♡,,𝙼𝚊𝚖 𝚍𝚘𝚜́𝚌́, 𝙲𝚑𝚊𝚛𝚕𝚎𝚜"♡

140 23 33
                                    

  - Valerie!!! - wydarła się Clarissa kiedy tylko dziewczyna weszła do domu. - Jak śmiałaś! Ośmieszyłaś naszą rodzinę przed Bunettami! Jesteśmy z ojcem bardzo zawiedzeni!

  - Właściwie to ja uważam, że... - Charles stanął w obronie córki, ale jego żona posłała mu swoje mordercze spojrzenie, więc ucichł.

  - Aha, i kiedy wybiegłaś z ich domu zdecydowaliśmy, że Alexander oświadczy ci się za dwa tygodnie, w Paryżu. - rzekła Clarissa i przeszła do jej ulubionych krzyków.

***

  Prawda była jednak taka, że owa rozmowa miała miejsce półtora tygodnia temu, a Valerie pijąc borówkową herbatę z Eminemem na słuchawkach rozmyślała o tym, jak uniknąć podróży do Francji.

  Zatrzymała się na pomyśle wyskoczenia z prywatnego samolotu rodziny Bunettów ze spadochronem, ale szybko się rozmyśliła stwierdzając, że może spaść w innym do Anglii kraju.

  Clarissa bez ostrzeżenia wparowała do jej pokoju z długą, czerwoną wieczorową suknią na ramiączkach. Położyła ją na łóżku córki, delikatnie gładząc materiał ręką. Valerie posłała jej zdziwione spojrzenie, a ona wzdychając odparła:

  - Miałam ją kiedy oświadczył mi się twój tata...

  Valerie wybałuszyła oczy. Pierwszy raz Clarissa w obecności Val mówiła o Charlsie ,,tata".

  - I twoja babcia też, kiedy oświadczył jej się dziadek. Wszystkie byłyśmy w tej samej sytuacji. Chcę ci przez to powiedzieć, że i ja, i twoja babcia zostaliśmy wplątane w zaaranżowane małżeństwo. Jednak z dużą różnicą. Twoja babcia sama wybierała sobie męża. Nigdy się nie pokłócili. Mnie natomiast - wskazała ręką na swoją klatkę piersiową - męża wybierali dziadkowie. Od początku ja i Charles do siebie nie pasowaliśmy. ,,Ale - zaczęła naśladować głos babci Valerie - on jest z takiej dobrej rodziny Liso".

  Val zdziwiła się jeszcze bardziej. Kto na Clarissę mówił Lisa?! Pamiętała, że ojciec kiedyś próbował ją tak zagadnąć, ale Clarissa prawie dała mu wtedy z liścia.

  - Mieli powód. Za takie coś, w sensie za wydanie mnie zamęża dostali kupę pieniędzy.

  Valerie poczuła, że robi jej się słabo.

  - Mnie też sprzedajecie dla pieniędzy?

  - Nie, córeczko... Charles jest chory... Potrzebujemy zaufanego doktora na leczenie... A oni nam go obiecali... Za rozsądną cenę... A jedynym skarbem jak jest Charlesem posiadamy jesteś ty.

  - A Barb? - zapytała Valerie. Nogi jej się trzęsły i całą sobą walczyła żeby nie płakać. - Co się dzieje z tatą? Jak się czuje? Na co choruje?

  - Ma problemy z sercem. Twój ojciec źle się czuje. Nie wiem czy dożyje ślubu, co daje ci wolną drogę. Kiedy jednego z nas zabraknie nie będziesz musiała być z Alexem. A co do Barbie to tata nalegał akurat na ciebie. - westchnęła. - a teraz muszę trochę pokrzyczeć. Twój ojciec tego oczekuje. Oczekuje żebym była tym złym gliną. A ja już naprawdę tego nie chcę. Valerie nie bierz tego do siebie. Nic co kiedykolwiek złego o tobie powiedziałam nie było prawdą.

  Krzyknęła na dziewczynę parę razy po czym mruknęła do niej porozumiewawczo, i trzasnęła drzwiami.

***

  Clarissa weszła do gabinetu męża.

  - I co? - zapytał Charles. - Podoba jej się sukienka?

  - Zdziwiona, chyba nie jej styl.

  - Ah, niewdzięczna. - powiedział. - Może trzeba było jeszcze trochę na nią pokrzyczeć?

  - Nie. - odparła twardo. - Mam dość, Charles. Nie chcę być ,,tą złą". Jak ci nie pasuje, to może sam to zrób? Ja robię to od dziewiętanastu lat, i nie zgadzam się na więcej. To koniec z moim chodzeniem po twojej myśli. Jestem kobietą a nie twoją ,,marionetką". To tyle jeżeli chodzi o moją wypowiedź. Resztę sobie przemyśl, bo chyba jeszcze nic do ciebie nie dotarło.

  I trzasnęła drzwiami. Tym razem nie dla gry aktorskiej, ale z goryczy i złości.

  ,,Czara się przelała, Charles" - pomyślała. - ,,Ciekawe kim teraz zmanipulujesz, żeby Valerie nadal myślała o tobie jako o bezgrzesznym rodzicu...".

***

  W tym czasie Charles przeżywał szok. I to taki autentyczny, z wymalową emocją na twarzy.

  ,,Lisa tego nie powiedziała - pomyślał. - Coś mi się wydało".

  Wiedział dlaczego Lisa tak niecierpi, kiedy się tak na nią mówi. Otórz kiedy Clarissa była małą dziewczynką miała brata.

  Właśnie. Miała.

  Robert, starszy od Lisy o osiem lat w wieku dziewiętnastu lat zginął w wypadku samochodowym.

  Dziewczynka, postanowiła, że nikt już nie powie do niej ,,Lisa", bo Robert tak na nią mówił.

  Nigdy o nim nie wspomina.

  Cóż, tęskni.

***

  Valerie miała świadomość o kłótni rodziców. Podejrzewała z jakiego powodu, ale ze wszystkich sił starała się unikać Charlsa.

  Nie chciała go widzieć.

  Nie po tym co zrobił...


Aranżowane Małżeństwo Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz