Prolog

2 0 0
                                    

Sycylia, Włochy 1920r

Odgłosy kroków i krzyków za mną już dawno ucichły, ale mimo to nie potrafiłam się zatrzymać. Unosiła mnie energia, której nigdy, przez 16 lat mojego życia, nie czułam. Biegłam coraz szybciej stromymi, wąskimi uliczkami prowadzącymi prosto do portu - moich drzwi do wolności. Co jakiś czas mijałam przypadkowych przechodniów. Przeważnie byli to mężczyźni bawiący się tego wieczoru w barze kilka ulic stąd lub pary spacerujące pod rękę i cieszące się ciepłą letnią nocą. Zazdrościłam im, też wolałabym aby moje życie prywatne było tak proste. Przez chwilę pozwoliłam sobie pomarzyć jakby to było móc tak po prostu cieszyć się sobą pośród pięknej scenerii. Wędrować między malowniczymi domkami i nie myśleć o konsekwencjach takiego spaceru.
Szybko wróciłam myślami do mojego planu, nie mogę się teraz rozpraszać. Wszystko musi iść jak w zegarku. Pomyśleć, że stara jak świat sztuczka z prześcieradłem przerzuconym przez balkon wystarczyła aby wyrwać się z mojej złotej kratki. Żal mi jedynie strażników. Z jednej strony to banda idiotów, myślących tylko o końcu dzisiejszej służby i zanurzeniu dzioba w kuflu z piwem. Jednak z drugiej strony wiedziałam, że to oni odpowiedzą za moje zniknięcie. Kto wie jak to się dla nich skończy, czy wystarczy wygnanie ze służby czy już nigdy nie zobaczą wschodu słońca. Potrząsnęłam głową - dobrze im tak, nigdy nie byli dla mnie mili i nikt z nich nigdy nie pomyślał o tym aby obronić mnie przed ojcem. Niech teraz to oni poczują odrobinę strachu- pomyślałam ucinając szybko moje wątpliwości.
Zastanawia mnie tylko jedno - jak mój ojciec mógł pozwolić sobie na zostawienie mnie pod opieką takich amatorów. Czyżby był już pewien tego, że mnie złamał i nigdy mu nie ucieknę? Wprawdzie ostatnie tygodnie ciężko pracowałam na taką opinie w jego oczach jednak nie sądziłam, że tak szybko mi zaufa.
Nie dostałam zbyt wiele czasu na zastanowienie się nad tym, gdyż moją uwagę przykuły głośne krzyki dochodzące z głównej ulicy. Nie chciałam tam iść, wiedziałam, że do mojego narzeczonego, czekającego na mnie przy łodzi, dzieli mnie tylko kilka ulic. To tam powinnam się jak najszybciej znaleźć i raz na zawsze zapomnieć o tej przeklętej wyspie.
Jednak moja ciekawość nigdy nie potrafiła dać za wygraną bo i tym razem muszę wiedzieć co, w dniu w którym nic nie miało dziać się na ulicach Sycylii, spowodowało tak wielkie zamieszanie. Zarzuciłam na głowę chustę skradzioną pokojówce i starając się nie wychodzić z cienia podeszłam w stronę tłumu. Już z odległości kilkunastu metrów zaczęłam wyłapywać pojedyncze słowa - ZDRAJCA, MORDERCA, POWIESIĆ GO".
Podeszłam do rynny najbliższego budynku i bez problemu wspięłam się na balkon z którego miałam najlepszy widok na sytuację. Gdy tylko stanęłam na balkonie musiałam mocno chwycić się barierki. To co zobaczyłam sprawiło, że poczułam jak całe moje życie przewraca się do góry nogami.
Naprzeciw tłumu stał mój ojciec a obok niego związany i pobity klęczał mój ukochany.
W usta wciśniętą miał starą szmatę a ręce związane sznurem tak mocno, że po dłoniach spływała mu krew. Dopiero teraz zobaczyłam strażników chodzących pośród tłumu i wpatrujących się każdemu prosto w twarz- szukali mnie.
Od razu wszystko zrozumiałam. Oni pozwolili mi uciec, chcieli abym trafiła na to przedstawienie. Jak mogłam pomyśleć, że tak szalony plan mógł w ogóle wyjść? Skąd w ogóle wiedzieli, że to właśnie dzisiejszej nocy będziemy chcieli uciekać?
Moje paniczne rozważania przerwał donośny głos ojca
- Róg Corti nigdy nie pozwoli sobie na zniewagę!
Musiałam coś wymyślić... To nie może być koniec naszej historii.


You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 01 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Na wiekiWhere stories live. Discover now