„Maniakalny kolekcjoner min
Mój ulubiony film
Bohater dnia
Lepiej będzie mi
Nie mogę patrzeć na swój cień
Nienawidzę się
Ostatni raz
Biorę pigułki przed snem"
— Filmowa miłość, Myslovitz.Starał się uspokoić swój oddech, który ciągle przyśpieszał.
Żółte, marne płatki bladły i gniły w jego dłoniach, kiedy patrzył w lustro. Ten obrzydliwy żółty... Niegdyś kochał te kwiaty, bo przypominały mu o nim, sprawiały uśmiech na twarzy... To teraz te, zrodzone z jego płuc... Były tak odrzucające. Przypominały mu tę samą osobę, ale teraz jego piękno raniło, aby zabić. Kto by pomyślał, że to piękne uczucie zabija?
Pomyślał o niechęci do chryzantemów, których płaty nadal miał na dłoni... Może miał ich dość dlatego, że napatrzył się ich za dużo? Chociaż ich kolor był dziwny, bo... Nigdy nie lubił żółtych. Kochał czerwone, ale to ognisto czerwone, nawet jeśli nie widywał ich za dużo... Bynajmniej zawsze miał czerwone i podziwiał je, jak skarb. Cóż, Fang nie zmienił się ani trochę.
Nadal patrzy na piękność i obserwuje ją jak skarb... Jednak teraz w taki bolesny sposób. Mówi mu o każdej nowej osobie, każdej małej miłostce, nowej miłości, kiedy jego wzrok przenika, jak przez najcieńsze i najdelikatniejsze szkło, przez tego, który był tu zawsze i kochał go przez cały czas. Jakby Buster był ze szkła, niewidoczny. Co za szkoda, prawda? Wytarł w końcu swoje usta, nieco splamione krwią, kiedy usłyszał kroki, więc otarł płatki o chusteczkę.
Lepiej, aby nie wiedział nikt. Chociaż umrzeć chciał w spokoju, bez myśli o tym, jak rani innych...
— Buster — uśmiechnął się i rzucił na niego z uśmiechem — powiedziała „tak"!
Krew na chwilę jakby zatrzymała się w jego żyłach, serce przestało bić, sama twarz pobladła, a usta zadrżały w szoku. Zwykła zgoda, nieznacząca zupełnie niczego, bo po szkole ten związek zniknie, a jednak wbiła korek w jego serce, dobijając ten ból istnienia. W płucach poczuł, jakby coś kwitło i tym razem poczuł też chęć na wymioty. To nie tak, że był zły, że ukochany jest szczęśliwy. To duma, mówiąca mu, że to powinien być on. Ta niszcząca go zazdrość. Ludzie, których wybierał Fang, nie byli inni niż on. Byli tak samo nic nieznaczący dla świata jak on. I dlaczego otrzymywali miłość, której sami nie czuli?
Dlaczego byli z nim tylko dlatego, że to Fang, którego kochał każdy?
— Cieszy mnie to.
Wcale nie cieszył się... Nie umiał przez samego siebie, co przyprawiało go o złość. Każdy centymetr ciała chciał kolejno rozszarpać każdego, a w końcu i siebie, aby w końcu skończyć ten nieskończony ból. Jedyne czego chciał, to jakoś, chociaż duchowo, być i należeć do niego. Bo nie chciał niszczyć Fanga i jego ukochanych, a właściwie chciał dla niego całego szczęścia.
Bo choć on sam, nawet cierpiący jak teraz, mógłby kochać każdego, gdyby nie oznaczało to kochania Fanga... Oby nie go. A Fang? Cóż... Pewnie myślał dość podobnie, bo przecież mówił to wiele razy. Ale jego własne korzenie, nie ukrywając, głównie kulturowe, które są otwarte do takich związków, wciąż od tego odrzucały. I nikt nie widział dlaczego. I choć miałby utonąć we łzach z miłości do mężczyzny, to odmawiałby ciągle, dzień za dniem i tak ciągle, pozwalając odebrać sobie życie falom miłosnych łez.
CZYTASZ
[✒️] Yellowing, morbid jealousy - FangSter.
Fanfiction[✮] yellowing, morbid jealousy, fangster one-shot. __________________ ׂׂૢ་༘࿐ ┊ ⋆ ┊ . ┊ ┊ ┊ ┊⋆ ┊ . ┊ ┊ ⋆˚ ✧. ┊ ⋆ ★ „Żółte, marne płatki bladły i gniły w jego dłoniach, kiedy patrzył w l...