Rozdział 1

97 10 4
                                    

Siedziałam na krześle w ogrodzie i szkicowałam projekt następnego ogrodu. Od kilkunastu lat robie to, gdy nie mam, co ze sobą zrobić. Clary zawsze mi jakoś pomaga zabić czas, ale nie ma jej w domu, bo pojechała ze znajomymi do miasta na jakieś zakupy. Pasją do projektowania zaraziła mnie mama, gdy miałam siedem lat. Pomagała mi rysować różne pomieszczenia, ale to właśnie ogrody najbardziej przypadły mi do gustu. Gdy mama zmarła pięć lat temu, przejęłam wszystkie jej obowiązki w domu, i nie miałam już za bardzo czasu rysować. Musiałam zająć się jedenastoletnią Clary, i ojcem który zaczął więcej pić, i rzucił swoją prace, przez co mi doszło wiele obowiązków. Od razu po szkole, razem z Clary przychodziłyśmy do restauracji gdzie ja pełniłam role kelnerki, a ona jadła domowe obiady jednej z kucharek. Odcinali mi od pensji kilka euro za posiłki, ale nie dużo. Pani Celia – kucharka, wiedziała o sytuacji w domu i pomagała mi. Gdy trzy lata temu przeszła na emeryturę, próbowała gotować Clary obiady. Nie sprawdziło się to, bo pani Celia trafiła do szpitala z powodu nowotworu. Kilka dni później zmarła.. Od tamtego czasu próbuje gotować, sprzątać, uczyć się, chociaż jestem starsza tylko pięć lat.

Na dworze robiło się już zimno, więc zaczęłam się pomału zbierać. Zabrałam szkicownik i ołówek, i weszłam do domu. Ojca dzisiaj nie było, i miałam spokój. Podobno poszedł z kolegami do baru. - Zapewne teraz siedzi przy stole do pokera i wydaje moje oszczędności na studia dla Clary. - Odłożyłam rzeczy na stół i poszłam wziąć prysznic. Wzięłam ubrania do spania i kosmetyki i poszłam do łazienki. Wszystko położyłam na półce i odkręciłam wodę. Weszłam i zaczęłam się myć. Nalałam na gąbkę płynu o zapachu kwiatów, i zaczęłam wmasowywać go w ciało. Umyłam też włosy szamponem o tym samym zamachu. Po kilkunastu minutach byłam już umyta i ubrana. Posprzątałam po sobie i wyszłam. Zabrałam szkicownik i udałam się do mojej sypialni. Tam położyłam wszystko na właściwe miejsca i weszłam pod kołdrę, przeglądając social media. Widziałam tylko zdjęcia tych wszystkich moich „znajomych i przyjaciół", jak bawią się na Hawajach albo Bahamach. Kilka razy proponowali mi takie wyjazdy, dobrze wiedząc, że nie mogę sobie na nie pozwolić Zauważyłam, że chcieli, bym poczuła się jakaś gorsza?

Była jakaś dwudziesta trzecia, gdy ojciec wróci. Zaczął wszystko rozrzucać i rozbijać. Gdy po chwili stanął w moim pokoju zadrżałam. On był pijany i agresywny.. Podszedł do mnie i złapał mnie za włosy. Podciągnął żebym wstała i spoliczkował. Pod moimi powiekami zaczęły zbierać się łzy. Jeżeli teraz mnie pobije tak jak ostatnim razem, że nie mogłam pójść do pracy przez ilość siniaków i osłabienie, to mnie wyrzucą. Jako jedyna zarabiałam na utrzymanie domu.

- Ty szmato! – Krzyknął mi do ucha. Wszystkie moje mięśnie się spięły, razem z tonem jego głosu. – Ostatni raz spuszczę ci taki wpierdol, że mnie popamiętasz! – Spoliczkował mnie tak mocno, że upadłam na ziemię. Nie kryłam już łez, teraz lały się strumieniami po moich policzkach, pokazując, że cierpię i nie mogę nic zrobić by to przerwać. Jestem za słaba. Wyjął ze szlówek spodni pasek i go naprężył. Ja już wiedziałam, co się stanie, ale nie robiłam nic by to przerwać. Szybkim ruchem ręki przekręcił mnie na plecy i gdy chciał brać już zamach przerwał mu czyjś władczy i dominujący ton głosu.

- Stój! – Ojciec nic z tego sobie nie robiąc zamachnął się i strzelił mi po plecach. Zawyłam z bólu, a on przyłożył mi jeszcze raz. Był w jakiejś cholernej bańce i nic do niego nie docierało. Gdy słyszałam, że brał zamach i już zaraz miałam dostać, nie poczułam bólu ani nic innego. Jakbym po prostu nie dostała bata. Może spudłował? – Ty cholerny idioto i szmaciarzu! – Krzyknął jakiś facet. – Co ty wyprawiasz?! – Poczułam czyjeś dłonie na talii. Szybko je strzepnęłam, bojąc się, że zaraz znowu dostanę. Ktoś jednak i tak mnie złapał i wziął na ręce. Zostałam gdzieś niesiona, a nawet nie miałam siły się bronić. Bolały mnie plecy, które nawet nie uleczyły się po batach, które ostatnio dostałam. Gdy ktoś położył mnie na kanapie ocknęłam się. Popatrzyłam na jego twarz i okazało się, że to młody, a raczej dojrzały facet. Szybko się od niego odsunęłam na bezpieczną odległość.

- Spokojnie, nic ci nie zrobię. – Powiedział. Jego głos był dość przyjemny dla ucha. Lekko się uśmiechnął, na co spuściłam głowę. – Zaraz cię z stąd zabierzemy. – Moje spojrzenie znów go przeszywało.

- Co.. ale dlaczego? – zapytałam. Facet westchnął. – No mów! – powiedziałam już ostrzej.

- Na twoim miejscu nie mówił bym tym tonem. – usłyszałam głos dobiegający zza moich pleców. Był lodowaty, dobiegał z niego nawet zimny powiew. Jakby ktoś nagle otworzył okno w śnieżycę. Mężczyzna podszedł do okna które było przede mną i przyglądał się widokom zza niego. Przez kilka minut nic nie mówiliśmy.

- Co z moim ojcem..? – zapytałam niepewnie. Mijało kilka sekund a odpowiedzi nie dostałam. Westchnęłam i wstałam. Towarzyszył mi ból pleców, ale nie pokazywałam go po sobie. Podążyłam w stronę schodów na piętro gdy usłyszałam znowu ten lodowaty głos.

- Siadaj na miejsce. Czekamy na kogoś. – warknął. Przeszły mnie dreszcze, a na skórze pojawiła się gęsia skórka. Odwróciłam się w stronę tego faceta i zaniemówiłam. Przy oknie stało istne arcydzieło. Facet idealny. Kruczo czarne włosy i lekki zarost. Bardzo dobrze zbudowany. Ubrany w czarny garnitur i na szyi widać tatuaże które zrobił. Najlepsze są jego czarne oczy, które wpatrują się w moje brązowe. Oczy diabła... Staliśmy w ciszy krótką chwilę, po czym wróciłam na swoje miejsce i usiadłam. – Nie bój się o ojca. Przeżyje. – ciężko westchnęłam. - Czekamy na lekarza. Musi cię opatrzyć. – spojrzałam na niego niezrozumiale.

- A-Ale po co? Tacie przyda się to bardziej, patrząc po tym co mógłbyś mu zrobić. – powiedziałam niepewnie i cicho. Mężczyzna prychnął.

- Ja tu dowodzę a nie ty. – Spuściłam wzrok na swoje dłonie. Zaczęłam obrywać pomału skórki przy paznokciach. Po kilku ruchach zaczęła pojawiać się krew. Nie zaprzestałam i dalej coraz agresywniej odrywałam skórki raniąc palce. Gdy na palcach zaczęło pojawiać się coraz więcej krwi, jakieś dłonie zaczęły rozdzielać moje dłonie od siebie.

- Puść mnie. – powiedziałam i próbowałam wyrwać moje własne dłonie, które były w niewoli tego blondyna, który mnie przyniósł do salonu. – Kurwa! – krzyknęłam. Próbowałam się wyrwać ale on jest silniejszy.

- Zostaw te ręce. Ranisz je...

- To co?! – prychnęłam. – To moje dłonie a nie wasze do kurwy! Właściwie to po co tu jesteście hm?! Jakoś nie wydaje mi się, że mój ojciec się z wami zadaje. – warknęłam. Blondyn obok mnie poprawił się na kanapie. Spojrzałam na niego a jego wzrok był skierowany na tamtego mężczyznę. Obaj mierzyli się spojrzeniami. – Mówcie o co chodzi! – automatycznie obaj facetów popatrzyli na mnie i zmrozili spojrzeniem.

- Radzę ci nie podnosić głosu na mnie. – chytrze się uśmiechnął. Przewróciłam oczami. Natychmiastowo facet pojawił się obok mnie i złapał mocno za mój podbródek. – Jeszcze raz to zrobisz, a pożałujesz. Ty i twoja siostra bekniecie za to. Poza tym tatuś wydał na ciebie wyrok. – Mierzyliśmy się spojrzeniami przez jakiś moment. Patrzyłam w jego piękne czarne oczy, które mogłyby być zgubą.. Czarną dziurą..

- O co ci chodzi? O czym mówisz? Jaki wyrok? – mężczyzna prychnął. Spojrzałam na niego, nie wiedząc o co chodzi.

- Ty nie wiesz o co chodzi? – zapytał ze zmarszczonymi brwiami. Pokiwałam głową. – Więc tatuś cię nie poinformował? – zmarszczyłam brwi.

- O czym miał mnie do cholery informować?!

- Zostaniesz żoną Oriona Torresa. Zostaniesz moją żoną. – popatrzyłam na niego z niezrozumieniem. – Tatuś cię sprzedał. Wydał ostateczny wyrok..

Black eye 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz