Kwiatowy zapach perfum otulił zmysły Lotario, gdy zerkając na rozkopane w pościeli brązowe włosy sunął opuszkami palców po nagiej skórze kobiety. Spojrzał w jej hipnotyzujące czekoladowe oczy, te pierdolone oczy, w których dostrzegł pragnienie i dobroć, delikatność i pasję oraz tyle radości. Czuł jak powoli tonie przygwożdżony jej spojrzeniem. Osuwał się w otchłań sięgając dna, przesuwając bosymi stopami po kamieniach raniąc je, by ponownie unieść się ponad chmurami. Smak brzoskwiń i szampana na języku był tak słodki... tak cholernie dobry. Muskając dolną wargę rozsunął jej usta, by wtargnąć do ich środka. Chciał spijać z nich każde jej westchnienie, każdy jęk. Chciał dać jej wszystko czego zapragnie. Oddychał wdychając jej upajający zapach, dotykał jej delikatnej skóry i marzył, by pozwoliła mu na odrobię więcej.
Tylko odrobinę.
– Kim my dla siebie jesteśmy? – usłyszał ciche pytanie. Jej głos... był jak śpiew skowronka nucącego mu do ucha słodkie melodie.
– Jesteś moją królową – szepnął wprost w jej słodkie usta.
– A ty? Kim jesteś dla mnie? – dopytywała.
– Mogę być twoim paziem, spełniającym każde twoje życzenie – wyjaśnił.
– Dobrze, zatem spraw mi rozkosz. Chcę, byś dał mi całego siebie – wymruczała spoglądając na Lotario spod długich rzęs. Jej rumiane policzki niosły ze sobą uśmiech tak szeroki, że mógłby pochłonąć świat.
Jego świat.
– Marisso – wyjęczał między pocałunkami.
– Nie przestawaj. Całuj mnie, dotykaj, naznacz jako swoją – niemal błagała.
Kim był, by odmawiać swojej królowej wszystkiego, czego oczekiwała?
Chciwe dłonie sunęły wzdłuż jej szczupłego ciała chwytając się go jak ostatniej deski ratunku. Opuszki palców uczyły się na pamięć mapy jej kształtów. Ciche jęki wypełniły sypialnię odbijając się echem po niemal pustych ścianach apartamentu przy Via Palmerino. Pocałunkami torował sobie drogę do jej serca. Dotykiem sprawiał, że rozpadała się pod nim szepcząc wciąż jego imię.
– Lotario.
Lotario.
Lotario.
Silny dreszcz wstrząsnął ciałem Marchettiego, który uniósł się by zerknąć na zegarek leżący na szafce nocnej. Była trzecia w nocy. A dokładnie trzynaście po trzeciej.
– Kurwa jego pierdolona mać – rzucił czując jak jego spodenki od piżamy zrobiły się podejrzanie wilgotne. – To chyba jakiś żart – mruknął spoglądając na wielką plamę spermy na swoim ubraniu.
Ostatnim razem miał dziesięć lat, gdy przydarzyła mu się podobna historia. Przetarł rozpaloną twarz dłonią ściągając z siebie brudną bieliznę. Rzucił piżamę na podłogę w garderobie sięgając po nowe spodnie, które zamierzał założyć po szybkim prysznicu.
Dlaczego ona?
Dlaczego z wszystkich kobiet, które znał musiała to być akurat Marissa Fiorucci, ta, której nawet nigdy nie pieprzył?
Ale chciał...
Może odrobinę.
Lotario wiedząc, że już nie zaśnie padł na kanapę w salonie włączając PlayStation. Zamierzał rozegrać kilka rundek Call of Duty, by skryć swoje myśli za płaszczykiem dobrej zabawy. Mlaskał głośno z niezadowoleniem, gdy próbując skupić się usłyszał dźwięk dzwonka swojego telefonu.
CZYTASZ
PAŹ KRÓLOWEJ (Bracia Marchetti #2) 18+ ZOSTANIE WYDANA
RomanceGdyby ta historia była bajką ona byłaby siostrą kopciuszka, on zaś bratem księcia. Lotario Marchetti i Marissa Fiorucci poznali się w niecodziennych okolicznościach. On był mrocznym bawidamkiem, jej pierwszym zadaniem dla camorry. Ona zaś przepię...