Rozdział 1

5 0 0
                                    

Moje ostatnie dni były potworne, matka ciągle krzyczała tata bił a moje rodzeństwo płakało w swoim pokoju, jednak ja tak nie chciałam. Wiedziałam że jeśli postawie na swoje to w końcu przestaną.
Oczywiście tak nie było
Próbowałam trzymać obojętną twarz kiedy krzyczeli. To było naprawdę trudne, chciałam jak najszybciej uciec moją jedyną radością było to że przecież za parę miesięcy miałam wyjechać studiować w Bostonie.
Ale co z moją siostrą, bratem? Jak oni to przejdą?
                              *********
Obudziłam się o 5 rano nie wiedząc w sumie dlaczego. Jednak zmieniło się to gdy zeszłam cichym krokiem do jadalni siedziała tam moja mama i tata rozmawiali o czymś.
-Czemu nie śpisz? Powinnaś już spać bo jutro musisz wcześnie wstać, aby pójść na przystanek i jechać na studia.
- obudziła mnie twoja rozmowa z tatą ale przepraszam już idę do swojego pokoju..
- Alice musimy pogadać- już zaczynało mi się robić gorąco na te słowa
- oczywiście, ale czy musimy rozmawiać teraz? Chce mi się spać- zasłoniłem dłonią buzię ziewając.
- tak musimy teraz.
O czym rozmawiać ?
- dobrze to o czym chciałaś rozmawiać ? - zapytałam gdy moja matka usiadła na krześle przy stole.
- widziałam to- już zaczęłam się stresować
- ale..co..?- zapytałam niepewnie.
- ta jedynka z chemii, i nie udawaj, że nie wiesz- chciałam płakać.
- ja przepraszam, naprawdę -
powiedziałam już prawie bliska płaczu
- dajesz wstyd naszej rodzinie, rozumiesz?
- Ja..
-  Tak, wiem że ty
- ale za to ty komplikujesz moje życie, Clarie i Shane'a- powiedziałam z łzami w oczach.
- ja komplikuje?-kobieta wzięła wielki zamach i spoliczkowała mnie. Swoją rodzoną córke. Niewiarygodne.
Następnego dnia nie miałam siły iść do szkoły ale przecież musiałam.
-Alicee, czy odprowadzisz mnie do szkoły?- zapytała Clarie na co skinęłam głową. Nadal miałam w głowie ostatni wieczór. Musiałam także przykryć korektorem zaczerwienioną od uderzenia twarz. Poczułam wibrowanie mojego telefonu w kieszeni więc szybko go wyjęłam i zobaczyłam wiadomości

Nieznany: będziesz dzisiaj w szkole?
Nieznany: chodzę z tobą do tej samej klasy.
Nieznany: ktoś powiedział żebym napisał pod ten numer, a nie jestem pewien czy dobrze napisałem.

Ja: nie wiem czy dobrze napisałeś ale nie mam ochoty z kimś pisać.

Nieznany: nazywam się Camden.

Ja: fajnie ale jak już pisałam, nie mam ochoty, i czasu na ciebie.

Nieznany: to zabolało, ale jakoś przeżyjemy to.
Nieznany: przeżyje*

Szybko zmieniłam nazwę chłopaka z ,,nieznany" na ,,Camden" ponieważ nie chciałam stresować się znów że jakiś nieznajomy numer do mnie pisze. Zdecydowanie nie chciałam.
                    
                   **************
Przeszłam progi uczelni, ale nie musiałam bać się samotnością jaką teraz na prawdę chciałam bo niemal od razu podbiegł do mnie chłopak który na oko miał 1.80 wzrostu. Miał ładnie zaczesane do tyłu czarne włosy i ciemne oczy. Chłopak ubrany był w czarną koszulę której rękawy podwinął bardzo  wysoko oraz długie czarne jeansy.
- Cześć, pisałem do ciebie mam nadzieję że nie pomyliłem numerów. Doszła ci wiadomość, prawda?- zapytał a ja lekko skinęłam głową.
-  jestem Camden, możesz mówić mi Cam.
- amm..Alice- podałam dłoń chłopakowi a on ją uścisnął.
Ciekawe czy ma dziewczynę.
Żart.
- PIĘKNE IMIE- Powiedział Cam a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu.- mogę cię z kimś poznać. No wiesz pewnie nikogo oprócz mnie tu nie znasz.
- skinęłam lekko głową, bo to akurat była prawda, nie znałam tutaj nikogo ale sama myśl że ma przy mnie być ten chłopak nie wprawiał mnie w radość.
Po chwili zadzwonił dzwonek, oznaczający początek lekcji, a wszyscy uczniowie powychodzili do swoich sal.
- No..to do zobaczenia.
Uśmiechnęłam się lekko.
Minimalnie. Tak tylko troszeczkę.
- Oo kogo my tu mamy, nowa dziewczyna w naszej klasie.- powiedziała jakaś dziewczyna.
- Amm.. tak, Alice- uśmiechnęłam się sztucznie bo musiałam przecież znaleźć jakichś znajomych, ale jak zobaczyłam jak grupka dziewczyn podchodzi to mnie, to już wiedziałam że nie będzie to głębsza przyjaźń.
- Widziałyśmy jak przystawiasz się do Cama, lepiej się do niego nie zbliżaj bo to JA mam u niego szansę a nie takie coś jak ty.- pozostałe dziewczyny zaśmiały się a ja miałam ochotę się rozpłakać. Albo je uderzyć ale tak nie mocno
- Ja nawet z nim nie gadałam, sam do mnie podszedł.- powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem.
- Ta, na pewno -po krótkiej chwili grupa dziewczyn sobie poszła a ja mogłam w skupieniu się uczyć i słuchać co mówił wykładowca.
Zapowiadają się niesamowite studia.

,,twierdza prawdziwej miłości"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz