Rozdział 3

280 20 3
                                    


-Vivi, telefon ci dzwoni!!

- Ściszcie muzykę! Nic nie usłyszę!

Nikt się nie posłuchał. Wzięłam telefon od Kendall i wyszłam na dwór, żeby cokolwiek usłyszeć.

Nieznany numer? Odbieram, może to coś ważnego.

- Tak słucham?

- Vivian Anderson?

-Tak przy telefonie. Kto dzwoni?

- Witam, komendant Louis Warner, dzwonię z komendy głównej.

-Witam? Coś się stało?

- Dzwonię, aby panią poinformować o śmiertelnym wypadku samochodowym.

- Nie rozumiem.

- W samochodzie który uległ wypadkowi.. byli twoi rodzice. Ciężarówka wjechała w dwuosobowe auto twoich rodziców. Niestety nie dało się ich uratować.

Nie. To nie może być prawda. Przecież moi rodzice jechali do cioci. Na pewno to jest jakaś pomyłka.

Osunęłam się przy ścianie. Wpatrywałam się w jeden punkt z niedowierzaniem, a w mojej głowie odtwarzały sie te same słowa, jak ścięta płyta.

„Niestety nie udało się ich uratować"

- Halo. Pani Vivian? Jest tam pani?

Już nie przykładałam telefonu do ucha. Łzy spływały mi po policzkach jak wodospad. Zostałam sama. Już nie mam dla kogo żyć. Moje dwie najważniejsze osoby... ich już tu nie ma. Tylko oni mnie kochali, tyl..

Kurwa.
Wybudziłam, się ze snu cała spocona z szybko bijącym sercem i mokrymi policzkami. Od roku ta jedna sytuacja śni mi się bez przerwy. Chodziłam po psychologach i psychiatrach. Nic mi to nie dało. Sny w kółko się pojawiały, za każdym razem gdy zmrużyłam oczy. Stało się to moją rutyną. Już nikt mi nie pomoże w tej sprawie i muszę z nią żyć. Za każdym razem tak samo boli mnie wspomnienie o tym telefonie.

Nagle z zamyślenia wyrwała mnie Ava.

-Vivian, zbieraj się za..-pojawiła się nagle w progu drzwi- Vivi? Stało się coś. Możesz mi powiedzieć. Wiesz o tym prawda. Coś się stało na auli, że płakałaś teraz?

-Nie to nie o to chodzi, po prostu... siadaj opowiem ci.

Ciężko mi o tym mówić, ale może wiele razy mnie zastać w tym stanie, więc nie ma sensu tego ukrywać. Powiedziałam jej o śmiertelnym wypadku moich rodziców. Ava caly czas mnie słuchała i nie przerywała mi. Widziałam, że było jej przykro. Fajnie mieć osobę która w końcu wie co się u mnie dzieje.

- Vivi, nie wiedziałam. Często masz takie sny?

- Cały czas. Nikomu o tym nie mów dobrze?

-Oczywiście. Moja biedna.- wtuliłam się w nią. Leżałyśmy jeszcze tak przez jakieś 10 minut.- To może na poprawę humoru pójdziemy teraz na imprezę. Poznasz może jakiegoś Romeo.

Zaczęłyśmy się śmiać.

Po 30 min byłam gotowa. Zrobiłam lekkie fale na włosach. Lekko się pomalowałam i ubrałam czarną mini obcisłą sukienkę z odkrytymi plecami.

- Idziemy?

-Idziemy.-odpowiedziałam.- Jak zwykle bogini..-powiedziałam do siebie ale tak żeby mnie Ava usłyszała.

-Nigdy nie przestaniesz mi tego mówić, prawda?- powiedziała, śmiejąc się.

-Zgadza się.

2 godziny później

𝑫𝒂𝒏𝒈𝒆𝒓𝒐𝒖𝒔 𝒍𝒐𝒗𝒆[zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz