Raz na scenie, raz pod sceną

22 2 0
                                    

Nigdy nie czułam się piękna. Miałam brązowe włosy średniej długości, szarozielone oczy i przeciętną sylwetkę bez wydatnych kształtów. Swoją niską samoocenę nadrabiałam umiejętnościami makijażu. Nakładałam na twarz grubą warstwę podkładu i pudru. Niedoskonałości, których było wiele przykrywałam korektorem. Poza tym niezbędna była odrobina różu i bronzera, żeby nadać mojej nijakiej twarzy jakiś kształt. Aby dobrze się prezentować, dokładałam również coś na oczy. Smuga ciemnoszarego cienia i eyeliner w wyrazistym kształcie. Cała poranna rutyna zajmowała mi ponad pół godziny.

Szykowałam się na koncert, mój zespół dostąpił zaszczytu wystąpienia jako support przed występem "Cunt Machine" Słyszałam o nim wcześniej, byli bardzo kontrowersyjni odkąd po raz pierwszy zagościli na scenie. Ledwo zdążyłam się ogarnąć do wyjścia, a już zadzwonił telefon. Mogłam się domyślić że były to dziewczyny z zespołu, Emily i Sophie. Zaczynało im już brakować cierpliwości w kwestii mojego długiego szykowania się

- Roxanne, chyba nie chcesz żebyśmy się przez ciebie spóźniły! To nasz pierwszy tak duży występ. - Głos Sophie był przepełniony irytacją. Prawda była taka, że wszystkie trzy stresowałyśmy się koncertem. Każdy występ wiązał się ze stresem, ale tym razem mieliśmy pierwszą współpracę z tak profesjonalnym zespołem. Nasza grupa o nazwie "Mirror of death" była dopiero początkująca, stawiałyśmy pierwsze kroki w muzycznej karierze.

- Za moment wychodzę - Przed opuszczeniem mieszkania musiałam wziąć jeszcze kilka głębokich oddechów. Trema zżerała mnie od środka, chociaż z drugiej strony nie mogłam się doczekać. Koniec końców wyszłam. Zostawiłam moją samotnie za sobą. Buty na koturnie nie ułatwiły mi zejścia ze schodów z ostatniego piętra na dół. Przyznam szczerze, że bardziej komfortowo czułabym się w codziennych dresach niż w czarnym, lateksowym komplecie, ale wtedy dziewczyny chyba na zawsze pozbyłyby się mnie z zespołu. 

Nie miałam jeszcze prawa jazdy, krótko mówiąc po prostu go nie zdałam. Jazda samochodem okazała się dla mnie o wiele trudniejsza niż myślałam. Na miejsce spotkania pojechałam więc autobusem. Jako osoba, której nikt jeszcze zbytnio nie kojarzył, dziwnie prezentowałam się w tak wyzywającym stroju. Musiałam zmierzyć się z wieloma krytycznymi spojrzeniami starszych pań. Mogłam się jedynie cieszyć, że żadna nie postanowiła przemówić mi do rozumu

- Wreszcie jesteś, kiedyś naprawdę się przez ciebie spóźnimy..." - Emily przywitała mnie niepochlebnym spojrzeniem i komentarzem, ale i ona i Sophie przytuliły mnie. Tak naprawde byłam świadoma tego, że w naszym zespole byłam niezbędna. Bez wokalu mało który zespół rockowy miał prawo bytu, a to właśnie mi przypadała ta rola. To ja śpiewałam, w końcu w tym akurat byłam całkiem dobra. Próbowałam swoich sił w śpiewie od lat, ale dopiero niedawno padła propozycja, żeby uczynić to moją pracą. Na razie oczywiście nie zarabiałam na tym wiele, właściwie to praktycznie wcale nie miałam z tego zysku, innego niż sama w sobie satysfakcja.

Występ miał odbywać się na hali w centrum miasta. To miejsce często było wynajmowane na koncerty, dlatego ja, Emily i Sophie byłyśmy tam nie jeden raz. Jednak osobiście nie stałyśmy jeszcze na scenie. Sophie była tym niesamowici podekscytowana, praktycznie nosiło ją z radości. Nasza kochana perkusistka. Jej czarne oczy całe aż błyszczały. Udałyśmy się wspólnie na backstage. Nie było dużo czasu, więc podczas gdy dziewczyny nastrajały instrumenty i przygotowywały nagłośnienie, ja rozgrzewałam struny głosowe. Nie byłyśmy jeszcze na tyle dużym zespołem, żeby ktokolwiek pomógł nam się przygotować, a tym bardziej nietolerowane było spóźnienie. Piętnaście minut minęło jak kilka sekund, nadszedł czas wyjścia na scenę. Nawet nie zostałyśmy zapowiedziane, co jeszcze bardziej wpłynęło na moją tremę. "Mirror of death" było tylko supportem, ale można było przynajmniej nas przedstawić... Pierwsza na scenę wkroczyła Emily, jej jasne, długie włosy pięknie kontrastowały z czarnym strojem. Ja byłam następna, jako wokalistka musiałam nastawić się na stanie na środku i zebranie na sobie uwagi tłumu. Powinnam powoli zacząć się do tego przyzwyczajać... Od razu oślepiły mnie kolorowe światła lamp, przez pierwsze sekundy ledwo mogłam dostrzec widownie, chociaż może tak było dobrze, nie zdawałam sobie przynajmniej sprawy ile osób na mnie liczy. Uśmiechałam się i próbowałam ze wszystkich sił wyglądać na pewną siebie. Najgorsza była świadomość, że jesteśmy tylko "zapychaczem", wszyscy tak naprawdę czekali aż na senie pojawią się chłopaki z "Cunt Machine". Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam śpiewać. Głównie grałyśmy covery, pojawiło się sporo kultowych kawałków typu Metallica, ACDC oraz Iron Maiden. W rocku zawsze czułam się najlepiej, ewentualnie interesował mnie również mocniejszy pop. Za performance, taniec i zajmowanie publiczności odpowiadała głównie Sophie. Ona była najbardziej energiczna i śmiała z naszej trójki. Może dlatego, że najdłużej z nas występowała na scenie. Z podziwem patrzyłam na jej ciemne, kręcone włosy, którymi raz po raz zarzucała do przodu lub na boki. Grając na perkusji angażowała się całą sobą, było widać że naprawdę tym żyje. Ja też kochałam muzykę, ale nie potrafiłam tak wyraźnie tego pokazać. Nasz występ nie trwał długo, a i tak byłam wyczerpana.  Wiele piosenek wymagało ode mnie dobrze opanowanego oddechu, co wcale nie było tak prostą sprawą jak mogłoby się wydawać.  Pod koniec krzyknęłyśmy jeszcze nazwę naszego zespołu z nadzieją, że ktoś nas zapamięta. Następnie zeszłyśmy ze sceny ustępując miejsca "Cunt Machine" Ja, Sophie i Emily moglyśmy zająć miejsca w specjalnej strefie zaraz pod sceną.

Już po kilku minutach, przed światłami reflektorów pojawiła się czwórka postaci. Właśnie, czwórka... Oprócz standardowego zespołu składającego się z Rhysa, Nathaniela i Alexa, u ich boku stała również czarnowłosa dziewczyna z fryzurą ala mullet. Wyglądała jaby z całych sił próbowała wybić się na tle trójki przystojnych mężczyzn. Miała na sobie top w panterkę, do tego różową mini spódniczkę i kabaretki. Nie żałowała sobie również dodatków. Dużo bransoletek, czoker przypominający obrożę z kolcami i futerkowe ocieplacze na nogi. Nathaniel, wysoki blondyn pełniący rolę perkusisty od razu ją przedstawił, wprawiając nas w jeszcze większe zdziwienie.

- Ta piękność, to moja dziewczyna! Powitajcie oklaskami Paige! - osobiście wręczył jej gitarę basową.

- Już jej nienawidzę... - Szepnęła mi do ucha Emily. Nathaniel od zawsze był jej obiektem westchnień, z resztą nie tylko jej. Mężczyzna z twarzy wyglądał na Włocha, miał ostre rysy i ciemne, piękne oczy. Jasne włosy opadające na muskularne ramiona cudownie kontrastowały z opaloną skórą. Wiele dziewczyn marzyło o tym, żeby znaleźć się na miejscu Paige... Ale akurat nie ja. O dziwo nie podobał mi się żaden z członków "Cunt Machine", każdy mnie czymś odrzucał. Wokalista Rhys miał zbyt duży zarost, a gitarzysta Alex był niezbyt wysoki, a włosy od zawsze miał ścięte na buzzcut. Generalnie mało który mężczyzna podobał mi się fizycznie, z reguły bardziej starałam się zwracać uwagę na charakter. O tym jakie rezultaty to przynosiło, wyraźnie mówił mój status wiecznej singielki.

Patrzenie jak większa grupa gra, pozwalała mi i dziewczynom zobaczyć jak może wyglądać dobry performance. Występ był naprawdę ciekawy, ta nowa Paige całkiem dobrze odnajdywała się na scenie. Zdecydowanie nie wyglądała jakby  robiła to pierwszy raz. Zwracałam uwagę na każdy najmniejszy szczegół, Rhys utrzymujący kontakt z publicznością, interakcje między członkami zespołu, gestykulacje ze strony wokalisty. Chciałam nauczyć się jak najwięcej. Cały występ kończył się solówką na gitarze elektrycznej Alexa. Następnie wszyscy się ukłonili, zostawiając za sobą krzyczącą publiczność. Po wszystkim, kiedy miałam już zamiar wychodzić, do naszej grupy podszedł kierownik całego wydarzenia. 

- Uważam, że byłyście cudownym supportem dla "Cunt Machine", dlatego też chciałbym zaprosić was jako gości specjalnych na bankiet. Impreza dla zespołów i wokalistów." Mężczyzna wręczył trzy bilety wstępu Emily. Uśmiechnął się i już po chwili podszedł ktoś inny żeby z nim porozmawiać. 

Sophie postanowiła odwieźć mnie i Emily do domów. Nie często miała na to czas, więc oczywiście obie z chęcią skorzystałyśmy.

- To co, w sobote impreza?- Sophie uśmiechnęła się zadziornie

- Nie taka na jakie ty chodzisz, to jest bankiet, więc nie możesz się aż tak najebać.- Zaśmiała się Emily, tym samym wbijając lekką szpileczkę ciemnowłosej. 

- Hej, wcale nie musze dużo pić, żeby się dobrze bawić- przewróciła oczyma.

- Myślę że i tak trochę alkoholu tam będzie - dodałam zerkając przez chwilę poza ekran swojego telefonu

- Zobaczymy w weekend, osobiście liczę na bardziej wytrawny, poważny bal- rozmarzyła się Emily. Ona zdecydowanie była największą romantyczką z nas wszystkich. Kochała klimaty starodawnych balów, królewskich bankietów i eleganckich przyjęć. Sophie wolała hardcorowe imprezy, a ja, jak zwykle byłam po prostu gdzieś pomiędzy.

W proch się obróciszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz