Nadszedł wieczór, a wraz z nim nasza mała wycieczka do wesołego miasteczka. Każdy z nas cieszył się jak dziecko, gdy w oddali można było już usłyszeć puszczaną na głośnikach wesołą muzykę oraz rozświetlone atrakcje. Każdy z nas był ubrany w jakieś dresy i koszulki z krótkim rękawem, tak żeby było nam wygodnie. Wieczorne powietrze nas dopieszczało. Na niebie rozprzestrzeniał się malowniczy zachód słońca. Fioletowe, różowe i pomarańczowe kolory farbowały całe niebo, dając nam niesamowity spektakl. Uwielbiałam taki klimat, tym bardziej, że mogłam spędzić czas z bliskimi mi osobami, no może po za jednym osobnikiem, ale pomińmy to na razie.
Cała nasza piątka weszła na teren wesołego miasteczka. Spotkaliśmy się dosłownie z tłumami, co w sumie nie było dla mnie jakimś wielkim zaskoczeniem. W końcu byliśmy w Miami Beach, które w czasach wakacji było wręcz oblegane. Chłopcy od razu podeszli do kasy biletowej i zakupili bilety chyba na wszystkie możliwe atrakcje, z czego już nie byłam zadowolona, bo były rzeczy, które chciałabym uniknąć. Jednak miałam wrażenie, że cieszyli się bardziej niż my, a to był całkiem przyjemny widok i nie mogłam im tego popsuć.
Chodziliśmy, rozglądając się po karuzelach, diabelskim młynie, samochodzikach i zastanawialiśmy się na co pierwsze możemy iść. Szczerze mówiąc, nie myślałam, że to będzie jakieś duże wesołe miasteczko, ale było wręcz ogromne! Nie wiem czy jakbyśmy przyszli tutaj rano, to czy starczyło by nam całego dnia, żeby obskoczyć wszystkie atrakcje, które się tutaj znajdowały. Chłopaki widząc największą kolejkę górską, od razu ruszyli w tamtą stronę. Nie bardzo podobał mi się ten pomysł, bo nie lubiłam takich zabawach, ale jak widziałam, jak oczy naszych towarzyszy się zaświeciły, nie miałam serca żeby odmówić, więc ze zwieszoną głową, szłam za nimi.
Staliśmy właśnie w kolejce, czekając na nasz wagon. Będąc coraz bliżej, miałam ochotę stamtąd uciec. Moje dłonie zaczęły lekko drżeć, czego nawet nie mogłam zapanować. Próbowałam unormować oddech, który stawał się coraz bardziej płytki, ale nic z tego. Serce biło coraz mocniej, a ja miałam wrażenie, że wyrwie się ze swojego miejsca i w podskokach zacznie uciekać tam gdzie pieprz rośnie. Co gorsza zrobiło mi się niedobrze i naprawdę myślałam nad tym, aby w tym momencie zostawić ich samych. Niestety nadeszła nasza kolej już zajmowaliśmy miejsca w granatowym wagonie. Usiadłam od brzegu, pan mnie zapiął, a ja od razu przymknęłam oczy, aby się choć trochę uspokoić, co w tej chwili wydawało mi się wręcz niemożliwe.
Gdy nasz wagonik zaczął delikatnie ruszać do przodu, zacisnęłam swoje dłonie po bokach mojego siedzenia, wbijając w nie swoje paznokcie, które zaczęły aż boleć od nacisku. Modliłam się tylko, aby moje chore myśli się nigdy nie spełniły, a nasz wagon nie wykoleił. Czułam jak zaczynamy się wspinać w górę. Cały obiad podszedł mi do gardła i już miałam krzyczeć, żeby ktoś to zatrzymał i mnie wypuścił, gdy nagle na swojej dłoni poczułam inną. Duże, długie i ciepłe palce oplotły moje, a moje ciało w jednej sekundzie się rozluźniło, jakby ktoś nagle zabrał cały strach. Uchyliłam delikatnie powieki i spojrzałam w bok, myśląc że obok mnie siedzi Olivier, ale tutaj też się myliłam.
- Spokojnie promyczku - usłyszałam jego zachrypnięty głos i miałam wrażenie, że tylko ja jestem w stanie go usłyszeć - Przy mnie nic Ci się nie stanie - zapewnił, a moja głowa nie wiedząc czemu chciała mu zaufać. Dobrze, że jeszcze serce nie jest tak głupie...
Nic się nie odezwałam, ale wiedziałam, że chłopak w tym momencie nawet tego ode mnie nie oczekuje. Zacisnęłam powieki jeszcze bardziej i już po chwili czułam silny wiatr we włosach, który targał je na wszystkie strony. O dziwo moje serce przestało tak mocno bić, oddech nie był już tak płytki jak wcześniej, a ja otworzyłam oczy i z uśmiechem na twarzy obserwowałam widoki. Co prawda prędkość była zabójcza, ale ja o dziwo czułam się bezpiecznie. Poczułam na sobie wzrok Alexandra, więc od razu go odwzajemniłam. Patrzyliśmy sobie w oczy z wielkimi uśmiechami wypisanymi na twarzy. Chłopak nawet na chwile nie puszczając mojej dłoni, wzbił je ku górze i dołączył do pozostałych, krzycząc na cały głos.
CZYTASZ
Let me breathe. (KOREKTA)
Teen FictionNaucz mnie jak oddychać, bo sama już nie umiem. Bella próbowała ratować swój związek, ale po trzech latach manipulacji i kłamstw nie widziała już sensu. Zdjęła swoje różowe okulary, które przysłaniały jej całą prawdę. Świat przybrał ciemniejsze ba...