Rozdział 14

880 136 2
                                    

Laura

Co ja wyprawiałam. Prawie dałam się pocałować facetowi, który znał mnie od małego. Nie zmieniało to jednak faktu, że w pewien sposób mnie pociągał a co za tym idzie przebywanie w jego towarzystwie wystawiało moją samokontrolę na próbę.

- Kobiety. – westchnął, ale nie na tyle cicho abym nie usłyszała.

- Pomógłbyś. – powiedziałam rzucając w jego stronę torbą, którą od razu złapał. – Nie stój tak bo ktoś nas za chwilę nakryje. – dodałam ruszając w stronę wyjścia z dachu.

Nie wiem o czym myślał, ale ruszył w ślad za mną nie odzywając się. Patrzył na mnie tylko jakby chciała mnie rozgryźć, ale nie uda mu się, bo i innym się to do tej pory nie udało.



Romero

Nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu zaniemówiłem sam nie wiem, dlaczego. Może byłem zaskoczony tym w jakiej sytuacji ją zastałem. Albo zafascynowany tym jak leżała na mnie spoglądając swoimi czekoladowymi oczami w odcieniu jaśniejszym od moich. Tak niewiele brakowało abym ją pocałował. Tak bardzo tego chciałem i nie mogłem przestać o tym myśleć. Co było ze mną nie tak? Laura to córka mojego najlepszego przyjaciela a tym samym jest nietykalna.

Szedłem za nią niczym pies z torbą pełną broni. Ostatni element układanki wskoczył na swoje miejsce i już wiedziałem, że ona ani trochę mnie nie potrzebowała. Znała swoją wartość, ale i też została wyszkolona tak aby nigdy nie potrzebować pomocy.

Zająłem miejsce za nią w windzie patrząc na tył jej głowy. Miałem też doskonały widok na jej plecy, na których zauważyłem kilka blizn w okolicy szyi i ramion. Niektóre były podłużne zadane od noża a jeszcze inne nosiły ślady po kulach. Korciło mnie, żeby zapytać skąd je ma, ale i tak by mi nie odpowiedziała. Laura była pełna tajemnic i coś przeczuwałem, że jeszcze niejeden raz mnie zaskoczy.

- Chcesz każdego z nich zabić samodzielnie? – zapytałem, kiedy wysiedliśmy na parkingu. Laura po drodze wręczyła przechodzącemu mężczyźnie kartę, którą zapewne od niego dostała za gotówkę. Mnie wystarczyło tylko to, że przystawiłem mu pistolet do głowy i od razu wyśpiewał to czego chciałem się dowiedzieć.

- Taki jest plan. – szła prostu przed siebie wychodząc z budynku.

- Myślisz, że nikt tego nie zauważy, że po kolei giną kolejni bossowie?

- Sam powiedziałeś, że w tym świecie każdego dnia czeka nas śmierć więc sądzę, że nikt się nie zorientuje. A nawet gdyby to co... - wzruszała ramionami jakby mało ją to obchodziło. - ... życie jest zbyt krótkie, żeby czegoś żałować.

- Jesteś głodna? – zapytałem.

- Czy ty zmieniasz właśnie temat, bo nie wiesz co odpowiedzieć?

- Muszę to w spokoju przemyśleć a przy tobie nie mogę się skupić, zwłaszcza kiedy robisz coś takiego. – wskazałem głową na budynek obok.

Podszedłem z nią do samochodu zaparkowanego za dużym samochodem dostawczym po czym oddałem jej torbę. Ona z kolei rzuciła ją na tylne siedzenie jakby to był worek ziemniaków a nie broń która może w każdej chwili wypalić.

Przez chwilę nic nie mówiła tylko rozglądała się wokół jakby w ten sposób szukała wyjścia i odpowiedzi na moje pytanie. Może nie chciała spędzać ze mną ani chwili więcej, ale musiałem z nią porozmawiać, aby była bardziej roztropniejsza, bo jak tak dalej pójdzie jej władza skończy się zanim w ogóle ją zaczęła.

- Ale ja wybieram miejsce. – przemówiła.

- Wszystko mi jedno. – oznajmiłem chcąc po prostu już się stąd ulotnić. – Pojadę z tobą, bo jeszcze się rozmyślisz.

- A twój samochód?

- O to się nie martw. – otworzyłem drzwi od strony pasażera i zająłem miejsce.

Śledzenie jej za pomocą taksówki była jedną z najlepszych rzeczy jaką zrobiłem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że gdybym jechał za nią swoim samochodem od razu by się zorientowała. To samo byłoby w przypadku pojazdu jej ochrony, która najwyraźniej jej nie upilnowała za co powinni zostać ukarani.

- Jak udało ci się przechytrzyć ochronę?

- Lucia jechała kilka przecznic przede mną takim samym samochodem i kiedy skręciłam w uliczkę ona wyjechała swoim tak żeby nikt się nie zorientował. – parsknęła. – Nie spodziewałam się, że to będzie takie proste.

- Może dla ciebie, ale jak widać dla ludzi, którzy mieli kurwa odpowiadać za twoje bezpieczeństwo to zbyt dużo. – nie mogłem się powstrzymać.

- Mają braki, ale tego można się nauczyć. – mówiła prowadząc. Ten kto mówi, że kobiety nie potrafią jeździć powinien zobaczyć, jak ona to robi. Płynna i przepisowa jazda, która pokazywała tylko tyle że nie chce być zauważona.

- Tak jakby na to patrząc to twoi ludzie. – postanowiłem ją podjudzić.

- Teraz zrzucasz to na mnie. – spojrzała na mnie z błyskiem w oku. - To ty powinieneś ich wyszkolić.

- Może ciebie posłuchają bardziej.

- Nie wymiguj się. – pacnęła mnie ręką w ramię. – Oni powinni wiedzieć co się dzieje w takiej sytuacji. Powinni znać konsekwencje tego co mogło się stać.

- Wiem, ale oni nie byli przyzwyczajeni do tego, żeby zajmować się kobietą zwłaszcza taką jak ty. – przyjrzałem się jej. – Myśleli, że z tobą będzie łatwiej co tylko pokazuje, że cię nie szanują.

- Jeszcze. – dodała.

To jedno słowo były dokładnie wszystkim. Niektórzy pomimo jej pokazu siły nadal nie uznawali jej przywództwa przez co doszło do kilka bijatyk. Musiałem to ukrócić, dlatego od razu strzeliłem każdemu z nich w udo tak aby pokazać do czego jestem zdolny, kiedy ktoś mówi źle o Laurze. Nie obchodziło mnie, że komuś nie podobało się to, że rządzi nimi kobieta. Szefowi należał się szacunek i oni mieli jej go okazać.

- Jesteś na dobrej drodze, aby to zmienić. – powiedziałem. - Z czasem zrozumieją, że nie mogli mieć lepszego szefa.

- Podlizujesz się czy to efekt tego co stało się na dachu?

Nie wiem, jak ona mogła tak o tym beztrosko rozmawiać, kiedy prawie doszło między nami do czegoś co mogłoby wszystko zmienić. Już na samo wspomnienie jej na mnie poczułem, jak robi mi się ciasno w spodniach. Musiałem się opamiętać zanim będzie za późno.

- Może lepiej zapomnijmy, że coś takiego miało w ogóle miejsce. – stwierdziłem, kiedy zatrzymała się pod jedną z restauracji.

Tak było najlepiej dla każdego z nas.

- Boisz się. – przyglądała mi się zmrużonymi oczyma. – Nie spodziewałam się, że kiedyś dożyję tego dnia. Romero D'Angelo boi się tego co czuje.

- A czy z tobą nie jest tak samo?

- Może, ale w przeciwieństwie do mnie ty nie potrafisz nad tym zapanować. – odpięła pas i otworzyła drzwi. – Chodźmy coś zjeść, bo przez tą całą akcję nabrałam ochoty na zjedzenie czegoś niesamowitego.

Pokręciłem głową niedowierzając, że Laura potrafią przejść z jednego tematu na drugi. Nie mając wyjścia ruszyłem w ślad za nią kształtując w głowie kolejne pytania na jej temat jakie przychodziły mi na myśl. To doprawdy była niezwykła i pełna niespodzianek kobieta.

#1.Siostry Agosti. LauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz