Kiedy Colette opuściła dwójkę podczas rozmowy. Griff zaczął opowiadać o zyskach itp itp. Edgar tylko przekręcał oczami po czym zawibrowało mu w kieszeni. Był to Fang. Edgar cierpliwie niczym nauczyciel czyli niecierpliwie czekał aż Griff zamknie swoją kasetkę (mordę). A kiedy szef odszedł do swojej poduszki z nadrukiem banknota, Edgar oddzwonił do swego przyjaciela.
-No halo?
-Hai Edgar! Mam mam mam spraaaaaaaaa eeeeeerrrr
Edgar westchnął wiedząc o co chodzi. Wciąż trunek od Angelo działał.
-Mmr... Edgejusiu
-KU#WA NIE NAZYWAJ MNIE TAK
-Al... Fo mam poradzić... Jesteś... Piękny
-...co?...
-Zamkochauem sie w tbie
-Naćpany jesteś idioto
-Alele ciem kochohom...
-nie
- *Płacz Fanga*
Fang się rozłączył a Edgar odłożył swój telefon do kieszeni. Chwilę później Edgar zamknął sklep i usłyszał szelest. Nie było tutaj zadymy więc wydawało się to podejrzane. Kiedy tak chodził to zauważył doniczkę a w nim stojącą Mandy. Głupia myśli że jej dość okrągłe cielsko zmieści się w rozmiarze łodygi.
-Czego tu szukasz Mandy?
Księżniczka cukierkowej sekcji wychyla się po czym podchodzi z "dumą" na twarzy i walnęła w stół kopertą.
-To. Dla. Ciebie.
Mandy, można powiedzieć, warknęła. Jak już jej Wezjuwuszowy temperament dobija, Edgar westchnął.
-Co to jest?
-To jest bowiem zap- ekhe za- ha tfu! Zaproszenie!
-Ha tfu
-Potrzebuje... Ugh... Twojej pomocy.
-Pomocy? Do czego niby?
-Do prezentu... Urodzinowego...
-A weź spi-
Zanim Edgar dokończył swe grzeszne słownictwo, Mandy kopnęła go w kolano.
Edgar nie zawył ale było słychać, że boli. Oj biedaczek, nie będzie skakał, ale wracając.
-Więc?
-Dobra dobra...
Mandy otworzyła sobie drzwi i wyszła. Edgar wstał i zamknął za nią po czym poczołgał do swego pokoju. Popatrzył się na swojego kompa i zauważył ikonkę discorda z powiadomieniem. Edgar usiadł i dołączył na vc gdzie był jeszcze Fang, Buster i Angelo.
-O PATRZCIE KTO PRZYSZEDŁ!
-Heeejka Edgierku~
-SPIE#####J ĆPUNIE, CO ZROBIŁES Z MOIM FANGIEM TY-
-Ale to był tylko makowiec-
Buster kłócił się z Angelo o Fanga a Edgar tylko wsłuchiwał się w ich krzyki rozpaczy i gniewu. Po czym Edgar się spytał.
-Może mi ktoś powiedzieć po co wam tu jestem?
-AAAA JUŻ JUŻ CHWILA MOMENT. EEEEEE. A PAMIĘTAM! FANG?
Fang włączył mikrofon i zamlaskał jakby był na kacu Noego.-No? Co?... A... Edgar jest... sprawa...
-I?
-Chodzi o... Urodziny Chestera
Edgar tak zająknął kiedy usłyszał Chester i przypomniał jak Menda- znaczy Mandy go kopnęła by jej pomóc.
-No słucham? - Edgar się spytał głosem jakby się podekscytował... Ale podekscytowany nie był.
-Będzie tam Shelly... I co mam zrobić? Bo wiesz co-
-Wiemy o tym wszyscy. Ale powiedz co konkretnie mam zrobić.
-Żebym ją przeprosił jakoś
-Czy wyglądam ci na terapeutę?
-POMOŻESZ MOJEMU ZIOMKOWI?
-No pomogę... -Edgar dokończył i Angelo postanowił się odezwać
-A może chcielbyście skosztować moje-
-NIE TY JE###A K###O
I tak znowu ze sobą się kłócili. Edgar rozłączył się i zaczął grać w Minecrafta na modach. Zastanawiał się w czym konkretnie ma pomóc Mandy... I urodziny Chestera są jutro wieczorem... Edgar westchnął i poszedł spać.
Ranek. Edgar udał się do kuchni gdzie już była ogarnięta Colette. Zdziwiło to trochę emosa bo przeważnie dziewczyna śpi tak do 11:00 dopóki się jej nie walnie... Co ją obudziło? A co bardziej martwiące, dlaczego się tak ogarnęła tak... ładnie.
-Ehm?
-Cześć Edgej!
-Uuhhh... Co ty tak wystrojona jak świąteczna choinka?
CZYTASZ
Brawl Ship
FanfictionZapierająca zawał w sercu powieść w której shipy się spełniają bądź upadają. Powieści pisane pod stołem witają was z otwartymi wersami.