Rozdział 11

740 28 27
                                    

Zamarłam. 

Naprawdę nie wiedziałam co robić. Nie ufałam Oscarowi na co dzień, lecz teraz wiedziałam, że wie co robi. Nie wiedziałam tylko, czy oczekuje ode mnie jakiegoś ruchu. 

Wpatrywałam się w niego, podczas gdy on toczył bitwę na spojrzenia z nieznajomym. Czekałam ja jakiś ruch z jego strony. Cokolwiek. 

Nic. 

Obaj stali w tych samych pozycjach a z tyłu stało dwóch facetów którzy do nich mierzyli. Ja stałam trochę za Oscarem i przyglądałam się całej akcji wciąż trzymając przed sobą dezodorant i nóż. 

Boląca mnie ręka zaczęła nieznośnie boleć. Nie byłam w stanie jej utrzymać ale bałam się poruszyć. Zacisnęłam zęby. Zobaczyłam, że mężczyzna, który trzymał broń, którą Oscar aktualnie miał przy krtani, spojrzał na chwilę na mnie i uśmiechnął się pod nosem.

– Twoją księżniczkę chyba boli ręka – mruknął.

– Ona jest mi obojętna – rzucił lodowato. 

Nie zabolało mnie to. Powiedziałabym dokładnie to samo. 

– Ah tak? – spytał po czym kiwnął głową na mnie do jednego ze swoich ludzi. 

Ten opuścił broń i powolnym krokiem podszedł do mnie. Gdy tylko się zbliżył, już chciałam naciskać przycisk od dezodorantu gdy przemówił: 

– Tylko spróbuj. Inaczej twój chłoptaś zginie na oczach twoich i swojej kuzynki – kiwnął głową a ja dopiero teraz zauważyłam, że za ladą stoi przerażona brunetka. W rękach trzymała tacę i się nią osłaniała, a ja miałam wrażenie, że gdzieś już słyszałam głos tego chłopaka. – Żadnych gwałtownych ruchów – ostrzegł mnie po czum nagle przyspieszył kroku i rzucił się ze mną na kanapę. Wylądowałam na jego kolanach po czym poczułam coś lodowatego i metalowego przy szyi.

– Skoro jest ci obojętna, to możemy ją zabić? – spytał człowiek, który trzymał broń przy krtani Oscara tak łagodnie, jakby rozmawiał o pogodzie. 

– To, że jest mi obojętna, nie znaczy, że możecie ją zabijać – powiedział Oscar coraz bardziej się denerwując. 

– No widzisz... Jednak możemy – powiedział chłopak na którym siedziałam, po czym mocniej przycisnął, chyba nóż, do mojej szyi, jednak mi jej nie rozciął. Kątem oka zauważyłam jego wisiorek, który miał na szyi. Srebrna koniczyna czterolistna. Gdzieś już kiedyś widziałam ten znak. – Ostatnie słowa przed śmiercią młoda?

– Jeśli mnie zabijesz, to udowodnisz wszystkim, że masz małego. 

Oscar prychnął pod nosem a brunetka za ladą odwróciła głowę by ukryć rozbawienie. Mnie za to nie zbyt było do śmiechu. 

Chłopak za mną zrobił wielkie oczy a mężczyzna, który celował do Oscara zrobił oburzone spojrzenie. 

– Masz charakterek – uśmiechnął się sarkastycznie zabierając nóź. 

Nie wierze. Nie zabije mnie tylko dla tego, że jego męskie ego mu nie pozwala. 

– Taa, niezła jestem – wstałam z kanapy i spojrzałam na niego z góry. 

– Wygrałaś 

– Wiem. 

Chyba od dzisiaj zacznę to stosować w codziennym życiu. 

– Dobra dosyć tego! – krzyknął chłopak z tyłu i przeładował broń. – Koniec tej zabawy – powiedział grobowym tonem po czym pociągnął za spust. 

Plan idealny | I TOM | [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz