Dylemat

1 0 0
                                    

Drgającą ręką Jan próbuje wybrać numer do matki. Z powodu panującego wokół chaosu ciężko mu się skupić. Syreny alarmowe wyją coraz głośniej, a rozszalały tłum co chwila obija się o stojącego mężczyznę. Na ekranie komórki przewija się mnóstwo nazwisk, niektóre ledwo jest w stanie odczytać. W końcu znajduje kontakt do matki. Po kilkukrotnej próbie wbicia odpowiedniej ikony udaje mu się. Po kilku sekundach ktoś odbiera połączenie. Z telefonu wydobywa się głos staruszki:

Synku co tam u ciebie? - mówi spokojnym głosem.

Mamo, wszystko w porządku? - pyta Jan.

Poczekaj, ktoś puka do drzwi - odpowiada kobieta, po czym kończy rozmowę.

Jan próbuje jeszcze raz się dodzwonić, ale jego telefon nagle się wyłącza. Teraz jedyne co mu pozostaje, to spoglądanie w niebo. Nad nim gromadzą się czarne jak smoła chmury, które wydają się rozlewać, na już i tak ciemną i szarą paletę nieboskłonu. Na horyzoncie widać przebijające się światło. Wyłoniło się najpierw na środku, po czym zaczęło okalać całą linię. Coś powstrzymywało Jana, by wpatrywać się w nie bezpośrednio. Nagle ktoś złapał go i zaczął ciągnąć za sobą. Nie opierał się.

Tłum biegł w kierunku wielkiego wieżowca bez okien. Ludzie wchodzili przez wielkie, wysokie drzwi, stworzone jakby dla olbrzymów. Drzwi zsuwały się powoli w dół. Gdy Jan mimowolnie przeszedł przez nie, zaczął myśleć o ludziach, którzy pojawią się przed nimi tuż przed zamknięciem. Część z nich spędzi ostatnie chwile ze świadomością, że gdyby odepchnęli choć jedną osobę więcej, to by przeżyła. Inni z kolei, którzy jako ostatni weszli do schronienia, będą z kolei myśleć o człowieku, którego przed chwilą skazali na śmierć. A może nie? Czy człowiek w takich chwilach myśli o innych? Ostatecznie tylko ty się liczysz. Później Jan schodził spiralnymi schodami w głąb kompleksu. Wreszcie Jan zszedł z tłumem do wielkiego pomieszczenia, oświetlonego jarzeniówkami. Drzwi za nimi się zamknęły. Ktoś krzyknął: 

- To nadciąga, słyszę ich!

Z początku słabe, jednak z biegiem czasu stawały się coraz bardziej donośne. Tysiące krzyków przechodzących przez ściany. Stawały się coraz głośniejsze, przebijając się do ocalałych. Z nasłuchiwania tych krzyków wyrwał Jana uścisk dłoni, ciągnący go do siebie. Ujrzał wtedy znajomą twarzy kobiety ubraną w czerń. Spytała go:

- Co my mamy teraz robić proszę księdza?

Wnet wszystko zaczęło się rozmywać. Ludzie wokół zaczęli rozpływać się w powietrzu niczym senna mara. Również kobieta zniknęła. Pozostała jedynie jarzeniówka, jako jedyny pomost łączący wymiar snów z rzeczywistością.

Światło powoli przerzedziło mrok, ukazując Janowi pełen obraz pokoju. Na przeciwko niego, pod ścianą siedziały dwie kobiety. Obie nieprzytomne, przywiązane do krzeseł z pochylonymi do przodu głowami. Ta po lewo ubrana była w skórzaną dżinsową kurtkę i spódniczkę do kolan oraz brązowe kozaki. Była brunetką o długich włosach. Kobieta z prawej strony ubrana była w biały sweter i czarne dżinsy. Miała kruczoczarne włosy sięgające jej do ramion. Jan również był skrępowany. Próbował się ruszyć, ale krzesło było przykręcone do podłogi. Obok niego siedział również przywiązany do krzesła mężczyzna ubrany w dżinsy i flanelową koszulę, łysy o dość chudej twarzy. Pomieszczenie w którym ich zamknięto nie jest duże. Ściany to szary, obdrapany gips, podłoga to po prostu beton. Miejscami w ścianach widać wąskie szpary, równoległe do podłogi. Na ścianie znajdującej się naprzeciw mężczyzny przymocowana jest pojedyncza mała półka, gdzie stoi tajemnicze, prostokątne urządzenie, z którego wystają cztery żarówki.

Zdezorientowany Jan powoli dochodzi do siebie. Oczy przyzwyczaiły się do półmroku, za to zaczął odczuwać ostry ból z tyłu głowy. W pierwszej kolejności chciał przypomnieć sobie jak się tu znalazł. Była noc, wracał do domu kiedy zobaczył naprzeciwko siebie kobietę, wyglądającą na pijaną, którą ciągnął wysoki mężczyzna. Para skręciła w stronę alei. Zaniepokojony Jan poszedł sprawdzić, czy wszystko w porządku. Gdy wszedł w głąb zaułka, zauważył jedynie płaczącą i klęczącą kobietę. Chciał do niej podejść, ale to wtedy stracił przytomność.

DylematOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz