Stałem z Carbonarą za Burger Shotem. Opierałem się o śmietnik, w milczeniu dopalając papierosa. Słyszałem podniesione głosy i śmiechy, dochodzące z zaplecza, a także wrzask Davida, któremu Laborant właśnie zajebał bułkę.
— Nie zostaniesz na dłużej? — spytał lekko zawiedziony białowłosy, przegrywając ciągnącą się ciszę.
— Nie, może innym razem. Muszę jeszcze poćwiczyć hacki na jutrzejszy Pacyfik i się wyspać.
— W porządku, tylko nie siedź za długo. — uśmiechnął się.
— Spokojnie, nie będę. Ja już lecę, papa braciszku. — odwzajemniłem uśmiech.
Wsiadłem do swojego Ferrari i ruszyłem z piskiem opon z parkingu w stronę apartamentów. Po drodze zahaczyłem jeszcze o magazyn, żeby zabrać kilka woreczków z metą i skierowałem się do apartamentów.
W pewnym momencie zauważyłem SEU, stojące na czerwonych światłach. Nie zdążyłem nawet trochę przyhamować i minąłem pojazd z prędkością ponad stu mph. Dosłownie kilka sekund później usłyszałem sygnał, że mam zjechać na pobocze, co też zrobiłem.
SEU, które mnie zatrzymało okazało się Corvettą Grześka. Nawet nie wiedziałem, że miał nocną zmianę, ale w sumie to by tłumaczyło nasz nagły brak kontaktu.
— Oj księdzu, nieładnie to tak łamać przepisy. — mruknął z rozbawieniem, podchodząc do Ferrarki.
— No co ty, ja jestem z zakonu, jak mógłbym nie przestrzegać prawa? — spojrzałem na niego z udawanym oburzeniem.
— No nie rób sobie ze mnie jaj, Knuckles. Dobrze wiemy, że choćby nie wiem ile razy dostał mandat, i tak niczego się nie nauczysz.
— Więc mi nie dawaj mandatu. — wyszczerzyłem się, a zaraz później ziewnąłem.
— Tym razem skończy się na pouczeniu, ale następnym razem wlepię ci możliwie najwyższą karę. — ostrzegł.
— Dobra, dobra, wyluzuj. I z łaski swojej odpisałbyś czasem na SMS-a, bo widzę, że nawet nie ma sensu do ciebie dzwonić.
— Zajęty jestem, nie widzisz?
— Taa, siedzisz ja służbie nieprzerwanie od trzech dni. Już się nie próbuj tłumaczyć, ja wiem swoje. Po prostu zauważ, że w przeciwieństwie do ciebie dbam o tą pierdoloną relację.
— To nie jest takie łatwe, jak ci się wydaje. Jestem szefem SWAT-u i policjantem z High Command, przyjaźń z kryminalistą jest wręcz niedopuszczalna. Rightwill zawiesiłby mnie na dobry tydzień, gdyby się jakimś cudem dowiedział.
— Nie masz bodycama?
— Nie, rozjebał się.
— Mhm, tak, zupełnie sam. — znowu ziewnąłem.
— Weź ty jedź do domu się wyspać, tylko nie zaśnij i nie zajeb przypadkiem w jakiś drzewo, nie widzi mi się ciebie składać.
— Dobra, nie marudź już tak subwoofer.
Odszedł do Corvetty, a ja odjechałem, natomiastowo łamiąc te same przepisy, za które prawie dostałem mandat. Widziałem w lusterku, jak Montanha chowa twarz w rękach w geście załamania psychicznego, na co zacząłem się śmiać. Po czym wpierdoliłem się w hydrant.

CZYTASZ
Everything • MORWIN ONESHOT
FantasyErwin Knuckles od miesięcy przyjaźni się z Gregorym Montanhą, jednak ich relacja jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać. Relacja największego kryminalisty w Los Santos, terrorysty i mordercy oraz przykładnego funkcjonariusza, szefa SWA...