Bill wiedział, że serio jest coś nie tak i musiał działać.
Po przejściu przez portal, ujrzał normalnie żywą scenę z westernu.
Najciekawszy był widok bójki pomiędzy Keithem, a jakimś menelem, widocznie schlanym.
Pijany menel próbował strzelić pistoletem na kulki, a Keith jak jakiś ninja unikał strzałów.
Bill stał na dachu i bał się zeskoczyć. Wiedział, że jak to zrobi to się to źle skończy.
Menel rozłożył się niczym worek ziemniaków, a Keith spojrzał w stronę dachu, na którym stał jego przyjaciel.
"BILL?! KURWA, ZNALAZŁEM W KOŃCU KOGOŚ!" krzyknął gitarzysta, wyjmując menelowi papierocha z kieszeni.
"Połóż coś miękkiego" poprosił grzecznie Bill, siadając na krawędzi dachu.
"Koń, albo menel. Do wyboru, do koloru" powiedział Keith, próbując pociągnąć menela za nogę.
"Zdecydowanie wolę konia" i Bill zeskoczył. Nie trafił w konia, lecz w menela.
Keith zaczął się dziko śmiać, a Bill się mało nie zabił. Na dodatek rzygać mu się chciało, przez smród pochodzący od menela.
Bill się podniósł, po czym wszystko wyjaśnił z Keithem.
Keith postanowił, że będzie z Billem szukał przejść, które faktycznie mogą prowadzić do innych członków zespołu. Zostali im Mick, Charlie i Ronnie.
Jakiś facet na koniu zaczął strzelać do wszystkich dookoła, przez co nasza kochana dwójka była zmuszona spierdalać do domku. Do domku, w którym było to, o czym Keith myślał. Otóż po tym jak Keith i Bill się "schowali" do kufra, okazało się, że to droga w kolejny portal.
"No to kto pierwszy?" spytał Keith, pchając Billa lekko do przodu.
Bill po chwili zastanowienia, wszedł do portalu, ciągnąc przy tym Keitha.