13.

19 4 0
                                    




Wrzuciła swoją torbę na tylnie siedzenie i usiadła na miejscu kierowcy, a ja dla odmiany - dla pasażera. Nie mówię, że nie jest mi dziwnie. Nigdy nie pozwalam komuś prowadzić mojego auta. Ale podobało mi się kiedy ona zajmowała to miejsce.
Nell przysuwa fotel bliżej kierownicy i ustawia lusterka żeby dobrze wszystko widzieć. Chciałem zażartować, czy aby na pewno sięga nogami do pedałów.

Zapinamy pasy i uruchamia silnik.

- Wiesz co robisz? - spytałem wiedząc, że ją to zdenerwuje. Od razu spiorunowała mnie oburzonym wzrokiem.

- Oby! Inaczej zabiję nas oboje, a szczerze Dean, wyjdzie mnie to taniej niż odkupienie Ci auta. - odgryzła się szybko.

Jechaliśmy w ciszy, widziałem że jest zestresowana i całą swoją uwagę skupia na drodze, więc się nie odzywałem. Nie chcę jej rozpraszać. Nie miałem jej też nic do zarzuceniami, prowadzi bardzo dobrze, co nie znaczy, że nie mogę jej podokuczać. Wjechała na parking przed budynkiem największej siłowni w mieście, tej samej do której uczęszczam. Zgasiła silnik i odwróciła się w moją stronę.

- Żyjesz Dean? Nic Ci nie jest? Jesteś cały i zdrowy? - z uśmiechem od ucha do ucha naśmiewa się ze mnie - Kurczę, chyba jednak wiedziałam co robię, kto by pomyślał! - uderza z klaśnięciem dłonią w swoje udo.

- No cóż, były momenty, że całe życie przeleciało mi przed oczami. - podniosłem ręce do góry.

- Czyli niewiele. - rzuciła uszczypliwie. - Dzięki, że pozwoliłeś mi się samej podwieźć. - odpięła pas i podała mi klucz.

- Czekaj, idę z Tobą. Też chodzę tu na siłownię. - wysiadłem jak ona z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych - Chcesz wrócić ze mną? - miałem inne plany, ale nic się nie stanie jeśli je przesunę o pół godziny. Chciałem spędzić z nią te 15 minut w samochodzie.

- Okej, ale ja prowadzę. - mówi poważnym tonem. - Za godzinę? - pyta na co kiwam potwierdzająco głową i odprowadzam ją wzrokiem.
Nie idzie na główną salę tylko na inną mniejszą, gdzie na drzwiach wisi kartka z napisem "Joga dla zaawansowanych" i tam właśnie znika.

Nie mogę się w ogóle skupić na treningu. Zostało mi jeszcze 25 minut do końca jej zajęć, a ja gubię się w liczeniu serii i ilości powtórzeń. Wzrokiem co chwilę uciekam do ścian sali, w której jest Nell. Ten mały piegus chodzi mi po głowie. Chciałbym zobaczyć co robi. Joga wydawała mi się cholernie nudna i jakoś kojarzyła tylko ze starszymi ludźmi, ale fakt że ona tam jest, ubrana w ten obcisły strój, zabija mnie ciekawość, a wyobraźnia nie pomaga. Poddaję się.
Odkładam ciężary na miejsce i drepczę w tamtym kierunku. Podchodzę z drugiej strony gdzie jest spore okno i opieram się o ścianę. Na sali jest może 10 osób i znajduję Małego Piegowatego Zadziora w ostatnim rzędzie, czyli najbliżej mnie. Jest akurat w idealnej pozycji cieszącej moje oczy, tyłem do okna, wyprostowane nogi, a dłonie płasko na macie. Ciężar ciała przenosi na ręce i unosi nogi pionowo w górę.

Pięknie.

Stojąc na rękach robi szpagat w powietrzu i przekręca nogami na boki.

Ja pierdole...

Znów je prostuje i wygina plecy w łuk obniżając tyłek. Wygląda to skomplikowanie i nawet trochę boleśnie. Widzę jak drżą jej całe ramiona i traci równowagę. Upadła niezgrabnie na bok, a sekundę później podbiega do niej jakiś napakowany facet. Coś do niej mówi i pomaga wstać, kładąc dłoń tuż nad jej tyłkiem. Nie ma tu kobiety instruktora?!

Obyś złamał tą rękę przy najbliższej okazji fiucie...

Nell przeciąga ramiona i po raz kolejny staje na rękach, a napakowany goguś staje za nią i kładzie dłonie na jej biodrach pilnując żeby nie upadła. Prycham zażenowany i przestępuje z nogi na nogę. Nie mogę dłużej na to patrzeć, wychodzę, poczekam na nią na ławce przed budynkiem.

Co krzyczą oczy NellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz