Ostatni obłok widoczny w oknie sali nr. 7 przeleciał błyskawicznie, zanim jeszcze Marcinkiewicz zdążył spróbować Hot mleczka do którego wleciała niechcąco mucha o typowej kolorystyce tułowia.
Siedział zamyślony i fantazjował nad swoją karierą zawodową. Był on bowiem wszelako doświadczonym człowiekiem, był ratownikiem, który ratował delfiny, uczył się na uniwersytecie medycznym w Grenlandii, tam zdobył tytuł doktora, był kucharzem, chociaż niekoniecznie udanym, bo jeden raz pomylił pałeczki z żółtym makaronem i został wyrzucony ze spółki kulinarnej, aktorem udającym samego aktora co zawsze wydawało mu się radykalnie zabawne, był testerem serów pleśniowych marki "Polanka Krowia", (po każdej próbce tego produktu kończył w kiblu) i wiele, wiele innych specjalizacji, które co prawda nie były jego wewnętrzną prawdą za którą bezgranicznie podążał, ale chociaż zdobył spore doświadczenie.
Ostatnio rekrutował na nauczyciela od Edukacji przeciwko Niebezpieczeństwom w liceum ogólnokształcącym nr 13, bowiem przyśniło mu się, że jest bohaterem w szacie w kształcie czerwonego krzyżyka i ratuje najprzystojniejszych nauczycieli. Własne sny traktował jako bardzo poważne wizje wskazujące mu właściwą drogę zawodową.
Jakimś cudem udało mu się wstąpić w szkolne korytarze i rozpocząć realizację swoich marzeń.
Tymczasem dzwonek zadzwonił, a wszyscy uczniowie dynamicznie wybiegli z sali, zostawiając nauczyciela w samotności. Będąc w tymczasowym zaciszu wyciągnął sudoku i zaczął wstawiać cyfry w kwadraciki.
Jego trening umysłowy zagłuszył zgrzyt otwieranych drzwi. W wejściu pojawił się chłopiec, prawdopodobnie z klasy pierwszej, który wytrzeszczając oczy 👀, wskazał drżącą ręką na korytarz, podświadomie informując, że coś niedobrego się dzieje, poza zasięgiem jego wzroku. Wstał z krzesła i omijając chłopaka jak jakiegoś pachołka znajdował się już na korytarzu. Rozglądał się na prawo i lewo, aż wreszcie zrozumiał że wszystko dzieje się nad nim. Więc pobiegł na schody i zaczął wspinaczkę. Aż tutaj nagle zza rogu dyrektor, który był sprawcą zamieszania leci z dużą prędkością na krasnala i obaj lądują na ziemi całując się boleśnie. Pierwszy przytomny wstaje grubas, który opierając się rękoma o jego barki wstaje.
- Ups, niechcący - wydusil z siebie słowa, a resztki jego wcześniej zjedzonego croissanta wylądowały na garniturze krasnala.
- taa... chcący chyba, a napewno przygniatający, ale wybaczam. - W końcu to moja rola narażać się na takie przypadki.
A on zamilkł i spuścił głowę. Wydał z siebie płytki wydech zabarwiony widocznym poczuciem winy.
Krasnoludek wpatrywał się w niego jakby próbując zaanalizować jego stanowisko w tej szkole, ale trudno było wyciągnąć coś z tego pulchnego, czerwonego meżczyzny.
- Tak w ogóle to kim ty jesteś do licha? - machnął ręką z rezygnacji. - założę się, że z pewnością pobiłeś rekord szybkości jedzenia klusek Śląskich w minute.
Grubasek spojrzał na niego z niedowierzaniem i odrazą na niego.
- Umm... Jestem...