lecimy. Widok zapiera dech w piersiach. Lecę pierwszy raz samolotem i to jest nie zapomniane przeżycie. O godzinie 23 byłyśmy pod domem cioci. Otworzyła nam od razu. Nic się nie zmieniła. Powitała nas ciepłym uśmiechem.
-kochanie jak cię dawno nie widziałam, Susan zmieniłaś się, a ciebie słonko nie kojarzę. No nic. Wejdzcie do środka i będziemy się poznawać-weszłyśmy do domu. Było tam czuć ciepło rodzinne i...słychać piosenki Michaela?
-ciociu? czy ty słuchasz Michaela?-spytałam mając skrytą nadzieję, że ciocia odpowie "tak"
-oczywiście. Jestem jego ogromną fanką, na MTV często puszczają jego piosenki. Teraz puszczają wszystkie piosenki z najnowszej płyty.-wyjaśniła ciocia.
cała czwórka zasiadła przed telewizorem i zaczęłyśmy śpiewać piosenki. Ciocia przyniosła popcorn i napoje. Ten dzień stawał się coraz lepszy. Miałam wrażenie, że zaraz zdarzy się znowu coś wspaniałego.
-przyniosę więcej popcornu-oznajmiła ciocia a my przytaknęłyśmy głową. I to się stało właśnie w tym momencie.
-wiadomość z ostatniej chwili. Król Popu Michael Jackson nie żyje. anioł dostał skrzydła o 23:26.
Zostanie w naszych sercach na zawsze.- ciocia upuściła miskę z popcornem. Patrzyłam w ekran jak w transie. Do oczu napłynęły mi łzy, nie mogłam nabrać powietrza. Wpadłam w panikę. Wybiegłam na dach. Nie wierzyłam w to co się stało. Nagła wiadomość wydawała się zmienić cale moje życie.
-Michael wróć. Błagam, nie poradzę sobie bez ciebie-krzyczałam przez łzy. Na bezgwiezdnym niebie zabłysła gwiazda. Jedna jedyna. "Anioł dostał skrzydła". Miałam żal do Boga, że zabrał do siebie z powrotem wspaniałą osobę.
spędziłam na dachu godzinę patrząc na gwiazdę.
-chodz spać. Nie możesz tu tak siedzieć całą noc.- usłyszałam cichy, lekko drżący głos.
Odwróciłam się i zobaczyłam obie przyjaciółki, które były zapłakane. Bez słowa wstałam i ruszyłyśmy w stronę drzwi. Ostatni raz spojrzałam na gwiazdę, która zamigotała i zaczęła gasnąć aż całkowicie zniknęła.