Odwiedziny

15 4 16
                                    

Edward kulturalnie się z nami pożegnał i wyszedł z naszego domu. Wtedy usiadłyśmy do stołu, a że było już naprawdę późno i obie byłyśmy głodne, czekałyśmy tylko na miseczkę ciepłej zupy, jaką zdążyła przygotować mama, ponieważ cały obiad był już dawno zjedzony. Na dworze zapadł zmrok, a my dostałyśmy jedzenie i obydwie zaczęłyśmy marzyć o pójściu spać. Oczywiście, zanim nastąpiła by ta cudowna chwila, musiałyśmy się jeszcze wytłumaczyć przed rodzicami, a dokładniej przed mamą.
- Gdzie byłyście? - zapytała.
- W lesie. - odpowiedziałyśmy razem.
- Co tam robiłyście? - znów zadała kolejne pytanie.
- Byłyśmy na spacerze, a potem zgubiłyśmy drogę i nie wiedziałyśmy jak wrócić, aż po jakimś czasie się udało. Dlatego tak późno wróciłyśmy do domu. - wyjaśniłam.
- Dobrze, mam nadzieję, że to prawda, a teraz jedzcie i idźcie spać. - rzekła do nas mama.
- Dobrze. - odpowiedziałyśmy razem.

Zjadłyśmy zupę i rozeszłyśmy się do swoich pokoi. Rano słyszałam jak mama obudziła Amande, aby ta szykowała się do odwiedzin
u Edwarda. Czułam, że miała nadzieję, aby z tego spotkania zrodziło się coś więcej, przyjaźń a w przyszłości może nawet miłość. Tylko nie wiedziała, że za jej plecami ta miłość rodzi się do lisa. Amanda miała czternaście lat to dużo i nie dużo. W naszych czasach to oznaczało dużo, ponieważ ludzie stawali się dojrzali, a mając szesnaście lat dziewczęta wydawane były za mąż. Ja jeszcze spałam, a mama grzała wodę dla starszej siostry, aby ta dokładnie mogła się umyć i wyruszyć w drogę. Gdy wstałam na dworze zaczynało dopiero świtać. Gdzieś w oddali było słychać pierwsze pianie koguta. Balia była wypełniona ciepłą wodą, a Amanda zdjęła swe ubranie i weszła do wody. Obie z mamą zaczęłyśmy ją myć, jak gdyby robiły to dwie służące, s a ich pani rozmyślała o innych rzeczach. Kiedy skończyłyśmy Amanda wstała z wody, a ja podałam jej ręcznik. Okryła swoje ciało, usiadła na krześle i zaczęłyśmy ją szykować. Przyniosłam jej kilka strojów do wybrania od błętkitnych po jasny róż i biel. Mama rozczesywała jej włosy, a ona wybierała ozdoby oraz strój. Widziałam jej uśmiech gdy wybrała błękitną sukienkę, zwiewną i lekką do noszenia. Jednak mama upierała się, aby założyła białą, ponieważ biel podkreśla czystość i nieskazitelność oraz niewinność jaką w sobie ma. To zmieniło jej radość w smutek, lecz nie miała wyboru i założyła to co wybrała jej mama. Ozdoby też wybrała delikatne i białe. Włosy miała lekko pokręcone i rozpuszczone, na lewym boku delikatna biała spinka. Buciki również były jasne. Wyglądała jak anioł niosący nam światło i pokój. Lecz nie była szczęśliwa z tego spotkania. Robiła to z myślą o nas, o naszej rodzinie. Wkrótce miała wyruszyć, lecz czułam jej strach na sobie. Pragnęłam, aby jej obawy przeszły raczej w miłe spotkanie. Wiedziałam, jednak, że z Edwardem może być różnie. Dlatego wpadłam na pomysł, aby z nią jechać.

- Mamo, może pojechałabym z Amandą? W końcu przecież nie ma zbyt wiele do zrobienia, a i Alicję byśmy wzięły. Amanda spacerowałaby z Edwardem, a ja obejrzałabym posiadłość Edwarda z młodszą siostrą.
- Nie Momo. To spotkanie ma być wyłącznie między Edwardem, a Amandą.
- Dlaczego?
- Ponieważ jest piękna i dzięki swojemu urokowi, może podbić serce Edwarda i zostać jego żoną i żyć sobie jak królowa.
- A spytałaś mnie czy tego chce?! - oburzyła się Amanda i krzyknęła tak głośno, że obudziła tym Georga.
- No i pięknie obudziłaś moje dziecko!
Zrobisz co ci każe, bo inaczej gorzko tego pożałujesz! - wykrzyczała jej prosto w twarz i wyszła uspokoić naszego brata.

Zastanawiało mnie to co powiedziała. Myślałam o tym długo, a te słowa wybrzmiewały pewną melodię w mojej głowie, a przede wszystkim świadczyły o tym, jakby Amanda nie była jej dzieckiem, jakby nie była jej córką i jakby ona nigdy jej nie urodziła. Chyba, że to było tylko w nerwach i tak naprawdę to nie chciała tego powiedzieć. Postanowiłam o tym nie myśleć i wesprzeć starszą siostrę. Złapałam ją za rękę i mocno przytuliłam, a ona rzekła do mnie swoje słowa wdzięczności. Potem wróciła mama z Georgem na rękach. Głaskała go po główce i mocno tuliła. Amanda miała świeczki w oczach, ponieważ od maleńkości jej nie nawidziła. Nie okazywała zadowolenia z jej sukcesów i nie okazywała jej matczynej miłości. Natomiast mnie i Alicję traktowała trochę lepiej. Chociaż za Georgem wskoczyłaby w ogień. Nie rozumiałyśmy tego, lecz musiałyśmy
z tym żyć.

Lew KsiężycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz