Rozdział 7

1K 163 8
                                    

Laura

Dowiedziałam się, gdzie dokładnie Romero spotyka się z moimi ludźmi, dlatego od razu się tak udałam. Pod skórzaną kurtką miałam schowaną broń i dwa noże, w razie, gdyby komuś przyszło do głowy, żeby odezwać się do mnie nie tak jak trzeba.

Na moją stronę działało to, że dzisiaj miał przyjść pierwszy transport od Christophera a co za tym idzie mogłam zacząć działać. Pokazać ludziom, że nie jestem jaką głupią kobietą, która niczego nie wie i nic nie umie. Ograniczyłam się do transportu broni, bo to łatwiej i szybciej sprzedać. Nie trzeba rozprowadzać towaru pomiędzy dilerów a wystarczy jedna osoba biorąca cały towar.

Zatrzymałam samochód pod budynkiem z napisem usługi samochodowe a konkretnie firma zajmowała się przeglądami i naprawami samochodów ciężarowych. Dzięki pomysłowi Romero nikt nie przyczepi się do tego, że codziennie wjeżdżają i wyjeżdżają tu samochody, bo przecież to warsztat z wysoką renomą. No i oczywiście żeby nie było tak łatwo faktycznie połowa z samochodów które tutaj wjeżdżały potrzebowały napraw.

Wysiadłam i zatrzasnęłam za sobą drzwi zakładając na oczy okulary przeciwsłoneczne. Mój nieodłączny kompan, kiedy nie miałam ochoty wdawać się z kimś w głupie rozmowy. Ruszyłam w kierunku drzwi, przy których kręciła się tylko jedna osoba. Przyglądałam się temu z podniesioną brwią zadziwiając się coraz bardziej. Kto zostawia tylko jednego człowieka, żeby pilnował terenu.

- Pani Agosti. – mężczyzna skłonił się i otworzył dla mnie drzwi. Nie zaszczyciłam go ani jednym spojrzeniem chociaż miałam ochotę to zrobić. A jeszcze większą, kiedy moje usta prawie zapytały skąd mnie zna. Ta odpowiedź nasunęła mi się sama. Romero jak widać zaczął beze mnie. Szkoda, bo chciałam zrobić wielkie wejście.

Weszłam do przestronnego pomieszczenia, które jednocześnie pomieściłoby z dwadzieścia samochodów a w którym kręciło się kilkanaście osób. Wszystkie jak na komendę obrócili się w moją stronę. Jedni patrzyli zaskoczeni, drudzy poirytowani a jeszcze inni ciekawi.

Wśród tych wszystkich ludzi wyłapałam w tłumie sylwetkę Romero. Był z nich największy, ale to nie przyciągnęło moją uwagę. Do tej pory widziałam go w pełnym ubraniu a tym razem nie miał na sobie marynarki. Jego biała koszula szczelnie otulała każdą krzywiznę jego ciała napinając się za każdym razem, kiedy poruszał rękami.

Zaczęłam iść w jego stronę a dzięki okularom mogłam obserwować każdą osobę, gdyby przyszło im na myśl coś wykombinować. Nie byłam głupia dlatego zdawałam sobie sprawę, że teraz więcej ludzi będzie chciało mojej śmierci. Byłam po prostu dla nich niewygodnym balastem.

- Zgadzam się. – powiedziałam mając na myśli naszą ostatnią rozmowę.

- Odejdź Sally. – powiedział do mężczyzny stojącego obok niego który bez wahania oddalił się od nas. – Nie spodziewałem się, że wyrazisz zgodę. I to tak szybko.

Ja też nie i mogłam tego żałować, ale to nie miejsce na to. Przyszła pora skupić się na pracy a czas pokaże, jak ułożą się sprawy pomiędzy mną a Romero. Już mogłam z góry założyć, że nasze plany jak i priorytety są zupełnie różne więc może być ciekawie.

- Musiałam to przemyśleć. – wzruszyłam ramionami. – Nie wiem czy mogę ci ufać, ale zrobię to. – przyjrzałam mu się. – Mam nadzieję, że od naszego spotkania nic się nie zmieniłeś.

- Minęło kilka lat a tamten dzień zmienił wszystko. – odparł a przez jego twarz nie przemknął ani jeden tik jakby mówił o czymś co go nie dotyczyło.

#1.Siostry Agosti. LauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz