W powietrzu nadal unosił się zapach dymu, a Alastor analizował sytuację, do której dopuścił po raz kolejny w przeciągu dziesięciu minut. Był szczerze zaniepokojony tym jaki nieuważny się stał. Normalnie na pewno zabrałby dokumenty ze sobą, gdyby musiał się ich pozbyć i spłonęły by spokojnie w ognisku, nad którym upiekłby świeżo upolowanego jelenia. Zamiast tego górę wzięło jego nowo odkryte lenistwo, które było rzeczą co szczerze w sobie nienawidził. Przez ranę po Adamie musiał do wszystkiego wybierać najkrótsze i najprostsze rozwiązania, gdyż ból nigdy nie dawał mu spokoju, a on nie mógł się nadwyrężać jeżeli chciał by cała sytuacja pozostała tajemnicą. Przy reszcie osób z hotelu był czarujący jak zwykle, ale jego prywatne interesy załatwiał w nudny i niewymagający sposób. Dlatego też dokumentacja hotelu spłonęła informując dymem o tym całe piętro, a on został przyłapany jak podczas chowania zwłok w dniu swojej śmierci.
– Vaggie, ja już nie wiem co mam robić – Charlie siedziała na kanapie i bawiła się frędzlami poduszki. Jej zmieszanie całą sytuacją bardzo weszło Alastorowi za skórę. Bał się, że weźmie go za sabotażystę i do sterty rzeczy, które musiał załatwić będzie zmuszony dopisać, ponowne zdobycie jej zaufania.
– Alastor zawsze był... specyficzny – uważnie dobrała słowa Vaggie. Osobiście wolała użyć "popierdolony", lecz nie była w odpowiednim towarzystwie na dosłowne wyrażenie swoich myśli. Alastorowi już nie podobała się taka uwaga, a gdyby usłyszałby mocniejsze słowo na pewno nie byłby taki milczący i spokojny na zewnątrz jak aktualnie.
– To nie tak, że kiedykolwiek rozumiałam jego działania, ale to... trochę za dużo – Dziewczyny kontynuowały swoje zachowanie bez klasy i obgadywały Alastora siedzącego przed nimi. Demonowi nie podobało się to zupełnie biorąc pod uwagę jak bardzo ważne było dla niego dobre wychowanie. Chociaż niekoniecznie przejmował się zdaniem o sobie innych osób to kadry hotelu musiało być jak najlepsze. Ciężko byłoby ugrać coś w przyszłości, gdyby był dla nich tylko mąciwodą.
– Macie dziwne pojęcie wielkości czynów skoro przeceniacie to ponad moje inne występki – Uśmiechnął się do nich nieco przerażająco, a potem spojrzał na swoje paznokcie – Tyle ludzi zabiłem, a wy opłakujecie papier. – Podniósł wzrok na nie, a jego uśmiech teraz wydał się nawet figlarny. Nic nie wskazywało na to, żeby jakkolwiek, był wzruszony całą sytuacją. Nie żeby było to jakieś szokujące.
– Teraz będziesz udawać głupiego? – krzyknęła Vaggie wstając na równe nogi. Charlie podskoczyła na ten dźwięk – Będę cię mieć na oku ty chory pojebie – zagroziła mu włócznią.
– Oh... Vaggie spokojnie, przecież wiesz, że tutaj nie uciekamy do rękoczynów. – Charlie wzięła swoją dziewczynę w objęcia. – No już, wdechy, wydech – Zademonstrowała, a była esterminatorka poszła w jej ślady. Włócznia jak i jej właścicielka z powrotem wróciły na obicie kanapy nie zagrażając już nikomu.
– Właśnie. Po co te wszystkie emocje? To tylko jakieś papiery – uśmiech Alastora stał się jeszcze szerszy. – Poza tym wszystko co powinienem wiedzieć mam w głowie. Jestem pewien, że ty Charlie również. Poza tym ten Hotel nie potrzebuje takiej obszernej dokumentacji skoro ledwo co funkcjonuje. – Nie bał się użyć jako argumentu czegoś nie miłego. Właściwie przypominanie Charlie, że mimo wygrania bitwy podczas ostatniej eksterminacji i niesamowitym remoncie od podstaw z kieszeni jej ojca nadal nie przybliżyła się do swojego celu bardzo mu pomagało. Ludzie z kompleksami byli tacy ulegli...
– W sumie to... – chciała się zgodzić Charlie, z której na chwilę uleciały wszystkie pozytywne emocje, ale Vaggie uciszyła ją ręką.
– Po prostu przywróć to z powrotem!
CZYTASZ
This show must come to an end | radioapple | ZAWIESZONE
FanfictionAlastor za plecami wszystkich przejmuje kontrolę nad Hotelem, ale bardzo ciężko mu ją utrzymać, gdy jego problemy znowu zaczynają się materializować. Świadkiem jego czynów zostaje Lucyfer, który obiecuje zostawić to w tajemnicy. Niezmiernie trudno j...