Źli ludzie

6 0 0
                                    

         Zaczęło się od ćpuna imieniem Nomak, a początek rozgrywał się w Szczecinie. Narkoman ten błąkał się ulicami, wyglądał jak syniszczony Jezus. Z śladami pocięć na twarzy, w jednym wiecznie obsranym, śmierdzącym i brzydkim zielonym dresie. Ludzie śmieli się z niego, lecz ten miał wyjebane, wkońcu miał schizofrenie. Trudno jest przejmować się opinią innych gdy ich nie słyszysz, bo głos w głowie zagłusza wszelkie dźwięki z zewnątrz. Co go sprowadziło do takiego stanu? Sam tego nie wiem, ale wiem jedno. Od niego się wszystko zaczęło.
            Brał najgorsze gówno, wiecznie kupywał u tego samego dilera o ksywie ,,Anioł Śmierci" biorącej się z tego że sprzedawał same twarde narkotyki; od mefedronu, aż do nawet crocodila. Lecz jednego razu dostał jakieś nowe ścierwo zrobione u jakiegoś znajomego w piwnicy. Tą nowość postanowił dać nawet na testy Nomakowi skoro ten domagał się heroiny której zaczęło mu brakować. Sam narkotyk został stworzony na wzór crocodila, ale miał w sobie inne dodatki. Ćpun po dostaniu tego udał się na opuszczone warsztaty gdzie miał swoje miejsce tymczasowego zamieszkania. Usiadł na kawałku styropianu dodatkowo uwydatnionym gustownym dywanem z czarno białego kota. Siedzenie to było bardzo wygodne, głowa kota idealnie wspierała kość ogonową przez co mógł usiąść zdrowo i wygodnie, ogrzewając w dodatku osobę siedzącą. Ta zaś pobrała do strzykawki substancje, zdjęła pasek od stopni zaciskając go przy okazji pod bicepsem, po czym chwicił za strzykawkę wbijając ją po tym w żyłę i wciskając dozer.
           Momentalnie poczuł przypływ fali idącej od nóg do głowy, wraz z nim ujrzał gnicie ciała lecz to była ostatnia rzecz jaką ujrzał na ten moment ponieważ resztę tego widoku zaczęły otaczać halucynacje, a sam czuł że zaraz zaśnie. Rosnące stężenie DMT w mózgu uśpiło go na 8 godzin, a sny zmieniały się ciągle nadal odbiegając od normalnego świata. Wszystko było kolorowe i mieniło się, ale wraz ze spadaniem fazy klimat zamieniał się na mroczniejszy. Zaczął widzieć przelatujące czaszki skierowane w jego stronę, a po nich pojawiały się kilkusekundowe obrazy rozpadających się trupów. Ich gnicie sprawiał jednak w ćpunie chęć zabijanie, a odór sprawiał że stawał się głodny do stopnia w którym opierdolił by sobie takie zwłoki ze smakiem.
          W końcu faza się skończyła, minął nawet głód niespodziewanie. Wychodząc z bunkru miał się spotkać razem z dilerem w jego domu i opowiedzieć o efektach jeśli przeżyje. Nomak wyruszył więc z buta do centrum gdzie mieszkał Anioł Śmierci. Błąkał się po ulicach w biały dzień, zasypiając przemęczony co chwilę w losowych miejscach. Nie wiadomo czemu trafił na ulicę Kołątaja, oraz dlaczego dopiero o godzinie dwudziestej. Wiadomo jednak że zaczęło się ściemniać, lecz również nie wiedzieć czemu zgłodniał dopiero o tej porze dnia. Za to mimo formy jaką czuł w dzień, zaczął mieć wrażenie pełnego siły i kondycji. Być może jak drapieżnik poczuł zew polowań, ponieważ do sklepów ani innych lokali nie miał ochoty wejść zostawiając pieniądze na dodatkowe działki narkotyku bądź narkotyków.  Zazwyczaj bezdomni polują na coś jak; koty, ptaki, gryzonie, ba nawet dzika opierdolą i wtedy czują się jak w święta gdy jest taka ilość jedzenia
Lecz nie dziś, albowiem nie chciał jeść jakiegoś marnego ścierwa, mając tyle energii i z poglądem na ludzi że są tylko mięsem postanowił skorzystać z daru nocy, oraz zaczekać na samotną ofiarę.
        Dochodziła na zegarkach 23 godzina, a głód się nasilał. Ujrzał wtedy samotną kobietę idącą przez charakterystyczny mostek. Zaczął za nią podąrzać, daleko nie ucieknie, to jest tylko jakaś starsza pani w dodatku idąca z wózkiem wypełnionym pewnie zakupami z rynku. Po przejściu przez most zaczęła powoli schodzić po schodach na przystanek autobusowy. Miała przecież ten cholerny wózek, a stary wiek nie pomagał go znosić w dół. Nomak wykorzystał moment, schodząc za nią "przypadkowo" uderzył z barku urzywając całej siły. Kobieta spadła, ten wziął jej wózek i zaczął nieść go na dół, umieścił za murkiem po prawej stronie, po czym podszedł do staruszki tłumacząc się że był to "wypadek" oraz zaraz jej "pomoże" przy czym chwycił ją za obie ręce i zaczął szurać po kostce z bruku. Podniósł ją, bez litośnie rzucił za murek, zaraz po tym szukał miejsca na ciele ofiary które mógłby zacząć jeść. Zawsze lubił żeberka, więc obrócił ofiarę na brzuch i zaczął wbijać się w plecy. Na pozór zgniłe, dziurawe oraz żółte zęby, sprawiały tej nocy wrażenie wykonanych z metalu, ostrych przy tym jak skalpel. Dwadzieścia minut zajęło mu delektowanie się swoim obiadem, a z ciała znikła znaczna część prawej strony pleców wraz z nerką.
Czy smakowało? Nie wiem, zapytajcie go najlepiej idąc przez miasto w nocy. Zje trochę waszego ciała, a następnie zgwałci was, kończąc czyny mówiąc ,,mmm... delicious" obliże usta okradając zwłoki, a nawet podziękuje robiąc gest wysyłania całusa. Więc nie chodźcie w nocy, a jak już to uważajcie na siebie. Bo przyjdzie zły pan i wam wszystko zabierze jak wtedy. Można powiedzieć że babciny obiad rzeczywiście smakował, a nawet pieniądze dostał, 200 złoty ponieważ resztę obstawiam że wydała na rynku. Można by było to sprzedać, lecz lepiej już nie było wchodzić w interakcje z ludźmi.
          Dziwne, kobieta nie umarła. Koło godziny później obudziła się pełna siły, czuła że coś jest nie tak, jeszcze o tym nie wiedziała... Czuła dyskomfort, luźne mięśnie i skóra stały się bardziej napięte, widziała jedynie po rękach jakby schodziła jej skóra i gniła. Miała nadzieję przed utratą przytomności że wkońcu zginie, nie dziwię się. Była stara i lekko chora psychicznie, chciała wręcz aby wkońcu coś ją zabiło. Po obudzeniu się nawet stan psychiczny zamienił się już w mocne zaburzenia. Nie czekała już na autobus, wróciła do domu pieszo. W domu zobaczyła co się stało z jej ciałem, rozszczepiona skóra o sinej barwie wyglądająca na podążającom w stronę pleców, między nią widoczne lekko zielone mięśnie. ,,Pierdole nie myję się, patrząc na to pewnie kąpiel była by katorgą" - pomyślała, po czym udała się spać, lecz cały czas czuła głód. Mimo to już nic jej się nie chciało, stwierdziła że wszystko zrobi w dzień.
Z rana przypomniała sobię że na wieczór ma przyjechać córka z mężem i dziećmi. Wystarczająco dużo czasu by to co ma w ciele rozwineło się. Zjadła śniadanie i postanowiła się myć, stan ciała zmienił się przez cały czas. Po odsłoniętych mięśniach pozostał tylko ślad, jakby dzikie zwierzęta w nocy ją poszarpały. Przed wejściem do wanny nie zauważyła, że w pozostałych częściach ciała brakuję paru rzeczy jak chociażby skóra, która w innych była zielona i zgniła.
Weszła do wanny, o japierdole coza ból, starość przeszkadzała w ponownym podniesieniu się z wanny, a staruszka zaczęła cierpieć. W jej głowie zaczęły rozwijać się głosy, jakby kibicujące wodzie by sprawiała jak największy ból. Ledwo wyszła z wanny upadając przy tym na ziemię i tracąc przytomność. Przeleżała tak prawie do godziny 18, a budząc się zaczął do niej gadać głos. ,,Już nigdy nie będziesz sama, nigdy się nie zmienisz, będziesz cierpieć a śmierć osiągniesz tylko samobójstwem. Jeszcze nie poznałaś czym się stajesz, ale radziłbym popełnić samobójstwo nim będziesz musiała zjeść własną rodzinę. Czasu nie masz za wielę, za godzinę będą goście, a za pół godziny przyjdzie czas głodu, krwawego głodu... Odkręć zawór z gazem przed przyjściem rodziny i daj losowi przeprowadzić historię dalej, nie chcesz chyba by później twoi bliscy musieli przechodzić to samo, aż do usranej śmierci." Choroby psychiczne nie wybierają, a osoby z nimi są zbyt uległe. Zrobiła to, 5 minut przed przyjściem gości.
Domofon dzwoni do drzwi, chwilę po tym kobieta otwiera. Wita ją rodzina, wyglądają na szczęśliwych; Córka lat 32, jej mąż lat 35, 13 wnuk syn oraz jego 7 letnia siostrzyczka.
Usiedli w salonie, dorośli zaczęli rozmawiać, wnuk jak zawsze siedział na telefonie oglądając tik toczki, wnuczka zaczęła bawić się lalkami, a w całej tej atmosferze wisiała lekka nutka ulatniającego się gazu. Córka zauważyła że coś jest nie tak z mamą, jakby została pobita, lecz nie mogła uwieżyć że coś takiego mogło ją spotkać więc zakryła myśl wmawiając sobie że może się rozchorowała, stwierdziła więc że zrobi herbatę. Mąż został i jeszcze chwilę gadał z teściową, raczej nie czuł od niej złych zamiarów. W tym czasie żona będąca w kuchni zobaczyła odkręcony gaz bez odpalonego ognia z kuchenki, lecz było już zapóźno by kogokolwiek o tym powiadomić. Ponieważ w tym samym momencie usłyszała głos mężczyzny ,,kochanie idę zapalić", a ten nieświadomy odpalił zapalniczkę jeszcze w progu drzwi balkonowych. Żona zobaczyła tylko nagły błysk. Tak się zakończyło życię i historia pięciu osób.
             Nomak dotarł do bloku dilera, praktycznie centrum Szczecina, wszedł na klatkę ledwo wspinając się po schodach. Gdy Anioł Śmierci (skrócę to do AS) zobaczył go, stwierdził że jest pojebany łażąc cały w krwi po ulicy. Nie zaniepokoiła go jednak krew na buzi.
Chwilę gadali,
-(AS)- Jak tam faza?
-(N)- Pojebana...
-(AS)- Co czułeś?
-(N)- Jakbym zmieszał LSD z Heroiną.
-(AS)- Ile trwało?
-(N)- Sam nie wiem, uśpiło mnie to. Brałem rano, a doszedłem tu w krótkim czasie jakoś.
-(AS)- Japierdole... Jutro przekażę twórcy tego dzieła. A teraz idź się umyj.
         Nomak w głębi siebie wiedział że nikt nie powinien brać tego gówna, zresztą naszła go chcęć bycia wyjątkowy, jedyną osobą tak żyjącą i mającą takie umiejętności. Poszedł do łazięki, była ona obok wejścia, a w środku obok drzwi 5 kilogramowy młot. Chwilę jeszcze posiedział w środku załatwić potrzebę w toalecie, przy tym jak prawdziwy mężczyzna opracować plan i przemyśleć sobie wszystko. Zdążył zgłodnieć co zapowiadało się tragedią, gdyż byla jeszcze noc. Chwycił młot i wyszedł do przedpokoju, w kuchni stał AS wpatrzony w telefon. Z tej hipnozy wyrwało go silne uderzenie w piszczel, rzucił telefon i spojrzał się na Nomaka przy tym opadając plecami na ziemię. ,,Co ty odpierdalasz ćpunie!?" Krzyknął pełen agresji. ,,To za sprzedanie mi tego ścierwa" powiedział Nomak po czym uderzył ponownie w tą samą piszczel, z której po tym uderzeniu zrobił się naleśnik. ,,A to za wszystkich innych ludzi którzy zgineli albo są teraz rozjebani w ćpalni" - uderzył drugi piszczel również tworząc z niego placek. Chwycił za telefon dilera, usiadł na krześle i zaczął rozprawkę.
,,otóż kurwa... tak naprawdę to co w siebie wjebałem sprawiło że jestem teraz głodny w nocy, chcę jeść żywych ludzi i pić ich szkarłatną krew. Jakiś czas temu ojebałem jakąś starą babę, a ty chcesz żeby więcej osób tak miało? Ty pojebie... Ale nie... ja też jestem pojebany właściwie i to ja jedyny będę prawdziwym wampirem czy tam zombie. Więc właściwie to dzięki, nie wiem już się kurwa gubię co mam powiedzieć..." chwyta się za głowę. ,,Japierdole.." udeża kilka razy. ,,Już...już..." spogląda na placki zrobione z piszczeli. ,,Dobra bo już się głodny robię" Włącza piosenkę ,,hamer smashed face" od Canibal Corpse z telefonu i daje na full. ,,Przejdźmy do sedna, poczuj się jak na pogo kurwiu."
AS ostatnią rzecz jaką zobaczył w życiu to młot błyszczący w świetle lamp wiszących na suficie.
         Czaszka Dilera pęka jak pomidor zmiażdżony ręką, a krew rozpryskuje się na 30 cm wokół głowy lekko spływając do fug kuchennych płytek. Nomak rzucił się na podłogę by ją pić, bądź zlizywać, podjadł przy tym trochę gardła i uda. Korzystając z okazji wyposażenia mieszkania postanowił sobię zrobić zapasy, zostawił narkotyki gdyż i tak cały czas czuł jakby był na fazie, wystrzelony tej nocy jak rakieta. Odnalazł torbę, którą następnie zaniósł do kuchni by następnie wyjąć noże i zabawić się w rzeźnika. Wyciągnął zmiażdżony mózg, który spakował do folii. Pozbierał oczy, język, odciął uszy by je włożyć do słoika maczane w płynie mózgowym. Przeniósł się do torsu, z którego wyciął pierw serce ,,jak romantycznie... skradłem komuś serce." - Westchnął, po czym wyciął żebra. Następnie rozciął brzuch z krórego wyjął żołądek, wylał z niego kwas do wody w myśl najważniejszej zasady chemika młodego. Zabrał się za jelita, będzie dużo kiełbasy do jedzenia, jeszcze cebulkę sobie weźmie. Po czym wziął nerki ,,3000zł... 6000zł... Będę bogaty hehe". Z torsu zostawił wątrobę stwierdzając że i tak przepita pewnie. Zabrał się za kończyny, na początku ręce z których jedynie mógł wyciąć palce by sobie poobgryzać z nudów ,,Czy to ci raperzy?" Rzekł wycinając je. Zabrał się za nogi gdzie też nie zdziałał zbyt wiele, również odcinając palce, ale poprawiło mu to nastrój ponieważ jak Ferdynand Kiepski mógł sobie zaśpiewać ,,Daj mi nogę, daj mi nogę, daj mi nogę... bo bez nogi żyć nie mogę". Gdy już się spakował i zrobił zapasy dał też coś od siebię. Dał nogę i uciekł zabierając klucze jakby chciał coś jeszcze później zabrać. Ale przed tym odpoczął jeszcze w mieszkaniu i przespał cały dzień, obudził się przed 19, a wtedy opuścił lokal.
           Kierował się do opuszczonego domu na Warszewie, stwierdził że dobrze będzie się tam mu żyć. Kierował się Aleją Wyzwolenia, którą dotarł na rejon Niebuszewo-Bolinko, przechodząc między blokami usłyszał wybuch i zobaczył jak nagle z bloku obok ściana na trzecim piętrze wylatuje razem z szybą oraz spadają na bezdomnego śpiącego pod. Nomak nie widział go żywego dłużej gdyż spadające odłamki zdążyły szybko zabić jegomościa, a szczególnie szklane kawałki z czego jeden spadł mu na kark dekapitując go. Nomak podszedł do trupa, a tam dwa ciała. Dziwne podwoili się czy coś? Nie wiedział, ale omało nie zmarł na zawał jak przed nim wylądowało małe cale czarne coś. Tak się wystraszył że aż z automatu sprzedał temu małemu czemuś kopa. To było dziecko... i trafił w głowę... Dowiedział się o tym jak poczuł coś klejącego się pod podeszwą. Stwierdził że nie ma czasu oraz zachwile tu będą służby. Zabrał głowę bezdomnego i uciekł.
         Doszedł do nowego domu o 3 w nocy, nawet nie bał się wejść bo jedynym zagrożeniem jest on sam. Udał się na najwyższe piętro, poddasze gdzie ujrzał kolumne, na niej mały podest. Po jakimś czasie zrobił sobie tam wejście, rozgościł się i tam zamieszkał. Znalazł jakiś materac króry następnie wrzucił do swojego miejsca gdzie postawił też torbę z swoim jedzeniem. Ahh... tak się pięknie żyje, stwierdził i poszedł spać bo nadchodził już ranek.
           

mon' zombie - narkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz