Rozdział 1

1.5K 189 7
                                    

Laura

Patrząc na miasto, w którym spędziłam pierwsze trzynaście lat życia to jakby patrzeć na powrót kochanki po latach o której nie mogło się zapomnieć. Prawie zaśmiałam się na swojej słowa gdybym wiedziała co to radość.

Boston był moim miastem, moją spuścizną, którą przyszedł czas odzyskać. I lepiej niech ten kto myśli, że nie dam rady lepiej odpuści. Przeszłam zbyt wiele, żeby przejmować się innymi zwłaszcza mężczyznami, którzy widzieli we mnie obiekt czysto seksualny. Byłam o wiele silniejsza a ukształtowała mnie utracona rodzina.

- Gotowa? – zapytała moja bliźniaczka stając za mną a jej odbicie w szybie pokazało mi tylko że nic się z wyglądu nie zmieniłyśmy. Byłyśmy bardzo do siebie podobne, ale ja odeszłam od tego schematu zmieniając swoje ciało.

Dorosłość przyszła do nas zbyt szybko, ale pogodziłyśmy się z tym, bo tak było trzeba. Przez jedenaście lat krok po kroku planowałyśmy, jak odzyskać to co straciłyśmy. Pomściłyśmy rodziców, zabiłyśmy odpowiedzialnych za masakrę w naszym domu i dzień po dniu uczyłyśmy się jak przetrwać w tym świecie. No może poza kilkoma osobami, ale ich zostawiłam sobie na koniec, ponieważ chciałam widzieć miny tych wszystkich mężczyzn, kiedy mnie zobaczą.

- Zawsze byłam gotowa. – spojrzałam na nią z rękami założonymi na piersi.

- W takim razie czas jechać. – posłała mi krzywy uśmiech.

- Zaraz przyjdę.

- To ja poczekam na zewnątrz. – wskazała ręką drzwi a potem zostawiła mnie samą.

Sięgnęłam po czarną skórzaną kurtkę leżącą na fotelu i założyłam ją. Lina czasami zapomniała, że nie jestem już beztroską dziewczyną, ale pozwalałam jej od czasu do czasu na dodanie czegoś nowego do mojej szafy tak jak w przypadku tej kurtki. Nie przejmowałam się kupowaniem ubrań, kosmetyków czy innego gówna przez co siostra sama to robiła.

Podeszłam do drzwi i sięgnęłam do klamki, kiedy dotarło do mnie, że czegoś zapomniałam. Jedna konkretna rzecz, która zaważy na całym dzisiejszym dniu.

Odwróciłam się i podeszłam do stolika nocnego a następnie otworzyłam szufladkę, w której schowałam złoty naszyjnik. Zapięłam go stając przed lustrem opartym o ścianę. Dotknęłam go delikatnie bojąc się, że rozpadnie się, kiedy chwycę go z byt mocno. To ostania pamiątka jaka została mi po rodzicach, dlatego musiałam bardzo na nią uważać.

Rzuciłam ostatni raz okiem na całą swoją sylwetkę sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu. Postawiłam dzisiaj na czerń, aby pokazać się wszystkim jako anioł śmierci którego nic nie powstrzyma. Czarna koronkowa bluzka na grubych ramiączkach, eleganckie proste spodnie do kostek w tym samym kolorze co górna część moje ubioru no i oczywiście zamszowe botki na pięciocentymetrowym słupku z wycięciami po bokach.

Mogłam otwarcie przyznać, że podobałam się mężczyznom. Ze swoimi brązowymi włosami do ramion, które nałogowo farbowałam na siwo. Może to było głupie, ale lubiłam swoje ombre które odróżniało mnie od sióstr. Nasza jasna karnacja sprawiała, że nie przypominałyśmy typowych włoszek a to wszystko za sprawą irlandzkich korzeni naszej mamy. Co nie znaczy, że nasze włosy były jaśniejsze. O nie. One były tak ciemne, że z trudem udało mi się je rozjaśnić, ale efekt był tego warty.

- Przestań o tym myśleć i skup się na dniu dzisiejszym. – powiedziałam do siebie na głos ruszając z miejsca.

Dom, który kupiłam kilka miesięcy temu posiadał wszystkie rodzaje zabezpieczeń jakie tylko mógł. W dodatku ludzie, którzy z nami przyjechali byli dla mnie jak rodzina. Pan Thao który uratował nas z bunkra i pomógł przetrwać te wszystkie lata, Andrew który był osobistym ochroniarzem mojej matki, Scott który nauczył mnie strzelać, Bennet którego tata przysłowiowo uratował kiedy wyszedł z więzienia i nie miał gdzie się podziać a także jeszcze pięciu ludzi którzy na każdym kroku nas ochraniali i zatajali przed innymi fakt że żyjemy.

#1.Siostry Agosti. LauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz