Rozdział 29

3.7K 112 181
                                    

Siedziałam na trybunach razem z moim bratem, który wciąż jeszcze nie mógł grać i czekałam, aż zawodnicy w końcu wyjdą na murawę.

Po chwili zaczęli wychodzić, a jako pierwszy na boisko wstąpił Alex.

Wszyscy zaczęli głośno krzyczeć, a ja razem z nimi. Chwilę później mecz już się rozpoczął.

W zasadzie nie wiedziałam kto wygrywa, ponieważ nie znałam się na amerykańskim footballu, co dla wielu wydawało się dziwne zważywszy na to, że moi starsi  bracia, oraz chłopak byli w drużynie.   

Po pierwszej połowie połowie nasza szkoła wygrywała, jednak to zmieniło się w połowie i końcowo przegraliśmy.

Ja się tym w ogóle nie przejęłam jednak moi bracie i Alex już tak.

Dwie godziny później postanowiłam się przejść do Alexa i powiedzieć, że nawet jak nie wygrał to jestem z niego dumna.

Drzwi otworzył mi mój chłopak, a ja weszłam do środka i zorientowałam się, że jesteśmy sami.

- czego chcesz?- spytał oschle.

- no...przyszłam ci powiedzieć, że nawet jak nie wygraliście to nic ja i tak jestem z ciebie dumna, bo wiem, że dałeś z siebie sto procent.

- ta to fajnie, szkoda że trener tak nie sądzi. To był zły pomysł, abyśmy gdziekolwiek jechali!

- To nie jest wina wyjazdu- mówiłam spokojnie i próbowałam go przytulić, lecz on się odsunął.

- To czyja to jest wina? Może twoja. Tak to była twoja wina, gdyby nie ty to bym to wygrał.

- Jesteś niedorzeczny to nie jest ani moja, ani twoja wina.

- Masz rację to nie jest moja wina tylko twoja!

-Tak oczywiście to moja wina! Chce ci przypomnieć, że to ty wymyśliłeś ten lot. I to nie jest tylko tego wina! Najwidoczniej coś wam nie wyszło. Gdy byliśmy na tych zasranych hawajach ćwiczyłeś! Poza tym to jest mało prawdopodobne, abyś przez pięć dni wciąż ćwicząc stracił formę. Ale wiesz co rób sobie co chcesz jeżeli masz takie nastawienie do wszystkiego. Napisz jak zmądrzejesz, a na razie weź się ogarnij bo zachowujesz się jak pizda, która nie umie przegrywać.

- Ej no nie mała zaczekaj- powiedział gdy już miałam wychodzić z jego pokoju.

- Mała to jest twoja pała- odpowiedziałam i trzasnęłam drzwiami.

- Hej no przepraszam!- wybiegł za mną

- Pierdol się- odpowiedziałam i pokazałam w jego stronę środkowy palec.

Kroki chłopaka ustały co oznaczało że musiał się zatrzymać jednak ja nie chciałam się odwracać.

Przez cały czas czułam ścisk w żołądku. Był dla mnie ważny i nie chciałam z nim zrywać, ale zachował się jak pizda. Musieliśmy ewidentnie od siebie odpocząć nie wiem na ile, ale zdecydowanie na jakiś czas.

Wybrałam numer mamy, która niemal od razu odebrała.

- Cześć skarbie coś się stało?- spytała kobieta.

- Chcesz po mnie przyjechać?-mówiłam czując napływające do oczu łzy.

- Co się stało skarbie?- kobieta zadała kolejne pytanie.

failure in lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz