Rozdział 19

927 157 5
                                    

Laura

Trzy tygodnie później

Cechował mnie spokój, ale i on został wystawiony na cierpliwość, kiedy Romero uparcie unikał mnie jak ognia. Wiedziałam, że robił to specjalnie, ale jeśli myślał, że ja się ugnę to jego niedoczekanie.

Życie płynęło spokojnie. Za spokojnie, jeśli mogłam tak powiedzieć. Jakby cisza przed burzą, ale byłam na to gotowa. Zawsze byłam przygotowana na każdą ewentualność i sytuację.

Tego dnia pracowaliśmy u mnie w domu. Te wszystkie dokumenty i kwestie, które na mnie spadły były trudne do ogarnięcia. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak trudno będzie mi zajmować się dokumentacją.

Wolałam raczej zadania związane z pracą w terenie, ale mężczyzna siedzący przede mną robił wszystko, aby mnie od nich odciągnąć przez co łypałam na niego co chwilę. On z kolei nic sobie z tego nie robił i zachowywał się jakby nawet nie zdawał sobie sprawy z moich min. Tak było do czasu aż westchnąłem przeciągle nie mogąc tego dłużej znieść. To jakby zamknąć ptaka, który całe życie żył na wolności w klatce i patrzeć jak powoli umiera.

- Nie wzdychaj tyle. – odezwał się Romero. – Chyba nie myślałaś, że praca bossa polega tylko na wchodzeniu z butem do budynku, strzelaniu i zabijaniu każdego kto się nawinie?

- Trochę tak myślałam. – mówiąc to podałam mu kolejną teczkę. – Te wszystkie sprawy związane z papierologią niezmiernie mnie nużą.

Zdecydowanie preferowałam wykonywać te czynności, które przed chwilą wymienił. Wchodzenie do budynków, domów, biur i rozwalanie wszystkiego co leci to był mój żywioł. Akcja i adrenalina definiowały moje życie, dlatego z trudem przychodziło mi siedzenie na „tyłku" i nic nierobienie.

Interesy z rodziną Torrino szły dobrze a nawet mogłabym rzec, że wyśmienicie z czego każdy był zadowolony. Nasi ludzie zmienili o mnie zdanie a wiedziałam to po tym jak się do mnie zwracali, jak mnie witali i jak nawet żartowali. Nie spodziewałam się, że tak łatwo przyjdzie mi się przystosować, ale się udało i teraz nie wyobrażałam sobie innego życia.

- Teraz wiesz, że ta praca ma i nudne momenty, ale musimy to robić. – zaśmiał się odchylając na oparcie krzesła. – Nie powinnaś się teraz wystawiać na niebezpieczeństwo, bo w ten sposób narazisz swoich ludzi. – z jego twarzy zniknął uśmiech. – Każdy z nich wskoczy za tobą w ogień, bo sprawiłaś, że to co robią ma sens.

- W jaki niby sposób?

- Od wielu lat próbowałem namówić Alessio Torrino do współpracy, ale po śmieci Cassio nie chciał o tym słyszeć. Powiedział mi, że robi interesy tylko z rodziną a ja do niej nie należę. Kiedy wróciłaś interesy poszybowały a tym samym twoi ludzie zarabiają przez to więcej.

- Skąd o tym wiesz?

- Od twoich ludzi, którzy byli niezwykle rozmowni.

Pierwsze co zrobiłam to dałam im podwyżkę, bo to co teraz mieli było dla mnie za mało. Codziennie narażali swoje życie wiedząc, że mogą nie wrócić do domu. Większość z nich miała żonę, dzieci, rodziców czy bliskich którzy byli dla nich ważni. Ceniłam w ludziach to, że dbali o rodzinę i chciałam im to ułatwić na tyle na ile mogłam. Przecież i tak nie wezmę do grobu tych pieniędzy a komuś się przydadzą. To co zarabialiśmy na dostawach i to co jeszcze zarobimy w przeciągu roku pozwoliłoby mi na godne życie gdybym tylko tego chciała.

- Laura! – usłyszałam krzyk Lucii która od samego rana była niezwykle rozbiegana. Nie wiem co ona znowu zrobiła, ale wiedziałam, że za niedługo się dowiem. Oby to nie było nic poważnego, bo nie chciałabym po raz kolejny wyciągać jej z jakiegoś dziwnego miejsca.

#1.Siostry Agosti. LauraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz