Spoglądam na niskiego blondyna.
— Dzień dobry, braciszku.
Dzieciak odpowiada mi martwym spojrzeniem, gdy idziemy na arenę.
— Nie jesteś zbyt rozmowny, huh?
— Nie będę gadał z bożkiem przerośniętej ryby.
Prycham, rozglądając się i przystaję, gdy widzę ciemne włosy, fioletową aurę. Spoglądam na właściciela tej ciemnofioletowej aury i widzę przystojnego chłopaka, który z grymasem odpycha od siebie młodszego chłopca, który wyglądał, jakby był w wieku Percy'ego.
— Kto to? — pytam, a Percy prycha. — Ciesz się, że jesteś moim bratem. Gdybyś nim nie był rozerwałbym ci gardło za ten brak szacunku.
Nie rozerwałbym mu gardła, będąc szczerym. Zdążyłem go już polubić.
— Ten starszy to Castor, ten młodszy to Pollux. Synowie Pana D. — wyjaśnia. — Castor ma dziś urodziny i z tego co wiem, nie bardzo lubi je świętować, ale to dużo znaczy dla Polluxa. Hej, gdzie idziesz?!
Ignorując wrzaski Percy'ego, idę do Castora. Kucam przy siedzącym chłopaku i uśmiecham się.
— Cześć, słodziaku.
Castor piorunuje mnie wzrokiem, widocznie nie odczytując mojej aury. Oj, będzie zabawnie.
— Odpierdol się, zanim powyrywam ci nogi — warczy Castor.
— Oj, zadziorny jesteś. Lubię takich — puszczam mu oczko, ciesząc się widokiem rosnącej czerwieni na jego policzkach.
— Odpierdol. Się — powtarza Castor ze złością, wstając z trawy i patrząc na milczącego brata.
— Cas, to jest bóg — szepcze Pollux z przerażeniem. — Nie obrażaj boga, Cas!
Prostuję się i poprawiam ręką moje białe włosy i patrzę Castorowi w oczy.
— Nie zaczniesz błagać o przebaczenie? — pytam rozbawiony, a on przecząco kręci głową. — Gdybyś nie był taki uroczy, rozerwałbym ci gardło i schrupał na podwieczorek. Powinieneś się cieszyć, że lubię, gdy moje słodziaki są dla mnie niemiłe. Chociaż zazwyczaj są niemiłe w nieco innych sytuacjach...
— Nie jestem twoim słodziakiem — mówi Castor cicho, ale pewnie. Ani na moment nie traci poczucia dumy i złości.
Nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy, a jego oczy pokrywa fioletowa mgła. Huh, syn Dionizosa, który panuje nad szaleństwem? Dawno takiego nie było.
Spoglądam w niebo, prosząc o cierpliwość, podczas gdy moje ciało wyje ze wściekłości i pragnie krwi. Czuję, jak moje zęby się wydłużają. W głowie mam jedną myśl.
On będzie mój.
— To na mnie nie działa, słodki — kłamię z uśmiechem i muszę użyć całej mojej siły woli, by się na niego nie rzucić, gdy rumieni się na przezwisko.
Castor prycha, nie patrząc mi w oczy i odchodzi, ciągnąc za sobą brata.
Obok mnie pojawia się Percy.
— Zrobiłeś scenę, Rhin, brawo.
Nie odpowiadam, nadal wlepiając wzrok w plecy czarnowłosego syna Dionizosa.
Sprawię, że będzie mój. Zrobię go moim faworytem, umieszczę w moim pałacu i naznaczę, by nikt inny nie mógł go mieć.
— Nawet o tym nie myśl — ostrzega mnie Percy, jakby czytając mi w myślach. — Panu D. to się nie spodoba.
— Cóż, Perce, mało mnie to obchodzi.
Oj, Castor...
Nawet nie wiesz, w co się wpakowałeś.
YOU ARE READING
DEVIL LIKE ME ----- 15+(?) bxb
FanfictionRhin to syn Posejdona, Król Rekinów. Gdy odwiedzając Obóz Herosów, by poznać swojego młodszego brata, natyka się Castora, syna Dionizosa, nie może się młodemu mężczyźnie oprzeć. Castor zaś próbuje przeżyć swoje dwudzieste pierwsze urodziny w spokoju...