Prolog

1.5K 196 20
                                    

Yael

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Yael

Muzyka była moim ratunkiem.

Nie.

Muzyka była moim życiem.

Ratowała mnie przed smutkiem, atakami paniki. Pozwalała przetrwać najgorszy czas, który zdecydowanie dominował w całym moim dwudziestodwuletnim życiu.

Dzięki niej nie stałam się smutna i zgorzkniała, bo za każdym razem, kiedy upadałam, to właśnie ona dawała mi nadzieję na lepsze jutro.

Wepchnięte słuchawki w uszy, głośno puszczona piosenka, dawały mi azyl, schronienie przed światem zewnętrznym, który częściej ranił, niż głaskał po głowie.

Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, ale melodia i słowa, potrafiły unieść mnie ponad kłopoty i tchnąć we mnie nowe życie.

Kiedy dowiedziałam się, że zostałam oddana do domu dziecka, bo zwyczajnie ktoś mnie nie chciał na swoją córkę. Kiedy kolejne moje koleżanki szły do nowych domów, a ja mogłam im tylko pomachać na do widzenia. Kiedy w końcu umarła jedyna osoba, która kochała mnie naprawdę i szczerze. Zawsze wtedy była tylko muzyka, zagłuszająca żal, podłe myśli i beznadziejność mojego istnienia.

Miałam to szczęście, o ile tak to można nazwać, że kiedy miałam pięć lat, zainteresowała się mną bardzo bogata, samotna staruszka, która mimo że nie mogła mnie zabrać do siebie z racji podeszłego wieku, to zadbała o wykształcenie, ładne ubrania i czasami zabierała na jeden dzień, gotowała pyszne obiady i spędzałyśmy razem miło czas. Dawała namiastkę normalnego życia i nauczyła miłości. Takiej prawdziwej, szczerej, bezinteresownej...

Dzięki niej zaczęłam grać na gitarze, a później kupiła mi moją własną, bym rozwijała talent i szlifowała przepiękny, niespotykany głos. Tak o mnie mówiła moja nauczycielka muzyki. Anioł o kryształowym głosie i sercu.

Uciekałam do ogrodu, na tyłach domu dziecka i trenowałam, aż moje palce były pozdzierane i krwawiły. Dopóki nie udało mi się zagrać czegoś perfekcyjnie. Tak bardzo chciałam zadowolić babcię. By była ze mnie dumna.

Moja przyszywana babcia zmarła dokładnie w tym samym roku, w którym osiągnęłam pełnoletniość. Kazała po śmierci spieniężyć swój dom, a w rozczulającym liście napisała mi, że wszystkie pieniądze, które od niej otrzymałam, miałam wydać na spełnianie marzeń. Tych samych, które od zawsze były dla mnie nieosiągalne.

Tak oto powstała lista rzeczy nieosiągalnych, pieniądze wylądowały na lokacie, a ja w wynajętym mieszkaniu, które na początku opłacał mi dom dziecka, a raczej państwo.

Uciekłam z niego po dwóch latach. Spakowałam dorobek życia w jedną walizkę i kupiłam bilet na pierwszy możliwy lot, byleby jak najdalej od Chicago. Wylądowałam w Paryżu i zakochałam się w tym mieście tak bardzo, że po tygodniu wsiąkłam i pierwszy raz w życiu poczułam, że byłam tam, gdzie trzeba.

Byłam dorosła i samotna jak jeszcze nigdy do tej pory. Znów miałam tylko muzykę i malutki skrawek swojego miejsca na ziemi.

Mam na imię Yael, co w biblii oznaczało „jagnię" i osobę, która była w stanie znieść wszystkie przeciwności losu, mam dwadzieścia dwa lata, gitarę i serce pełne miłości, którą kiedyś chciałabym komuś oddać. Boję się samotności, choć paradoksalnie towarzyszyła mi przez całe życie. Powinnam była się przyzwyczaić, ale tak się nie stało.

Gubiłam się i odnajdywałam, szukając siebie i kogoś, kto mógłby chwycić mnie za rękę, bym w końcu nie musiała być silna, bym mogła odpuścić i odpocząć. Pierwszy raz w życiu.

 Pierwszy raz w życiu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Cicha muzyka duszyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz