#1

135 15 272
                                    

   W powietrzu nadal unosił się zapach dymu, a Alastor analizował sytuację, do której dopuścił po raz kolejny w przeciągu dziesięciu minut. Był szczerze zaniepokojony tym jaki nieuważny się stał. Normalnie na pewno zabrałby dokumenty ze sobą, gdyby musiał się ich pozbyć i spłonęły by spokojnie w ognisku, nad którym upiekłby świeżo upolowanego jelenia. Zamiast tego górę wzięło jego nowo odkryte lenistwo, które było rzeczą co szczerze w sobie nienawidził. Przez ranę po Adamie musiał do wszystkiego wybierać najkrótsze i najprostsze rozwiązania, gdyż ból nigdy nie dawał mu spokoju, a on nie mógł się nadwyrężać jeżeli chciał by cała sytuacja pozostała tajemnicą. Przy reszcie osób z hotelu był czarujący jak zwykle, ale jego prywatne interesy załatwiał w nudny i niewymagający sposób. Dlatego też dokumentacja hotelu spłonęła informując dymem o tym całe piętro, a on został przyłapany jak podczas chowania zwłok w dniu swojej śmierci.

– Vaggie, ja już nie wiem co mam robić – Charlie siedziała na kanapie i bawiła się frędzlami poduszki. Jej zmieszanie całą sytuacją bardzo weszło Alastorowi za skórę. Bał się, że weźmie go za sabotażystę i do sterty rzeczy, które musiał załatwić będzie zmuszony dopisać, ponowne zdobycie jej zaufania.

– Alastor zawsze był... specyficzny – uważnie dobrała słowa Vaggie. Osobiście wolała użyć "popierdolony", lecz nie była w odpowiednim towarzystwie na dosłowne wyrażenie swoich myśli. Alastorowi już nie podobała się taka uwaga, a gdyby usłyszałby mocniejsze słowo na pewno nie byłby taki milczący i spokojny na zewnątrz jak aktualnie.

– To nie tak, że kiedykolwiek rozumiałam jego działania, ale to... trochę za dużo – Dziewczyny kontynuowały swoje zachowanie bez klasy i obgadywały Alastora siedzącego przed nimi. Demonowi nie podobało się to zupełnie biorąc pod uwagę jak bardzo ważne było dla niego dobre wychowanie. Chociaż niekoniecznie przejmował się zdaniem o sobie innych osób to kadry hotelu musiało być jak najlepsze. Ciężko byłoby ugrać coś w przyszłości, gdyby był dla nich tylko mąciwodą.

– Macie dziwne pojęcie wielkości czynów skoro przeceniacie to ponad moje inne występki – Uśmiechnął się do nich nieco przerażająco, a potem spojrzał na swoje paznokcie – Tyle ludzi zabiłem, a wy opłakujecie papier. – Podniósł wzrok na nie, a jego uśmiech teraz wydał się nawet figlarny. Nic nie wskazywało na to, żeby jakkolwiek, był wzruszony całą sytuacją. Nie żeby było to jakieś szokujące.

– Teraz będziesz udawać głupiego? – krzyknęła Vaggie wstając na równe nogi. Charlie podskoczyła na ten dźwięk – Będę cię mieć na oku ty chory pojebie – zagroziła mu włócznią.

– Oh... Vaggie spokojnie, przecież wiesz, że tutaj nie uciekamy do rękoczynów. – Charlie wzięła swoją dziewczynę w objęcia. – No już, wdechy, wydech – Zademonstrowała, a była esterminatorka poszła w jej ślady. Włócznia jak i jej właścicielka z powrotem wróciły na obicie kanapy nie zagrażając już nikomu.

– Właśnie. Po co te wszystkie emocje? To tylko jakieś papiery – uśmiech Alastora stał się jeszcze szerszy. – Poza tym wszystko co powinienem wiedzieć mam w głowie. Jestem pewien, że ty Charlie również. Poza tym ten Hotel nie potrzebuje takiej obszernej dokumentacji skoro ledwo co funkcjonuje. – Nie bał się użyć jako argumentu czegoś nie miłego. Właściwie przypominanie Charlie, że mimo wygrania bitwy podczas ostatniej eksterminacji i niesamowitym remoncie od podstaw z kieszeni jej ojca nadal nie przybliżyła się do swojego celu bardzo mu pomagało. Ludzie z kompleksami byli tacy ulegli...

– W sumie to... – chciała się zgodzić Charlie, z której na chwilę uleciały wszystkie pozytywne emocje, ale Vaggie uciszyła ją ręką.

– Po prostu przywróć to z powrotem!

This show must come to an end | radioapple | ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz