Rozdział 37

436 77 8
                                    


Udanej majówki, kochani!

Kiedy panna Woodland zaczęła wygłaszać te swoje dziwaczne uwagi, zrozumiał, że za chwile w jego salonie rozpęta się piekło. Na szczęście jednak dziewczyna widocznie zrozumiała swój nietakt i wycofała się z dyskusji, chociaż spojrzenie jakie mu posłała, dźgnęło go prosto w brzuch. Była zła i rozczarowana i nie wiedzieć czemu, naprawdę jej współczuł, ale poniekąd poczuł niespotykane u niego rozczarowanie.

Niewątpliwie była sfrustrowana namawiającymi ją wokół damami na małżeństwo, mimo że nie wyrażała do niego chęci. Musiał jednak przyznać, że nieco ją rozumiał, chociaż sam nie chciał się żenić z innych powodów. Widział siebie jako wrak człowieka, dlatego nie mógłby pozwolić na to, by kobieta, która zechciałaby spędzić z nim resztę życia, miałaby dostać resztki człowieka. Żadna dama na to nie zasłużyła.

W końcu goście zaczęli wymawiać się bólem głowy i zmęczeniem. Matka i ciotka równocześnie udały się na spoczynek, podobnie było z Graftonami.

— Nasza Cassie co prawda śpi, ale nie lubię być długo bez niej.

— Zazdroszczę jej. Też chciałabym przesypiać całe dnie i mieć wszystkich w poważaniu — burknęła wciąż zła Whitney.

Księżna roześmiała się cicho i pokręciła głową, a potem razem wyszły z salonu. Tuż za nim kroczył Asher.

Kiedy został sam poczuł niesamowitą ulgę i odetchnęła głęboko. Rozejrzał się po przyciemnionym salonie i w końcu sam udał się na spoczynek. Dzień był okropnie długi i męczący, zważywszy na to, że najwięcej problemów spowodował Oscar. Biedny chłopak nafaszerował się czymś, co sprowadził z Londynu. Na szczęście jednak nie był to narkotyk, który sprowadzono z Indii, a który Briggs tak hojnie rozdawał wszystkim tym, którzy chcieli od niego kupić.

Służący został zabezpieczony w pokoju, przed którym postawił innego służącego. Na zmianę mieli go pilnować, by nie uciekł, a jutro Oscar zostanie spakowany i wywieziony w inne miejsce. Planował go umieścić na razie w posiadłości w Londynie, a stamtąd odesłać gdzieś indziej.

W salonie kręcił się już jego pokojowiec. Zapewne czekał, aż przyjdzie i zacznie szykować się do snu.

— Przygotuj kąpiel — poprosił i ruszył do niewielkiej etażerki w kącie salonu, gdzie przyniósł alkohol. Tylko i aż dwie butelki koniaku. Sięgnął po szklankę, ale w tym samym czasie usłyszał pukanie do drzwi. Zmarszczył brwi i otworzył je, zaskoczony dość późną wizytą. Szybko więc odstawił alkohol na swoje miejsce.

W progu stała matka z wyraźnym zadowoleniem na twarzy.

— Coś się stało? — zapytał zaniepokojony.

— Tak.

I nie czekając na jego odpowiedź, po prostu weszła do środka. Usiadła na szezlongu przed kominkiem i poczekała cierpliwie aż się do niej dosiądzie.

— No więc? Cóż się takiego stało, że postanowiłaś mnie odwiedzić tak późno?

— Ty się stałeś — odparła, a potem westchnęła i zaczęła sobie masować skroń, jakby to miało jej pomóc w przezwyciężeniu problemu, jakim niewątpliwie był. — Co tak naprawdę łączy cię z tą dziewczyną i dlaczego, na litość boską, przywiozłeś ją tu wbrew jej woli?

— Nic mnie z nią nie łączy. Panna Woodland napytała sobie ostatnio biedy i chciałem, żeby była przez jakiś czas bezpieczna, póki sprawa nie rozejdzie się po kościach. — Nie chciał mówić o prawdziwych powodach, dla których przywiózł Whitney w to miejsce, ale też nie widział żadnego sensownego wytłumaczenia na jej obecność.

Znajdziesz mnie o północy✓ [Blizny#2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz