Rozdział pierwszy

305 22 15
                                    

Jesteśmy wrogami. To nie powinno mieć miejsca ani w moim życiu, ani w życiu Pottera, tego jestem pewny.

—————

-To jest zwykły arogancki, napuszony, wredny, głupi, nie ma za grosz szacunku do ludzi. Wspominałem już, że jest arogancki? Co jeszcze do niego pasuje?
-Ciapowaty zdrajca krwi. Poza tym, przestań Draco, zdanie tej szlamy Granger się nie liczy. Poza tym, ty go nienawidzisz, on nienawidzi ciebie. Więc w czym problem?- Spytała już zmęczona gadaniem o Potterze Pansy.
-Jak niby ona śmie! Czy ja do niego pasuje Pans, odpowiedz szczerze.- wstał z kanapy i pokazał się jej.
-Jak mam być szczera... Przeciwieństwa się przyciągają, czy coś takiego...
-Ja tej wrednej, brudnej szlamie nie odpuszczę! Nie będzie miała życia w tej szkole.- Powiedział Malfoy, którym kierowała rządza zemsty.
-Po co ci to! Nie rób jej nic, bo... Bo... Nie warto tracić czasu na takie osoby. Nie jest tego warta.

-No, byłaby z ciebie i z Potterka słodka parka Malfoy- Wytknął Theodor, który przechodził akurat obok kanap i foteli w pokoju wspólnym Slytherinu, na których siedzieli Draco, Pansy i parę pierwszoroczniaków, razem z trzecioroczniakami, którzy odrabiali zadania na Obronę Przed Czarną Magią i pisali eseje na Starożytne Runy, lub Historię Magii.

-Masz szesnaście lat, Nott, a nadal cię bawią takie dziecinne żarciki? Żałosne.- Skomentowała popis chłopaka Ślizgonka.

-Och, daj spokój Pans, bo ty nigdy się z niego nie śmiejesz.- Przewrócił oczami brunet.
-Wypierdalaj do swoich wielbicielek Nott.- Warknął blondyn.
-Ja przynajmniej nie jestem gejem!- krzyknął przy drzwiach.
-Nie jestem gejem do kurwy!- Odkrzyknął na prawdę już wkurwiony Draco. Nie był jednak tego taki pewny. Nie czuł się dobrze w towarzystwie dziewczyn i nie myślał o związku z jakąkolwiek. Po prostu żadna mu się nie podobała, a jak patrzył na chłopaków, Niektórzy byli na prawdę przystojni...

-Uspokój się. Blaise wyszedł na papierosa, idź do niego i ochłoń.-Westchnęła Pansy i wstała.
-Poza tym, jest dość późno, a jutro mamy pierwszą transmutację McGonagall dowali nam jak zawsze, więc lepiej sie wyspać. Dobranoc.- Rzuciła na pożegnanie i poszła do dormitorium dla dziewczyn.

Draco wyszedł z pokoju wspólnego i szedł przez loch na błonia... Kiedy był już w połowie drogi do Blaise'a, wpadł na kogoś. Ten ktoś był dość niski, a na pewno o wiele niższy niż on. Z rąk wypadły mu książki i różdżka z kieszeni.
-Uważaj jak łazisz Kurwa! To nowa koszula!- Blondyn otrzepał śnieżnobiałą koszulę, i dopiero zuważył na kogo wpadł.
-Może trochę milej co Malfoy!- Warknął niski brunet, który leżał na ziemi zbierając różdżkę i wytrącone z rąk książki.
-Tylko ciebie mi kurwa dzisiaj brakowało do szczęścia Potter.- Skomentował wyższy z sarkazmem w głosie.
-Spierdalaj i daj mi przejść.- Harry wstał z książkami w dłoniach, ale nie zauważył jak nadeptuje na kraniec swojej lekko za dużej szaty. Draco w ostatniej chwili złapał go za kaptur, tuż przed zderzeniem z zimną i twardą podłogą. Sam nie wiedział dlaczego i po co to zrobił. Po prostu... Nie mógł sobie tego wytłumaczyć. Poczuł się dziwnie... Nie czuł się tak jeszcze nigdy, więc nie mógł tego uczucia do niczego porównać. Na pewno było to przyjemne.

Jego policzki zapłonęły czerwienią i od razu puścił Gryfona, który upadł zaskoczony.
-To, było brutalne zderzenie z rzeczywistością, Potter. Żebyś sobie za dużo nie myślał.- Powiedział Malfoy, po czym zostawił zszokowanego jego dość dziwnym zachowaniem, bruneta na ziemi.

Draco odszedł szybkim krokiem nie oglądając się za siebie, dopiero gdy zniknął z pola widzenia Harry'ego, oparł się o ścianę i odetchnął głośno. Nie chcąc dłużej zwlekać, poszedł do wielkich drzwi wyjściowych. Pchnął je jak najciszej i wślizgnął się poza zamek.

-Stary przyszedłeś do mnie zapalić?- Blaise był mocno nawalony kiedy Draco do niego przyszedł.
-Wypiłeś?! I to tak beze mnie! No chyba cię posrało!- Blondyn stanął obok chłopaka i wyjął paczkę papierów z kieszeni.
-Nie masz ochoty na coś lepszego niż papierosy?- Spytał odpalając papierosa.
-Nie mów, że masz towar.- Blaise jakby oprzytomniał od razu i przesłuchiwał się uważnie Draconowi.
-A co jak powiem, że mam?
-Co masz.
-Od kokainy po heroinę, ale na twoim miejscu bym nie mieszał, bo od rana mamy transmutację, a McGonagall jest jak czujnik na alkohol i narkotyki- Malfoy zaciągnął się papierosem.
-Nie daj się prosić debilu.- Zabini przewrócił oczami.
-Hmmm... Pomyślmy... Wydałem na te narkotyki ponad dziesięć tysięcy...
-ILE?!- Krzyknął Blaise
-Nie drzyj się kurwa! Jest po dwudziestej trzeciej, myślisz że Filtch, ten wstrętny charłak jest głupi? Wręcz przeciwnie. Jego pchlarz donosi mu jak ktoś się wałęsa po korytarzach albo błoniach... Poza tym, kupiłem na tyle, żeby nam wszystkim starczyło jeszcze na naszą imprezę w sobotę...
-Przecież to za dwa dni!- uskarżał się.
-Zamknij ryj. Dwa dni to nie tak dużo...- Draco zgasił papierosa na murze, po czym wyrzucił niedopałek na błonia.
-Po tych narkotykach wisisz mi przysługę.- syknął.
-Ta, niby co mam zrobić! Ile razy ja ci dawałem nie żądając zapłaty? Ile to ja kupowałem za swój hajs?
-Oh, zamknij się. Wcale biedny nie jesteś. Twoja stara ma kasy jak lodu po swoich mężulkach.- Prychnął lekceważąco wyższy.
-Wiem o tobie znacznie więcej niż myślisz Malfoy... Po alkoholu robisz się zupełnie inny i chętny na zwierzenia. Znam twoje największe sekrety, ale dobrze. Zrobię ci jedną przysługę. Zapamiętaj moje słowa, uważaj co mówisz niewłaściwym ludziom. Odezwę się jutro.- Blaise odszedł wolnym krokiem i wszedł do zamku.

Draco stał jeszcze dwadzieścia minut na dworze, myśląc, co może mieć na niego ten idiota. Robiło się chłodno, więc również wrócił do szkoły. Szedł korytarzem do pokoju wspólnego rozmyślając po drodze o czym innym.

Co ten Potter mógł robić po nocy... Nie dość że sam, to jeszcze z miliardem książek w łapach. Ten idiota powinien spać, już dawno po wieczorynce.

Slizgon zaśmiał się pod nosem i ukradkiem zerkając w miejsce, w którym wpadł na Harry'ego, udał się do dormitorium. Był uzależniony od kiedy miał czternaście lat, ale odkąd jego ojca zamknęli w azkabanie, znosił to wszystko znacznie  gorzej... Jego nadgarstki nie były już takie same. Organizm zepsuty przez różne substancje. Wszyscy mówili mu że jak tak dalej pójdzie to nie pożyje za długo, ale... On w głębi duszy tego właśnie chciał...

-Gdzie byłeś Draco?
-Nie twój interes. Pilnuj swojej dupy, bo widzę że ostatnio bardzo się nią przejmujesz.- Warknął blondyn. Od jakiegoś czasu przypieprzyła się do niego Astoria, ale on się nią nie interesował i dawał jej to do zrozumienia wiele razy. Była nawet zazdrosna o Pansy. Ona była tylko jego przyjaciółką i nic poza tym... W ogóle zachowywała się jak matka, bardziej niż jak nastolatka.

-Byłeś z jakąś dziewczyną, tak?- Astoria pociągnęła nosem.
-Ładna z ciebie aktoreczka.- Malfoy tylko minął ją, przewracając oczami znudzony jej monotonnym zachowaniem i poszedł szybkim krokiem do dormitorium.

Kiedy zamknął za sobą drzwi, od razu rzucił się na łóżko. Zajrzał pod nie i wyciągnął jeden z wielu woreczków plastikowych z narkotykami w środku. Tym razem był to mefedron w postaci tabletki. Draco otworzył woreczek i szybko wziął tabletkę do ust połykając od razu...

Wiedział że ma problem i nie powinni wiedzieć tylko Pansy, Nott i Zabini, który czasem potrafił być tak wredny kiedy ktoś mu podpadnie, że wykorzysta wszystko co dana osoba mu powiedziała. Blaise nie był za dobrą partią na przyjaciela, ale przeważnie można było na niego liczyć.

Chłopak przymknął oczy... Jedna tabletka to na pewno za mało żeby się naćpać... Jeśli wziąłby jeszcze jedną... Co takiego mogłoby się stać... Nie powinien w ogóle z tym zaczynać, ani z tą tabletką, ani w ogóle z narkotykami. Próbował zasnąć, lecz bez skutku. Wziął do ręki telefon i zaczął przeglądać go... Nagle natrafił na coś dziwnego.
Co do kurwy w jego telefonie robi numer jebanego Pottera.
-To idiotyczne...- Mamrotał sam do siebie. Pod wpływem narkotyków pomyślał, że może by tak do niego napisać. Tak dla żartu... Wszedł w jego kontakt i w wiadomości...

———————★———————

Pierwszy rozdział kolejnej książki, która (najprawdopodobniej) będzie okropna i skończę pisać w połowie. Na razie planuję trochę dłuższe rozdziały i tylko kilka części, ale jak wam się spodoba będę ciągnąć to dalej ;)

        1308 słów  

This should not happen | DRARRYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz