Czarek Ozdoba był zdolnym licealistą, adoptowanym przed laty przez parę lekarzy. Sam miał smykałkę do pierwszej pomocy odkąd tylko pamiętał. Już w ośrodku w którym przebywał, zanim go adoptowano, zdołał pomóc koledze. Potem pod szpitalem w Leśnej Górze też miał zdarzenie, które wymagało od niego rozpoczęcia reanimacji, którą przejął od niego Beniamin Vick. Teraz jednak był skupiony na odkrywaniu na nowo uroków bycia nastolatkiem ze swoją partnerką – Renatą. Mieli niedawno mały kryzys, ale jakoś się udało to naprawić.
Siedzieli sobie aktualnie na skwerze cała klasą. W końcu mogli się zerwać. Ostatniej lekcji nie było – nauczycielka matematyki pojechała na pogrzeb kogoś z rodziny na drugi koniec kraju. Historię też im odwołano z powodów prywatnych nauczycielki. Nikt jej nie lubił, bo była bardzo ostra i nie dawała nic w zamian od siebie. Tylko wymagała i uważała, że jej przedmiot jest najważniejszy. Lata lecą, reformy gonią reformy, a szkoła to dalej folwark. Nie każdy nauczyciel jest z powołania. A i młodzież bywa teraz trudna...
Teraz młodzież mogła się zrelaksować, pogoda dopisywała. Lemoniada doskonale gasiła pragnienie, a hot dogi stanowiły przyjemny sposób na zaspokojenie apetytu przed obiadem. Któryś z chłopaków puścił muzykę przez głośnik. Słowem – impreza na całego. Wszystko było cudownie dopóki Ibra nie zobaczył wypadku samochodowego. Trwał w lekkim stuporze, bo okazało się, że samochód, który potrącił rowerzystę należał do ich...historyczki.
- Ty, Czarek, tam się coś stało – wyszeptał Ibra – Nie wygląda to dobrze...
- Faktycznie ludzie się zebrali – powiedział młody Ozdoba – Ciekawe na co się tak patrzą. Pójdziemy zobaczyć.
Dziewczyny, poza Renatą, zostały i pilnowały rzeczy oraz całej imprezy. Czarek za rękę
z dziewczyną szli dość żwawym krokiem. Towarzyszyli mu kumple z drużyny. Nagle zmroziło, gdy rozpoznał w potrąconym rowerzyście jednego z ratowników. Miał wprawdzie kask na głowie, ale sam w ogóle źle wyglądał. Czarek podbiegł do niego i ocenił, że młody mężczyzna na szczęście oddycha. Zaczął wydawać komendy:- Ibra, dzwonisz po pogotowie, Siwy – tam na budynku poczty jest AED, leć po nie, bo może się przydać. Renata wyjmij mi z nerki maskę do RKO – powiedział. – I rękawiczki.
Dziewczyna od razu przystąpiła do działań, sama też założyła rękawiczki. Sam Czarek zagadywał Gabriela i żądał wręcz, by ten nie zamykał oczu. Ibra, wybrawszy numer 999, wziął telefon na głośnomówiący bo nie wiedział, co mówić. Czarek stabilizując głowę poszkodowanego przemówił od razu:
- Adam? Mówi Czarek, przed chwilą doszło do potrącenia rowerzysty. To ratownik od Was, Gabryś – w tle poszło przekleństwo Adama. – Jest przytomny, ale sytuacja jest dynamiczna. Mamy AED, widzę krwotok z prawego uda, chyba kość ją przebiła. Przyślij kogoś no... - powiedział.
- Czarek, spokojnie. Czy jest tam ktoś dorosły? – zapytał dyspozytor – Ktoś kto może mu pomóc?
- Oni stoją i się gapią, kazałem nawet jednej pani sp..., bo nic nie robią tylko się gapią. – powiedział drżącym głosem chłopak. Zapomniał, że to się nagrywa. A ta pani była bardzo zacięta i mogła nieźle zaszkodzić Cezaremu.
Tymczasem ulicą z drugiej strony jechał Aleksander Klis. Był trochę zmęczony po nocce. Chciał brać zmiany, by zapomnieć, co zrobił wobec Julii. Trochę przesadził, a ona nie chciała z nim gadać i pewnie siedziała na lotnisku z tym gogusiem. Naprawdę wolałby aby zamiast Sławka już wybrała Nowego... Spojrzał w prawo i zobaczył zgromadzenie. Przypuszczał, że pewnie coś się działo. Zawsze ludzie stoją i ...tylko stoją. Wziął torbę ratowniczą i podbiegł zobaczyć, co się dzieje.
