𝑅𝑜𝑐𝑘 𝑜𝑛𝑒

5 2 1
                                    

Siedziałam cicho na zimnym, kamiennym parapecie. Trzymałam w swoich dłoniach moją gitarę, przesuwając je delikatnie po gryfie. W każdym ruchu było coś równocześnie pewnego siebie i wyreżyserowanego. Czułam, że z każdą minutą gram coraz lepiej, mimo że nie potrafiłam się do tego przyznać. Nigdy nie uważałam siebie za dobrą w zagraniu na gitarze. Bardziej preferowałam gitarę elektryczną od tej klasycznej. To, co słyszałam od niej wydawało się, jakby jej czegoś  brakowało. Duszy... Albo emocji?

Telefon rozległ się odgłosem brzęczenia, a na ekranie wyświetlił się i zniknął za jednym razem kontakt o przezwisku "Martina". Który odebrałam.
– Coś potrzebujesz? – spytałam, opierając się o szarą, popielatą ścianę za moim plecami. 

– Wróciła – odezwał się głos z drugiej strony telefonu, głos ten sam  zawsze delikatny i dziewczęcy.

– Kto? 

– Ann – odpowiedziała, tym razem głosem jednak bardziej cichym i poważnym. 

– ... – Milknęłam na chwilę, próbując przetworzyć informację.

Ann...?

Imię to sprawiało że czułam się źle. Po jego usłyszeniu chciałam uciec z kraju, w którym się urodziłam. Wydawało się niewinne jednak było toksyczne, potrafiło zaszkodzić każdemu, nie tylko jednej osobie.

Ann była naprawdę dziwną osobą. Zawsze zmieniała partnerów ... co chwilę, co po pewnym czasie odbierało wszystkim ochotę na spędzanie czasu z nią. Łatwo można porównać takie osoby do żmij, pasożytów, które potrafią nawet zabić. Na własnej skórze doświadczyłam takiego związku, który sprawiał, że czułam się manipulowana i prześladowana. Ta żmija wmawiała mi, że to było uczucie, ale do miłości się nie liczyła.
Martina była jedną z tych osób, które uratowały mnie i zatamowały moje serce razem z Jiulit. Mogłabym nazwać je swoimi aniołami, które zmieniły mój świat w prawdziwy koncert. Było to miejsce, gdzie mogłam się czuć naprawdę szczęśliwa i być sobą. Niestety, Jiulit musiała się przeprowadzić, pozostawiając mnie i resztę "przyjaciół": Cathrine, Mary, Mię, Mayę i Emily oraz też zjebanego przydupasa Maxa.

 To jest dopiero początek.

Quiet as stars, Loud as music Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz