ścisk w żołądku jak wyczuwam coś nie tak.
- Wiem że umawialiśmy się na co innego, ale nie zawalczysz jako ostatnia. Zawalczysz jako pierwsza, i dodatkowo jeśli wygrasz pierwszą walkę to ostatnia również będzie twoja z jakąś nową zawodniczką.
- Czy ja dobrze rozumiem że mam mieć dwie walki w ciągu jednego wieczoru?! Co on sobie wyobraża?! Że jestem jakimś robotem?!
- Alli wiem że jesteś zła, ale wiem też że dasz radę. Jeśli nie czujesz się na tyle pewnie to spróbuję z nim pogadać może uda się to jakoś inaczej zrobić albo po prostu zrezygnować.. - ooo nie, żadnego rezygnowania, ja mu pokażę na co mnie stać. - Absolutnie ani mi się śni! Zawalczę obydwie walki, wygram, tyle czasu poświęciłam ostatnio na treningi, nowe techniki, nie odpuszczę dobrze o tym wiesz. Przekaż Hydowi że umowa stoi, ale po wszystkim chcę z nim porozmawiać osobiście. - Wstałam od stołu zabrałam talerz zaniosłam go do zlewu, muszę wypocząć psychicznie i fizycznie przed walką. Po dzisiejszym dniu jestem wykończona. Poplotkowałam jeszcze chwilę z przyjaciółką i grzecznie się pożegnałam, widziała że moim jedynym marzeniem w tej chwili to łóżko i spokój.
Przez następne dni chillowałam, nie wychodziłam nawet z domu, odwiedziła mnie jeszcze Stella z jedzeniem więc nie musiałam gotować co było mi na rękę. W sobotę jak się obudziłam tak tylko czułam lekkie nerwy, do moich walk zostało 6 godzin, na szczęście nie martwię się tym, jestem pewna siebie, dobre nastawienie psychiczne to połowa sukcesu a druga połowa to przygotowania w postaci treningów. Zane jest w tym najlepszy, dokładny, robi to z serca kocha kogoś trenować ale też potrafi dać w kość. Byłam już gotowa, spakowana przebrana, zostało mi niecałe dwie godziny, rozwaliłam się jeszcze w salonie przed telewizorem i koniec błogiej ciszy, dzwonek do drzwi a to oznacza jedno.. - Zane, Stella, Jack wchodźcie. Miło was widzieć, dziękuję że przyszliście mnie wspierać w tym dniu. - Jack jest afroamerykaninem, mimo to nie brakuje mu uroku, czarne włosy zawsze ma idealnie krótko ścięte, bardzo dba o swój wygląd. To bardzo delikatny człowiek ale też nie brakuje mu męskości. Wszyscy jakby się zsynchronizowali i jednocześnie wypalili - Gotowa nasza gwiazda? - To naprawdę kochane z ich strony. - Spuścisz im wpierdol ! Nie ma innej opcji ! - Podniósł mnie na duchu jeszcze bardziej Jack. - Oczywiście, łatwizna dam radę, nie zawiodę was, zrobię show żeby się wam nie nudziło. - Posiedzieliśmy jeszcze trochę wspólnie w salonie, były wygłupy, były żarty, dzięki nim zapominam o jakichkolwiek nerwach. Pojechaliśmy na dwa auta na miejsce, to stare nieużywane magazyny, niezbyt przyjemnie, widok zdecydowanie nie zachęcał do zwiedzania. Po około 20 minutach dotarliśmy na miejsce, zabrałam swoją torbę i ruszyłam razem z przyjaciółmi. Kierując się do mojej „garderoby" już było słychać tłum ludzi, przy każdym zakręcie w korytarzu stał groźnie wyglądający ochroniarz, niby nielegalnie ale o bezpieczeństwo jako tako zadbał Hyde, muszę przyznać że się stara i robi postępy. Jak przypomnę sobie pierwsze walki u niego to można uznać to za szczeniackie solówki na parkingu z szkolną widownią, a teraz ? Są wyznaczone korytarze dla zawodników, jedne przejście do ringu, w wokół oddzielony tłum widzów. Gdy już weszłam do „garderoby" z przyjaciółmi, każdy z osobna wycałował wyściskał i oczywiście wygłosili swoje krótkie motywujące przemowy. Zostając już sama, rozciągnęłam się, zrobiłam ostatnie poprawki fryzury żeby włosy nie przeszkadzały, zawsze mocno je upinałam. Jeden z ochroniarzy zapukał do drzwi i oznajmił że już czas. Więc ostatnie spojrzenie w lustro, upewniłam się że wszystko jest tak jak być powinno i wyszłam. Idąc wolnym krokiem w stronę ringu odbijało się echem moje przezwisko jak nawoływali „BIIBII! BIIBII!" Strasznie mnie to nakręcało, tym bardziej chciałam wygrać dla swoich fanów. Zanim podeszłam do ringu obróciłam się wokół własnej osi posłałam wszystkim widzom najpiękniejszy uśmiech i rękoma podsycałam żeby zrobili większy hałas. W sekcji VIP dla „bogaczy" do których zaliczali się też niezbyt bezpieczni ludzie, jeden z mężczyzn znajdujących się w tamtym miejscu szczególnie przykuł moją uwagę. Patrzył nieobecnym wzrokiem z założonymi rękami wprost na mnie. Wtedy jeszcze nie wiedziałam że to on tak bardzo namiesza w moim życiu. Jego wzrok wręcz mnie hipnotyzował, nie potrafiłam dostrzec jego szczegółów bo był dość daleko a oświetlenie jest słabe, jednak zauważyłam ostre rysy jego szczęki. Wyglądał dobrze. Chociaż to mało powiedziane mimo że nie potrafiłam mu się przyjrzeć, mogę stwierdzić że był interesujący. Ubrany w białą koszulę, dopasowaną wręcz ciasną, miał dobrą budowę ciała, tego jestem pewna. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk prowadzącego. - Bibi! Chodź już do mnie na ring, zaraz nadejdzie twoja przeciwniczka o pseudonimie „Wdowa"! Ta walka rozpocznie dzisiejszą galę, niech będzie widowisko !!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 22 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

You'll be MineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz