Rozdział 1

17 0 0
                                    

        Stałam na przeciwko złotych porośniętych bluszczem bram, w białej, koronkowej sukni i z szoku nie miałam pojęcia co robić. Patrzyłam tylko na drzwi i czekałam aż wszystko okaże się żartem. 

Trudno mi powiedzieć ile minęło czasu, zanim postanowiłam podejść do drzwi i powoli pociągnąć klamkę. Ze strachu zamknęłam oczy i dwiema rękami pchałam ciężką bramę. Gdy otworzyłam ją na oścież powoli otworzyłam i moje brązowe oczy. Ukazał mi się pięknie rzeźbiony balkon z widokiem na niezwykłą krainę. Cały był porośnięty kwiatami we wszystkich odcieniach odcieniach różu i błękitu. Oszołomiona tak cudownym widokiem natychmiast podbiegłam do końca balkonu i podparłam ręce o barierki. N i e s a m o w i t e. byłam bardzo wysoko nad ziemią ,ale i tak widziałam świecące tysiącem świetlików lasy, wioski w których chatki powstały z ogromnych liści i wielkie posągi przedstawiające stwory, znane wcześniej jedynie z legend. w oddali latały smoki powstałe jakby z żywiołów. Najbardziej zwróciłam uwagę na ogromny, kryształowy pałac, który prawdopodobnie nocą rozświetlał swoim kryształami całą krainę. słońce świeciło w harmonii z księżycem, a chmury ostrożnie kołysały się na niebie.

"gdzie ja trafiłam?"- pomyślałam i po chwili zsunęłam się na ziemię w obawie przed wielkimi smokami przelatującymi w pobliżu. nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Ostatni raz spojrzałam na te pokaźną suknie po czym złapałam się za głowę w akcie rozpaczy. I wtedy to poczułam. "M o j e  u s z y  s ą  s z p i c z a s t e?" założyłam za nie brązowe włosy, żeby ponownie upewnić się w fakcie, że zwariowałam. Siedziałam w falach jasnego materiału sukni, wpatrzona w jeden punkt. Ogrom pytań, zero odpowiedzi. "skąd się tu wzięłam? co to za kraina? czemu pamiętam jedynie tamten dziwny las?" Wtedy sobie coś przypomniałam.   "R o s s a n a" tak miałam na imię. nie pamiętam nawet chwili z życia, ale wiem jak się nazywałam. 

-Rossana -powiedziałam na głos ze złudną nadzieją że coś sobie przypomnę. Nic. Nic więcej nie pamiętam. Ostatnie co mi zostało to poszukać wyjścia. Z trudem Wstałam ściskając fałdy ogromnej sukni i odwróciłam się w stronę bramy, ale na jej miejsce znikąd pojawiły się spiralne schody prowadzące w dół. Serce niemal podskoczyło mi do gardła. Nie miałam pojęcia co się dzieje. Sfrustrowana podparłam się o barierkę dalej uważnie przyglądając się schodom. Po jakimś czasie, gdzieś znad chmur usłyszałam potężny ryk. Podskoczyłam i od razu pobiegłam,  kierując się w stronę schodów. Pędząc po stopniach odwróciłam się i kątem oka ujrzałam przelatującego w pobliżu balkonu ogromnego ognistego smoka którego skrzydła falowały na wietrze niczym dwa świeciste ognie. Dalej pędząc w dół, starałam się spowolnić oddech. Wiedziałam że jeśli się nie uspokoję, może mi zabraknąć powietrza. Po marnych próbach złapania wdechu zatrzymałam się. Spojrzałam w górę zastanawiając się jak długo biegłam, po czym zaczęłam się rozglądać. Dziwne rośliny zwisały z powyższych schodów tworząc piękny, leśny klimat zapierał dech w piersiach. świeciste kwiaty najróżniejszych kolorów, odbijały się w szklistych ścianach z widokiem na tę wyjątkową krainę. Z tej wysokości można było dojrzeć o wiele więcej szczegółów niż z balkoniku. W tej krainie był ogrom lasów i pojedyncze rozciągające się na kilometry ścieżki. W pewnej chwili jednym z lasów coś się poruszyło. Cień jakiejś istoty, podobnej do człowieka. Zanim jednak zdążyłam się temu komuś przyjrzeć,  postać zniknęła w zaroślach. Po chwili  Powoli  zaczęłam schodzić ze schodów nie odwracając wzroku od szyb. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Ogromna kraina pokryta w większości lasami i łąkami, ale wszystko na swój sposób inne. 

 Myśl kto był tym kimś w lesie, towarzyszyła mi przez całą drogę. Nie zdawałam sobie nawet sprawy że dochodzi wieczór, póki w końcu schody się nie skończyły. Szczęście przez chwile zagościło na mojej twarzy, jednak mimo to byłam w beznadziejnej sytuacji. Obca kraina, obce ścieżki, obce stworzenia. Najgorsze było jednak wrażenie, że sama jestem kimś "obcym". Nie pamiętam swojej przeszłości,a mimo to wiem że kiedyś był jakiś świat. Umiem sobie przypomnieć wygląd lasów, budynków, ludzi, opowieści, rozmowy, język, kulture tyle że nie pamiętam swojego życia. Otrząsnełam się z dręczocych mnie myśli i nie mając żadnego wyjścia, Spojrzałam na jeden z obcych lasów, a następnie na ścieżkę wiodącą prosto do niego. Nie dając sobie czasu do namysłu, weszłam na tajemniczą drogę. przytulnie wyglądający złocisty las, z ogromnymi  wierzbami, znajdował się wprost przede mną. Przekraczając granice między pustą już ścieżką, a wierzbowym lasem ostatni raz spojrzałam za siebie. "Co mam do stracenia?" -pomyślałam niepewnie. Nade mną latały kolejne smoki, jednak nie przejmowałam się tym tak bardzo jak wcześniej. Z powrotem kroczyłam złocistym lasem i uważnie obserwowałam otoczenie. Tysiące złotych koron falowało na wietrze. Rośliny z tego lasu były cudownie przedziwne i nie znałam żadnej nich. Większość była srebrna bądź błękitna, ale każda równie cudowna. Płatki niektórych z kwiatów opadały na ziemię przyozdabiając resztę przestrzeni. Cały las  był po prostu nierealny. Nic z tego nie przypominało świata który pamiętam.

Stanęłam przy rozwidleniu ścieżki zastanawiając się czy jest tutaj jakaś bezpieczna opcja. Jedna z dróg prowadziła w głąb lasu, natomiast druga z niego wychodziła. Z myślą że mam dosyć wędrówki po lasach w których zresztą nie wiem czy jestem bezpieczna, wybrałam drugą opcje. Księżyc wychylił się zza koron drzew, a na mojej twarzy zagościły srebrne promienie. Włóczenie się w tej tajemniczej krainie było dla mnie piękne i straszne jednocześnie. Bo mimo iż szłam na przód szukając wyjścia, byłam przerażona. Możliwe że nie odczuwałam tego tak mocno, z powodu szoku. zdaje sobie sprawę jak niezwykłe jest to co mnie spotkało, a jednak nie chciałam żeby to się stało. Frustruje mnie to że nie wiem kim byłam, ale jeszcze bardzie  kim się stałam. dla kogo nie był by dziwny fakt, że budzisz się w ogromnej krainie, w nie swoich ciuchach, a bramy lubią zamieniać się w schody? Nie wiem co innego powiedzieć. Jest to po prostu nowość.

Mimo że wyszłam z lasu wokół mnie było pełno zarośli. Całość wyglądała jak ogromna łąka, tyle że z wysoką trawą. Przeszłam nawet spory kawałek, dlatego ledwo co widziałam wierzbowy las, a droga coraz bardziej wydawała się nieskończoną. Nie widziałam już lasu za mną, ale nie widziałam też nic przede mną. O ile miałam jakiekolwiek poczucie czasu to minęła już prawie cała noc, a ja dalej nic o tym miejscu nie wiedziałam. Odczuwałam zmęczenie coraz bardziej a myśl o przytulnym łóżku wprawiała mnie w jeszcze większe przygnębienie. Po dłuższej wędrówce gdzieś pośród wysokiej trawy usłyszałam szum strumyka. Bez zastanowienia, prawdopodobnie kierowana chęcią przetrwania weszłam w zarośla przymykając oczy i szłam, aż nie znalazłam się po drugiej stronie. Rozejrzałam się w około i spanikowana cofnęłam się krok w chowając suknie pośród zarośli. Spodziewałam się nurtu rzeki i pojedynczych drzew, a ujrzałam ogromną liściastą wioskę z dziwnymi istotami. W dodatku nie było tam małego strumyka, tylko ogromny wodospad i  o złotej wodzie i rzekę, a w niej ryby różnych kształtach i kolorach. Potworne stwory chodziły od chaty do chaty zachowując się dosyć normalnie. Nie zmienia to faktu że wszyscy byli przerażający. Ogromne zębiska, szpiczaste uszy i te blade odcienie skóry. Jednak Nikt nikogo nie szarpał, nikt nie trzymał noża w sakiewce i co najważniejsze jeszcze nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Oszołomiona cofnęłam się jeszcze krok w zarośla dalej obserwując to przerażające miasteczko. 

-"czy to są elfy?" - zastanowiłam się przez chwile nad tą myślą łącząc wszystkie fakty w jeden. Szpiczaste uszy, długie pazury, różne kolory skóry-"Tylko czy w takim razie także jestem elfem?" ponownie dotknęłam uszu a następnie spojrzałam na dłonie. Nie miałam długich ostrych pazurów, zęby w dotyku także były normalne. "więc co się ze mną dzieje?" stałam tak dłuższą chwilę przyglądając się chyba-elfom. Z myślą że dawno niczego nie jadłam, nie piłam i długo nie spałam, nie miałam wyboru. Skradałam się jak najciszej w stronę leśnej wioski jednak ociężała od błota, ciągnąca się po ziemi suknia mi tego nie ułatwiała. Próbując nie zwracać na siebie uwagi, skrywałam się za domami i szłam w kierunku wodospadu. Czułam unoszący się zapach potraw pieczonych na ognisku, a w buzi zbierała mi się ślina. Jeśli niedługo czegoś nie zjem, to chyba naprawdę umrę. Tyle że rozsądek podpowiadał mi że te istoty na pewno nie będą przyjazne dla człowieka który dodatkowo kradnie im jedzenie, więc mimo głodu dalej skradałam w kierunku wody. Nagle z centrum całej wioski dobiegł donośny krzyk. Wyjrzałam zza liścia będącego owalną ścianą, a na widok przebitej strzałą istoty, stanęłam jak wryta. A jedyne co widziałam to rozmazane strzały wbijające się w skórę stworów. w pewnym momencie na ramieniu poczułam przeszywający całą rękę ból. Wraz z przypływem adrenaliny pobiegłam do chatki za którą chwile temu się chowałam. Na moje szczęście nikogo w środku nie było. Spojrzałam na bolące ramię i ujrzałam zakrwawioną strzałę wbitą do końca grota. Soczysta czerwień ciekła strumieniami po mojej ręce, a ja spanikowana rozglądałam się za czymś co zatamuje ranę. Ból zwiększał się z każdym oddechem, a ja powoli ledwo utrzymywałam się na nogach. skóra robiła się biała a ja ledwo panowałam nad własnym ciałem. Znalazłam kawałek skórzanego materiału i bez wahania przyłożyłam go rany oplatając tym wbitą strzałę. przygryzłam policzek z bólu, kierując się w stronę drewnianego łoża aby nie opaść z sił. Udało mi się chwilowo zatamować krwawienie, jednak zostały mi resztki sił. Byłam już koło łóżka i mimo wielkich starań utrzymania równowagi, upadłam na podłogę.



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 09 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

heart of forestWhere stories live. Discover now