🗡️ ROZDZIAŁ XXII 🗡️

31 6 0
                                    

Nienasycone płomienie pożerały wszystko, co stawało na ich drodze. Nie wybierały. Nie oszczędzały. Zajmowały każdą powierzchnię, wszystko, co znajdowało się w zasięgu wzroku. Wokół roznosiła się gryząca woń, przez którą oddychanie stawało się cięższe, nawet jeśli większość dymu unosiła się i znikała w mroku nocy. Nim Erin się obejrzała, płomienie dotarły również do niej. Pochłonęły ją, paliły skórę, nie pozwalały oddychać.

Zamrugała kilka razy, a obrazy przed jej oczami zniknęły. Skóra mrowiła, jakby się leczyła, ale nie znajdowało się na niej nawet jedno małe oparzenie. Dziewczyna z powrotem znajdowała się w swoim pokoju, mimo że myślami ciągle wracała pod motel. Wpatrywała się pustym wzrokiem w tablicę korkową, zawieszając się na jej wspólnym zdjęciu z Dante. Zastanawiała się, czy gdyby tamtego wieczoru wszystko potoczyło się inaczej i dotarliby na miejsce w odpowiednim czasie, znaleźliby potrzebne informacje. Czy byliby właśnie na misji ratunkowej i ryzykowali życia, aby wyciągnąć nastolatka z niewoli?

Z zamyślenia wyrwało ją pukanie do drzwi. Ściągnęła z uszu słuchawki, które dostała na urodziny od Dantego i zawiesiła je na szyi. Leżący na łóżku Komar uniósł lewe ucho i spojrzał z ukosa w kierunku, z którego dobiegał dźwięk.

— Otwarte — zawołała Erin, wyciągając z ust długopis, który do tej pory gryzła.

Mark uchylił lekko drzwi, zaglądając do środka, po czym wszedł do sypialni, zamykając je za sobą. Freeman nie spodziewała się wizyty ojca, z którym nie miała ostatnio najlepszych stosunków. Zawsze miał coś do powiedzenia, jeśli chodziło o Dantego i to ją niesamowicie irytowało. Próbowała go zrozumieć, ale miała wrażenie, jakby on sam się tego nie podejmował. Zachowywał się, jakby nigdy nie był młody i po uszy zakochany.

— Uczysz się? — zapytał, podchodząc bliżej. Przycupnął na materacu i dużą, silną ręką pogłaskał psa, który od razu wyciągnął łeb z jego kierunku.

— Tak — odparła zdawkowo, ale po chwili skarciła się w myślach. Ojciec rzadko przychodził do jej pokoju i rozmawiał z nią bez pretensji, dlatego wolała nacieszyć się tym momentem i wycisnąć z niego jak najwięcej dobrego. — Nadrobiłam już praktycznie wszystkie zaległości, ale i tak w tym roku muszę się uczyć na bieżąco, bo materiału jest po prostu za dużo.

— To chyba nie będzie problem, prawda? — Erin kiwnęła głową w odpowiedzi. — Co roku uczyłaś się na bieżąco. Nawet w najgorszym okresie.

Zacisnęła palce na krawędzi biurka. Nie wiedziała, dlaczego tak bardzo zdenerwowały ją te słowa. Nie dała po sobie tego poznać i zagryzła policzek, aby nie zacząć się odgryzać. Powtarzała sobie, że mężczyzna raczej nie miał nic złego na myśli, po prostu niefortunnie ujął swoje myśli.

Kiedy była w swoim najgorszym okresie życia, praktycznie nie spała, nie jadła i nie wychodziła z domu. Przez większość czasu płakała w swoim pokoju, nie potrafiąc spojrzeć sobie w oczy w lustrze. Nienawidziła siebie. Czuła się żałośnie z tym, jak pozwalała się traktować Paulowi, a jeszcze gorzej z tym, że nie potrafiła nic z tym zrobić. Na pewien sposób odnajdywała spokój w uczeniu się — musiała wtedy odciąć się od wszelkich myśli i w stu procentach skupić na materiale.

— Jak było u psychologa? — zapytał Mark, dostrzegając, że Erin zamyśliła się i mu nie odpowiedziała.

— W porządku, postanowiłyśmy odstawić leki — przyznała, obracając się na krześle w jego kierunku. — I tak przeszłam już przez cały zespół odstawienia i nie chciałam kontynuować ich brania, dlatego postawiłyśmy tylko na psychoterapię.

— Dasz sobie z tym radę bez tabletek.

— Tak myślisz?

— Oczywiście, że tak. W końcu jesteś moją córką. — Posłał jej smutny uśmiech, który bardzo szybko zmienił się w powagę. Freeman słyszała, jak jego serce zaczyna tłuc się w klatce piersiowej. — Chciałem cię przeprosić.

Bez strachu [Redfield #3]Where stories live. Discover now