Wszystko co do tej pory zbudowałam, zostało zniszczone. Wszystkie pamiątki, wspomnienia zostały mi odebrane.
Dawne życie przepadło, zniknęło jakby tornado przez nie przebiegło. A to wszystko przez kaprys matki. Ale przecież nowe życie, miejsca, znajomi.
Na samą myśl o poznaniu nowych ludzi mnie mdli. Nie potrafię ani nie chcę, co gorsza będę musiała poznać nowego partnera matki. Chociaż upierałam się by zostać z moim tatą w LA, mama wolała zabrać mnie ze sobą, ale powiedziała że będę mogła odwiedzać ojca, jakoś tego nie widzę.
A z nowym partnerem matki na pewno nie będę tworzyła szczęśliwej rodzinki. Po moim kurwa trupie.
Muszę opuścić... wszystko by polecieć z matką do Madrytu, bo to tam mieszka i pracuję cudowny n o w y mąż mamy. To tak bardzo boli... A ja pierdolę.
Po kilku zaburzeniach odżywiania, depresji, oraz kilku uzależnieniach potrafię nad sobą panować. A problem w tym jest taki, że nie nauczyłam mnie tego mama a obca kobieta, do której chodziłam na terapię. Wtedy gdy jej najbardziej potrzebowałam, był tata. On mi ją zastąpił, kiedy ona wygrzewała się na plaży z jej nowym kutasem.
A teraz postąpiłam tak samo.. Tak samo jak ona go zostawiłam... Mimo że tego nie chciałam.
***
Teraz tylko przeżyć tę podróż z nią obok. (Mam na myśli moją matkę, tak dla jasności)
- Nie będziesz się odzywać do mnie, prawda?
Ściągnęłam słuchawki i zmrużyłam oczy by zmusić ją do powtórzenia pytania, które mimo wszystko słyszałam. Nie powtórzyła.
- Spodoba ci się w Madrycie. - uśmiechnęła się szczerze. - Ale wiedz że nigdy nie zdradziłam twojego ojca. - zauważyłam napływające do jej oczu łzy.
Nie chcę o tym teraz rozmawiać, a już na pewno nie tutaj. Dlaczego zaczęła ten temat? Bo jak dla mnie, jest on już całkowicie zamknięty. Jednocześnie nie mam siły w kółko go wałkować.
- Sama dobrze wiesz że nam się nie układało, a do kwestii rozwodu doszliśmy razem. - mówiła z żalem. - Nie chcę żebyś myślała że to przeze mnie tak to się zakończyło.
Czyli co...? Tata również chciał rozwodu? Też sobie kogoś znalazł?
- Przecież się z tatą k o c h a l i ś c i e. - w końcu zdałam się na odwagę by spojrzeć jej w oczy.
Mama odwróciła się w stronę okna, zapewne nie chcąc już drążyć tego tematu. Chciała powiedzieć to co powiedziała, a mówienie o tym zapewne też ją bolało. Dlaczego tata mi wcześniej nie powiedział? Przez ten cały czas gnoiłam mamę z myślą że rozbiła naszą rodzinę..
A okazuję się że to nie była w stu procentach jej wina. Jest mi strasznie głupio i... przykro? Bardzo ją kocham, ale po prostu nie mogłam dopuścić do siebie myśli że nasza rodzina się rozpadnie. Tak bardzo tego nie chciałam...
Gdy już o wszystkim wiem, ten wyjazd nie jest aż tak złym pomysłem. Lecz mimo wszystko chcę jak najczęściej widywać się z tatą. Nie chcę mu po raz drugi łamać serca, które ledwo się posklejało po mamie. Aczkolwiek teraz chyba powinnam zająć się sercem mamy, ale chyba ktoś zrobi to za mnie.
- Przepraszam, że byłam.. Jestem taką okropną córką. - wyszeptałam. - Wiem że zapewne jesteś mną rozczarowana czy zawiedziona, ale ja nie wiedziałam..
Sama dobrze wiem że nie powinnam tłumaczyć się niewiedzą, po prostu to mój jedyny argument.
- Dziecko.. - złapała moją twarz w swoje dłonie. - Nigdy nie byłam tobą rozczarowana lub zawiedziona, rozumiesz? Jesteś moją jedyną córką i chcę dla ciebie jak najlepiej, nigdy tak nie myśl, dobrze?
Chcesz dla mnie jak najlepiej? Pozwól mi odejść. Tam gdzie nikt mnie nie znajdzie, gdzie będę mogła w spokoju odejść tam na drugą stronę...
Kiwnęłam głową i odwróciłam wzrok by się nie rozpłakać. Teraz nie mogę. Mama przyciągnęła mnie do siebie i pogłaskała moje brązowe włosy.
A jak jesteśmy przy włosach, to moje są kasztanowe. Bardzo mi się podobają, a nawet podniecają.
***
Z samolotu odebrał nas ich szofer, który podwiózł a raczej zawiózł pod ogromną willę Diegasów. Ja pierdolę, to naprawdę wygląda jak pierdolony pałac. A ja będę czuła się jak jakaś mysz, która się wkradła przez małą dziurkę.
Z zewnątrz był biały, miał wiele okien i przeogromne drzwi wejściowe. Przed wejściem przywitała nas cała obsługa. Aż w końcu podszedł do nas nowy mąż mamy.
- Witajcie! - pierwł podszedł do matki, którą pocałował a następnie wyciągnął ku mnie dłoń. - Bardzo miło mi cię poznać Max, jestem George.
Chciałabym odpowiedzieć tak samo.
- Marcus weźmie nasze walizki, a ja cię oprowadzę. - po raz ostatni spojrzałam na George'a, który cały czas posyłał mi ogromne uśmiechy. Myślałam że się porzygam.
Mama i George stali już w drzwiach, jednak mnie coś powstrzymywało.
- Max idziesz? - głos mamy dotarł do moich uszu i dopiero teraz się ocknęłam.
Czas włączyć w życie nowy rozdział.
CZYTASZ
Simon mówi... Gramy! 18+
Romance1 tom trylogii "Simon mówi" 17-letnia Max Gordon wprowadza się ze swoją matka do jej nowego męża. Dziewczyna musi zostawić swoje dawne życie i przyjacieli wiele kilometrów od siebie. Znoszenie jej ojczyma nie idzie jej najlepiej, mimo iż bróbuję być...