Prolog

9 3 22
                                    

Leżę opatulona kołdrą, przyglądając się stosowi książek, który miałam przeczytać pod koniec roku, lecz tego nie zrobiłam, ponieważ powstrzymywał mnie przed tym sam umysł, chociaż nie miał ku temu powodu. Po dłuższej chwili niewinnego patrzenia tulę twarz do misia i zaczynam nieznośnie płakać, nie do końca pojmując, co się ze mną ostatnimi miesiącami dzieje.

Na początku września byłam dziewczyną pełną energii, zdolną do dostawania najlepszych ocen, przy tym nie męcząc się, a teraz jestem niewyspanym kłębkiem nerwów i to wszystko dzieje się z nieznanej mi przyczyny. TO PRZECIEŻ BEZ SENSU! To przeczy nauce, logice oraz wszystkiemu, co dotychczas poznałam. Nie mogłam z dnia na dzień stać się najgorszą wersją siebie. Stawanie się najgorszą wersją siebie jest procesem – tak przynajmniej jest u mnie i nigdy nie było inaczej.

Kiedy czegoś dotykam, mam wrażenie, że to nie jest to prawdziwe – a jak to wytłumaczyć? Spadek energii ma jeszcze jakiś sens, ale nierzeczywiste postrzeganie przedmiotów wokół mnie, wygląda jak dziwactwo, którego nikt nigdy nie weźmie na poważnie.

Gdy jestem już blisko odpowiedzi, do mojego pokoju wchodzi Chrysander i znienacka rzuca we mnie paczką żelków Haribo, przy tym pytając:

– Yui, najpierw mleko czy płatki? – ostatnie słowo wypowiada cicho, a w jego brzmieniu słychać przerażenie, więc energicznie podnoszę głowę, sprawdzając przyczynę, której przez pierwsze trzy sekundy nie znajduję, a gdy znajduję, wystraszona chowam się pod pościel.

– Wyjdźże z mojego pokoju! – jęczę. Chrysander natychmiast zatrzaskuje drzwi i prędko nie wraca, więc wychodzę spod pierzyny, aby przyjrzeć się moim dłoniom.

Myślałam, że nic już nie może mnie zaskoczyć, ale świecące dłonie przebiły moje najśmielsze koszmary.

Lokalny ŚpiochOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz